Unexpected...
: 15 lip 2021, 13:13
Wujek Felix miał poczucie humoru, naprawdę... Kiedy Winnie była małym dzieckiem kochała jego żarty i psikusy jakie wspólnie robili rodzicom, ale ten numer z niespodziewaną śmiercią był naprawdę mocno słaby. Co prawda Winter odkąd wyjechała na studia bardzo mało kontaktowała się ze swoją rodziną, a po ślubie już praktycznie w ogóle, ale odejście ukochanego wujka mimo wszystko ją bolało. Sytuacja okazała się też doskonałą okazją do zmiany otoczenia, chociaż nie była do końca pewna czy powrót na stare śmieci jest dobrą decyzją.
W teorii radziła sobie w życiu doskonale, w praktyce... Była strzępkiem nerwów, ale powoli wracała na dobre tory, bo odcięła się od mężczyzny, który zatruwał jej umysł i niszczył kawałek po kawałku. Podobno to co nas nie zabije to nas wzmocni i poniekąd jest w tym ziarno prawdy. Winnie nigdy nie czuła się tak silna jak teraz, uświadomiła sobie, że jeśli czegoś bardzo chce to osiągnie swój cel prędzej czy później.
Jeśli chodzi o śmierć wujka ojciec nie radził sobie z załatwieniem wszystkich formalności, więc musiała mu pomóc. Obiecała staruszkowi, że wszystko ogarnie sama, bo jej będzie znacznie łatwiej niż jemu. Ciało Felixa póki co spoczywało w szpitalnej chłodni, ale obsługa placówki już zaczynała się upominać o to by go zabrać, ponieważ blokuje miejsce dla "świeżych" ciał. Wylegiwał się tam już dobry tydzień, więc to był najwyższy czas by w trybie przyspieszonym zorganizować pogrzeb.
Winter przygotowała się należycie do spotkania z pracownikiem domu pogrzebowego, zebrała komplet dokumentów, zaznajomiła się z ofertą trumien i możliwości pochówku po czym gdy była już gotowa wsiadła do swojego autka i około 11 podjechała pod dom pogrzebowy, gdzie zaparkowała z lekkim trudem. Kto w ogóle wymyślił tak wąskie miejsca parkingowe! Czy to miało przygotować człowieka na to jak będzie czuć się w trumnie? W każdym razie ubrała na noc ciemne okulary na czas drogi do wnętrza. Stukając obcasami ruszyła w jego kierunku, nacisnęła klamkę ciężkich, dębowych drzwi i weszła do środka z nadzieją, że nie obowiązuje tu żadne umawianie się na konkretne godziny.
- Dzień dobry- rzuciła w pustkę. Cisza dzwoniła wręcz w uszach i aż się wzdrygnęła na samą myśl, że to jej ciche "dzień dobry" może obudzić wszystkich umarłych z okolicy. Brr... Dostała aż gęsiej skórki. A może była to wina klimatyzacji ustawionej na dość niską temperaturę?
Theodore Callister
W teorii radziła sobie w życiu doskonale, w praktyce... Była strzępkiem nerwów, ale powoli wracała na dobre tory, bo odcięła się od mężczyzny, który zatruwał jej umysł i niszczył kawałek po kawałku. Podobno to co nas nie zabije to nas wzmocni i poniekąd jest w tym ziarno prawdy. Winnie nigdy nie czuła się tak silna jak teraz, uświadomiła sobie, że jeśli czegoś bardzo chce to osiągnie swój cel prędzej czy później.
Jeśli chodzi o śmierć wujka ojciec nie radził sobie z załatwieniem wszystkich formalności, więc musiała mu pomóc. Obiecała staruszkowi, że wszystko ogarnie sama, bo jej będzie znacznie łatwiej niż jemu. Ciało Felixa póki co spoczywało w szpitalnej chłodni, ale obsługa placówki już zaczynała się upominać o to by go zabrać, ponieważ blokuje miejsce dla "świeżych" ciał. Wylegiwał się tam już dobry tydzień, więc to był najwyższy czas by w trybie przyspieszonym zorganizować pogrzeb.
Winter przygotowała się należycie do spotkania z pracownikiem domu pogrzebowego, zebrała komplet dokumentów, zaznajomiła się z ofertą trumien i możliwości pochówku po czym gdy była już gotowa wsiadła do swojego autka i około 11 podjechała pod dom pogrzebowy, gdzie zaparkowała z lekkim trudem. Kto w ogóle wymyślił tak wąskie miejsca parkingowe! Czy to miało przygotować człowieka na to jak będzie czuć się w trumnie? W każdym razie ubrała na noc ciemne okulary na czas drogi do wnętrza. Stukając obcasami ruszyła w jego kierunku, nacisnęła klamkę ciężkich, dębowych drzwi i weszła do środka z nadzieją, że nie obowiązuje tu żadne umawianie się na konkretne godziny.
- Dzień dobry- rzuciła w pustkę. Cisza dzwoniła wręcz w uszach i aż się wzdrygnęła na samą myśl, że to jej ciche "dzień dobry" może obudzić wszystkich umarłych z okolicy. Brr... Dostała aż gęsiej skórki. A może była to wina klimatyzacji ustawionej na dość niską temperaturę?
Theodore Callister