You Ain't Seen Nothin
: 13 lip 2021, 20:52
03.
Są takie momenty w życiu, że dochodzi się do wniosku, iż głupota ludzka nie zna granic. I właśnie w pracy strażaka, policjanta czy lekarza na SORze chyba można dojść do tego wniosku o wiele szybciej niż gdziekolwiek indziej. Student dosłownie ugrzązł w balkonie. Jego dolna część ciała znajdowała się praktycznie u sąsiada, którego zresztą nie omieszkał kopać po głowie za każdym razem, gdy ten próbował wezwać strażaków. Kiedy Autumn i dwójka innych strażaków pojawiło się na miejscu, szybko odbyli grę w papier, kamień, nożyce, by ustalić, które z nich musi wychodzić po drabinie na balkon i zabezpieczyć na miejscu wypadku poszkodowanego. Niestety, padło na Autumn – niestety, bo owy student był w samych bokserkach, nadal lekko pijany chociaż była siódma rano i nie omieszkał podrywać przy tym wszystkim Autumn, gdy ta zabezpieczała go specjalną oponą i liną. Ostatecznie udało im się go wyciągnąć tylko z nieznacznym uszkodzeniem balkonu, ale cała trójka była ubrudzona od stóp do głów w pyle. Autumn jedyne, co zdążyła zrobić to przemyć twarz, kiedy wrócili do remizy i zaraz dobiegły do niej głosy, dochodzące z kuchni. Skierowała się tam niemal natychmiast.
– Mam tylko jedno pytanie – obwieściła wszem i wobec, wchodząc do salki, która roboczo służyła im za kuchnię i jadalnię w jednym. Jej uwaga skupiła się wyłącznie na Camdenie. Zdążyła pozbyć się już po drodze strażackiej kurtki i była w samej koszulce. – Kto dzisiaj ma dyżur na kuchni? Czy dostanę do jedzenia coś, co nie sprawi, że będę mieć odruch wymiotny? Błagam – powiedziała udawanym melodramatycznym tonem i zaraz przechyliła się w stronę Camdena, po to, by lekko go szturchnąć, gdy siadała tuż obok niego. Na tyle blisko by stykali się ramionami. – Powiedz, że ty dzisiaj gotujesz a nie komendant? – mruknęła do niego cicho i mrugnęła do niego porozumiewawczo. Jakoś tak zawsze czuła się lepiej, gdy go widziała. Wynikało to z wielu powodów, co do których nawet przed samą sobą ciężko jej się było przyznać, ale nie potrafiła się w jego obecności nie uśmiechać. – Jak tam? Wydarzyło się coś ciekawego podczas naszej nieobecności? – Po cichu modliła się też, by nie wyskoczyło żadne nowe zlecenie, bo naprawdę była potwornie głodna. Rozkręcę się I promise, na razie gorąc mi nie służy.
Camden Jefferson
Są takie momenty w życiu, że dochodzi się do wniosku, iż głupota ludzka nie zna granic. I właśnie w pracy strażaka, policjanta czy lekarza na SORze chyba można dojść do tego wniosku o wiele szybciej niż gdziekolwiek indziej. Student dosłownie ugrzązł w balkonie. Jego dolna część ciała znajdowała się praktycznie u sąsiada, którego zresztą nie omieszkał kopać po głowie za każdym razem, gdy ten próbował wezwać strażaków. Kiedy Autumn i dwójka innych strażaków pojawiło się na miejscu, szybko odbyli grę w papier, kamień, nożyce, by ustalić, które z nich musi wychodzić po drabinie na balkon i zabezpieczyć na miejscu wypadku poszkodowanego. Niestety, padło na Autumn – niestety, bo owy student był w samych bokserkach, nadal lekko pijany chociaż była siódma rano i nie omieszkał podrywać przy tym wszystkim Autumn, gdy ta zabezpieczała go specjalną oponą i liną. Ostatecznie udało im się go wyciągnąć tylko z nieznacznym uszkodzeniem balkonu, ale cała trójka była ubrudzona od stóp do głów w pyle. Autumn jedyne, co zdążyła zrobić to przemyć twarz, kiedy wrócili do remizy i zaraz dobiegły do niej głosy, dochodzące z kuchni. Skierowała się tam niemal natychmiast.
– Mam tylko jedno pytanie – obwieściła wszem i wobec, wchodząc do salki, która roboczo służyła im za kuchnię i jadalnię w jednym. Jej uwaga skupiła się wyłącznie na Camdenie. Zdążyła pozbyć się już po drodze strażackiej kurtki i była w samej koszulce. – Kto dzisiaj ma dyżur na kuchni? Czy dostanę do jedzenia coś, co nie sprawi, że będę mieć odruch wymiotny? Błagam – powiedziała udawanym melodramatycznym tonem i zaraz przechyliła się w stronę Camdena, po to, by lekko go szturchnąć, gdy siadała tuż obok niego. Na tyle blisko by stykali się ramionami. – Powiedz, że ty dzisiaj gotujesz a nie komendant? – mruknęła do niego cicho i mrugnęła do niego porozumiewawczo. Jakoś tak zawsze czuła się lepiej, gdy go widziała. Wynikało to z wielu powodów, co do których nawet przed samą sobą ciężko jej się było przyznać, ale nie potrafiła się w jego obecności nie uśmiechać. – Jak tam? Wydarzyło się coś ciekawego podczas naszej nieobecności? – Po cichu modliła się też, by nie wyskoczyło żadne nowe zlecenie, bo naprawdę była potwornie głodna. Rozkręcę się I promise, na razie gorąc mi nie służy.
Camden Jefferson