Cóż, z całą pewnością zawód, którym trudnił się Hammond, nie wykształcić w nim takiej odporności na ludzkie przemijanie. Zdecydowanie. Nie był być morze szczególnie sentymentalny. Nie płakała na filmach, nie ronił łez ze wzruszenia. Jednak odejście kogoś, kto jeszcze niedawno był mu tak bliski, po prostu zabolało. Rozbiło go na kawałki, bez możliwości ponownego zebrania się w całość.
W jednej chwili jej śmiech niósł się echem po przepełnionym kwiatowymi perfumami salonie, w drugiej nie tak odległej minucie, był tylko płowiejącym wspomnieniem. Wszystko, co z nią utożsamiał i wszystko, co było mu tak bliskie, powoli zacierało się w odmętach przepełnionej nowymi doznaniami świadomości. Śmierć tak ludzka, tak normalna. Nieludzko pustosząca tych, którzy zostali, plądrując ich, myśli niczym sączek wbity w brzozowy pień. Równocześnie rozbrajająca niczym uderzenie obuchem w sam środek głowy.
-Nie, skądże.- odparł szybko, wtórując jej grzecznościom poprzez swoje zapewnienie. Cmentarna gadka, zawsze równie niezręczna co uciążliwa. Podczas ostatnich dwóch lat, opanował do perfekcji, zbywanie współżałobników, reagowanie na niezręczne próby podniesienia go na duchu miał już w małym palcu. Bycie wdowcem na dobre wpisało się w jego osobowość, w każdym razie dla osób postronnych. Zupełnie jakby ten stan stawał się niemalże przypadłością. Przypadłością, która naprzemiennie ujmowała mu czegoś, by po chwili przepełnić Hammonda zupełnie innymi właściwościami. Wszystko w zależności od okazji. Współczucie, rozgoryczenie, frustracja. Wachlarz emocji, tak trudny do okiełznania.
- Śmiało, nie mam nic przeciwko towarzystwu. Ona z pewnością także nie miałaby Ci tego za złe. Coraz mniej osób pamięta. - zakończył gorzko, wbijając spojrzenie w odbijającą światło, płytę z imieniem jego żony. Nie miał za złe Kenzie, że zjawiła się na cmentarzu. Miała do tego prawo, a i on poczuł się nieco lepiej. Wielokrotnie słyszał, już, że jego przywiązanie do przeszłości jest niepokojące. Gdy zaprzestano cackania się z nim jak z jajkiem, rozpoczęto oskarżycielskie tyrady. Zadziwiająco szybka przemiana pomiędzy ''współczuję ci, tak wiele przeszedłeś' a ''powinieneś odciąć się od przeszłości, znajdź kogoś, bądź szczęśliwy.'' Pogodził się z przeszłością, ale ani myślał o niej zapomnieć.
-Nienawidzę cmentarzy.- spuentował, przenosząc wzrok na swoją rozmówczynię.
Kenzie Sheppard