..........Jak widać, Kenzie również nie spieszy się za bardzo do macierzyństwa. Kariera jest dla niej w tej chwili najważniejsza i, kto wie, może już zawsze będzie, ku rozpaczy rodziców. Już od jakiegoś czasu bowiem zasypują ją pytaniami w stylu
kiedy sobie kogoś znajdziesz? albo
myślisz już o dzieciach?, co z czasem stało się mocno irytujące, bo naprawdę nie zmieni zdania w przeciągu jednego miesiąca. Powoli jednak te same pytania zaczynają zadawać Riverowi, choć chyba w mniejszym natężeniu zważywszy, że jest młodszy i jest facetem. Chęć posiadania wnuków jest chyba jednak silniejsza od nich, czego im trochę współczuje, no ale przecież nie założy rodziny tylko dlatego, aby uszczęśliwić rodziców, tak?
..........Wywraca teatralnie oczami na jego słowa, bo wcale nie uważa się za żadną
bohaterkę. Co prawda to, że River tak uważa, mile łechta jej ego, ale naprawdę stara się nie popaść w samozachwyt, bo przecież nie robi nic innego, czego nie robiliby pozostali lekarze.
..........—
No już, nie przesadzaj — mówi, odstawiając pustą szklankę po soku pomarańczowym do zlewu, po czym tyłkiem opiera się o jeden z kuchennych blatów. —
Jestem bardzo skromną osobą, okej? — śmieje się, niewinnie się do brata uśmiechając. Owszem, zna swoją wartość i jest dość pewną siebie osobą, ale nigdy w życiu się nie wywyższała i zdecydowanie nie ma zamiaru tego robić. —
Ugh, na szczęście nie. U nas w szpitalu nie bawią się w takie rzeczy. I dobrze, bo kompletnie tego nie rozumiem. Dlaczego ma być wyróżniana tylko jedna osoba, skoro wszyscy harują jak woły i pomagają pacjentom? — stwierdza, wzruszając lekko ramionami. Wiadomo, że jest miło kiedy ktoś docenia naszą pracę, ale żeby bawić się w jakieś zdjęcia na ścianie? Jak ktoś ciężko pracuje i na pracy mu zależy, to idealną nagrodą za swoje starania są awanse, a nie jakieś bzdurne i bezsensowne wyróżnienia.
..........—
No i chyba nic szczególnego się nie zmieniło. Ktoś odszedł, ktoś doszedł, był niewielki remont oddziału dziecięcego, a tak poza tym, to wszystko po staremu — dodaje po chwili namysłu. Nie jest to zbyt wielki szpital, aby działo się w nim nie wiadomo co. Na szczęście zazwyczaj jest dość spokojnie, co nie oznacza, że nie ma roboty. Oj, pracy jest i to dużo.
..........—
No dobra, dzisiaj dam ci już spokój. Ale jak jutro będzie gorzej to masz do mnie zadzwonić, jasne? — Niemal grozi mu palcem, niczym małemu chłopcu. I czasem właśnie w jej oczach River takim małym chłopcem wciąż jest. —
No widzisz, sęk w tym, że jutro znowu pracuję. A nawet jeśli bym nie pracowała, to wiesz, siatkówka to nie jest gra, którą lubię. — Wzrusza lekko ramionami, jakby przepraszająco, ale nigdy nie lubiła gier zespołowych. Już woli raz na jakiś czas wyjść sobie pobiegać. —
No ale ty chyba nie planujesz jutro grać, co? Na pewno nie z tą nogą! — prycha, wskazując na jego spuchniętą odrobinę stopę.
River Sheppard