: 09 wrz 2021, 23:26
Skrzywiła się nieładnie, bo trochę obawiała się tego, że jej próby wypowiedzenia jakiś poważniejszych słów w formie złożonego zdania zabrzmią jak tani slogan z ciasteczka. Nie była dobrym rozmówcą, jej słowni był przy tym całkiem ubogi i często opierał się na zbyt młodzieńczych kolokwializmach, by brać jej wypowiedzi serio. No, ale się starała, bo jednak zależało jej na tym, by wesprzeć jakoś brata.
- Dzięki, jak ulegnę kontuzji i moja kariera legnie w gruzach, to uwzględnię ciasteczka jako alternatywę na życie - próbowała być zabawna, ale standardowo wyszło jej to nieco kwaśnie. Mimo wszystko dobrze się czuła w towarzystwie brata, co też od zawsze było niezmienne. Znał ją, jak mało kto na tym świecie i przez długi czas on, jak i ich drugi brat uchodzili w jej oczach za ideał męskości, więc cóż... może to faktycznie nie było takie dziwne, że nie skończyła z chłopakiem w swoim wieku. Z drugiej strony... żaden jej równolatek nie był tak szalony, by się nią zainteresować, bo Lisbeth raczej zrażała do siebie ludzi zamiast ich przyciągać. - No dobra, może ma nos jak ziemniak, ale wiesz... ja też nie jestem ideałem kobiecości, więc nie powinnam mieć takich wygórowanych oczekiwań - jeśli chodzi o Lisę, to ona z kolei kompletnie nie rozumiała, dlaczego tak broniła Jakmutama. Ostatecznie to on się jej wcale nie podobał. Braci miała przystojnych, potrafiła to racjonalnie ocenić, tak samo uważała o swoim ojcu. Remigius też był atrakcyjny, ale Jakutam to typowy starszy facet za którym nikt się nie ogląda, więc ta jej zapalczywość brała się z niewiadomego źródła. Chyba po prostu czuła, że broniąc go, broni też Remy'ego co w zasadzie też było głupotą. - Aha... powinieneś powiedzieć raczej gdybyś była z Geordanem, nie miałbym nic przeciwko żeby dodać mi otuchy, wiesz? - podeszła go trochę i naprawdę nie miała pojęcia, że tymi słowami może wejść na jakiś grząski grunt. W zasadzie to była wdzięczna bratu za to, że podchodził do tego wszystkiego z rozbawieniem, bo dzięki temu i ona przestawała patrzeć na to z aż taką paniką, jak na początku. Nie zmieniało to jednak faktu, że całkowicie z obaw nie planowała rezygnować. - No bo Remy... nie miał żadnego stałego związku i rodzice boją się, że wiesz... - zarumieniła się nieco, bo zrobiło jej się głupio. - Się mną tylko bawi - dokończyła w najmniej newralgicznych słowach, jakie w tamtej chwili przyszły jej do głowy. Cieszyło ją, że on tak na to wszystko nie patrzył. Miała wrażenie, że znalazła sobie sojusznika i teraz denerwowała się, że nie przyszła z tym do niego wcześniej. Uśmiechnęła się tez znacznie pewniej, gdy zapewnił, że w razie czego uchroni ją przed okrutnym losem, ale zaraz potem mina znów jej zrzedła. - O nie, nie, nie, nie, nie - zamachała dłońmi w powietrzu. - Trzy razy robiłam pochody, żeby podejść do twoich drzwi, jakbym miała pójść jeszcze pogadać z Austinem, to zwymiotowałabym z nerwów wszystkie wnętrzności - poinformowała go w swoim odczuciu bardzo racjonalnie. - Remy się tym zajmie poza tym. Chyba uważa, że jako przyjaciel jest mu to winien, a mi jest to na rękę - bo jestem cykorem. No, ale tych słów już nie powiedziała, chociaż niewątpliwie wisiały one w powietrzu. Odetchnęła nieco głębiej, powoli chyba oswajając się z tym, że ta wielka tajemnica, przestawała być już tajemnicą. Zwykle długo potrafiła ukrywać różne fakty, więc całkiem miło było dowiedzieć się, jak to jest, gdy nie trzeba tego robić.
jude westbrook
- Dzięki, jak ulegnę kontuzji i moja kariera legnie w gruzach, to uwzględnię ciasteczka jako alternatywę na życie - próbowała być zabawna, ale standardowo wyszło jej to nieco kwaśnie. Mimo wszystko dobrze się czuła w towarzystwie brata, co też od zawsze było niezmienne. Znał ją, jak mało kto na tym świecie i przez długi czas on, jak i ich drugi brat uchodzili w jej oczach za ideał męskości, więc cóż... może to faktycznie nie było takie dziwne, że nie skończyła z chłopakiem w swoim wieku. Z drugiej strony... żaden jej równolatek nie był tak szalony, by się nią zainteresować, bo Lisbeth raczej zrażała do siebie ludzi zamiast ich przyciągać. - No dobra, może ma nos jak ziemniak, ale wiesz... ja też nie jestem ideałem kobiecości, więc nie powinnam mieć takich wygórowanych oczekiwań - jeśli chodzi o Lisę, to ona z kolei kompletnie nie rozumiała, dlaczego tak broniła Jakmutama. Ostatecznie to on się jej wcale nie podobał. Braci miała przystojnych, potrafiła to racjonalnie ocenić, tak samo uważała o swoim ojcu. Remigius też był atrakcyjny, ale Jakutam to typowy starszy facet za którym nikt się nie ogląda, więc ta jej zapalczywość brała się z niewiadomego źródła. Chyba po prostu czuła, że broniąc go, broni też Remy'ego co w zasadzie też było głupotą. - Aha... powinieneś powiedzieć raczej gdybyś była z Geordanem, nie miałbym nic przeciwko żeby dodać mi otuchy, wiesz? - podeszła go trochę i naprawdę nie miała pojęcia, że tymi słowami może wejść na jakiś grząski grunt. W zasadzie to była wdzięczna bratu za to, że podchodził do tego wszystkiego z rozbawieniem, bo dzięki temu i ona przestawała patrzeć na to z aż taką paniką, jak na początku. Nie zmieniało to jednak faktu, że całkowicie z obaw nie planowała rezygnować. - No bo Remy... nie miał żadnego stałego związku i rodzice boją się, że wiesz... - zarumieniła się nieco, bo zrobiło jej się głupio. - Się mną tylko bawi - dokończyła w najmniej newralgicznych słowach, jakie w tamtej chwili przyszły jej do głowy. Cieszyło ją, że on tak na to wszystko nie patrzył. Miała wrażenie, że znalazła sobie sojusznika i teraz denerwowała się, że nie przyszła z tym do niego wcześniej. Uśmiechnęła się tez znacznie pewniej, gdy zapewnił, że w razie czego uchroni ją przed okrutnym losem, ale zaraz potem mina znów jej zrzedła. - O nie, nie, nie, nie, nie - zamachała dłońmi w powietrzu. - Trzy razy robiłam pochody, żeby podejść do twoich drzwi, jakbym miała pójść jeszcze pogadać z Austinem, to zwymiotowałabym z nerwów wszystkie wnętrzności - poinformowała go w swoim odczuciu bardzo racjonalnie. - Remy się tym zajmie poza tym. Chyba uważa, że jako przyjaciel jest mu to winien, a mi jest to na rękę - bo jestem cykorem. No, ale tych słów już nie powiedziała, chociaż niewątpliwie wisiały one w powietrzu. Odetchnęła nieco głębiej, powoli chyba oswajając się z tym, że ta wielka tajemnica, przestawała być już tajemnicą. Zwykle długo potrafiła ukrywać różne fakty, więc całkiem miło było dowiedzieć się, jak to jest, gdy nie trzeba tego robić.
jude westbrook