No kuźwa, sorry, ale muszę zacząć pisać od końca zanim wyleci mi głowy to co chcę ładnie napisać, haha.
Dotyka Flynna na swojej skórze czuła milion razy, ale tym razem był to inny dotyk, głupio brzmi, ale taka była prawda. Albo inaczej, może dotyk nie był inny, a raczej Devon czuła go inaczej.
Ciepłe palce chłopaka spoczęły na jej brodzie, czuła jakie bije od nich ciepło, które powoli rozchodzi się po jej szyi i twarzy jak wypita ciepła herbata w czasie choroby, głupie porównanie, ale Devon na pewno tak myśli.
Kiedy do jej uszu doszły jego słowa dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie. Kto by nie lubił słyszeć, że ktoś martwi się bardziej o Ciebie niż inne laski. Każda dziewczyna chociaż raz powinna usłyszeć takie słowa, może nie z ust najlepszego przyjaciela, a ukochanego. Jednak Devon nigdy nie wybrzydzała, a i bardziej wolała usłyszeć to od Flynna niż jakiegoś kolesia, który w jej życiu zabawiłby pewnie z miesiąc. W ciągu 23 lat jej życia wielu chłopaków przychodziło i odchodziło, ciemnowłosa wylała po jednych wiele łez po innych nie koniecznie, ale Gatsby był jedynym stałym elementem w jej życiu. I nie chciałaby tego zmieniać, chyba nie wyobrażała by sobie dnia, a tym bardziej życia gdyby nie było go zawsze blisko.
Jego kolejny czyn wprawił ją w osłupienie i to bardzo wielkie. Dziewczyna z zaskoczenia rozchyliła delikatnie swoje usta, a spojrzenie wbiła w przyjaciela, który powolnymi ruchami zmierzał to czegoś na co nie była przygotowana.
Powinna się odsunąć, ale nie potrafiła się ruszyć, czuła się trochę jakby ktoś odebrał jej możliwość poruszania się. Miała wrażenie, że jej serce bije rytmicznie z jego oddechem, co zaczynało ją niepokoić. Miała w głowie milion myśli, które pędziły jak puszczony z uwięzi koń. Nie mogła ich dogonić ani złapać jednej konkretnej.
W pewnym momencie wstrzymała oddech, tak po prostu. Chyba czekała na to co się wydarzy dalej, a o następstwach prawdopodobnego pocałunku nawet nie myślała. Czy tego chciała? Nie wiedziała, była najzwyczajniej w świecie rozdarta, nie umiała określić swoich uczuć i jedyne co umiała rozpoznać w swoim garnku emocji to: strach, przerażenie, ale również i ekscytacja i chęć poznania zakazanego.
- Devon! Gdzie jesteś? - męski ciężki głos dochodził za drzwi, ktoś chwycił za klamkę i nacisnął ją pchając potężne ciemne drzwi do przodu. Młoda Flanagan odskoczyła od przyjaciela jak poparzona ogniem piekielnym (bo halo na pewno by się w nim smażyła!) i o mało co nie zabiła się o biurko, które stało gdzieś za jej plecami.
Do pomieszczenia wszedł czerwony ze złości manager hotelu, który chyba za długo przebywał z jej ojcem bo już ma minę nietęgą jak stary Flanagan.
- Dziewczyno, szukam Cię od przeszło godziny, Twoja przerwa się skończyła kilkanaście minut temu, a pokój 3583 dalej czeka na uprzątanie, za 20 minut przyjadą nowi goście. - po głosie mężczyzny dało się wyczuć, że ma gorszy dzień. tak przynajmniej myślą inni, ale Devon wie, że on tylko do niej z taką pianą i agresją startuje bo wkurza się, że taka nieodpowiedzialna gówniara ma kiedyś zająć się tym interesem, który mężczyzna traktuje jak swoją żonę.
Ciemnowłosa przełknęła ślinę z wykwintną ripostą dla mężczyzny i poprawiła kosmyk włosów za ucho.
- Przepraszam, już wracam do pracy. - rzuciła cicho z przepraszającym uśmiechem, to trochę do niej niepodobne bo innemu facetowi pewnie by odpyskowała jednak nie chciała robić tego w pracy. Rodzice zawsze ją uczyli, że pomimo tego, że żyją trochę ponad stan to są równi ze wszystkimi innymi ludźmi. Dziewczyna poza tym nie lubiła podkreślać, że jest dziedziczką tego miejsca, bo po co? I tak połowa pracujących tutaj ludzi uważa ją za lenia kiedy ona faktycznie się przykłada.
- A to kto to? - ubrany w ciemny garnitur mężczyzna dopiero zwrócił uwagę na siedzącego na krześle Flynna, Flanagan podążyła za wzrokiem mężczyzny i spojrzała na przyjaciela.
- Tooo jest...dostawca! Zamówiłam lunch, nie chciałam przeszkadzać ani w restauracji, ani w kuchni dlatego przyszłam zjeść tutaj. - wymyśliła na poczekaniu kłamstwo, które jej szef łyknął niczym pelikan, a to wszystko dzięki jedzeniu w pudełku, które dalej leżało na blacie biurka jej ojca.
- Zapraszam Pana do wyjścia, a Ciebie młoda damo do pracy. - rzekł mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia niemal teatralnie tupiąc swoimi lakierkami po parkiecie.
Ciemnowłosa odetchnęła z ulgą i znów spojrzała w kierunku Flynna.
- Ja spadam, Ty lepiej też spadaj bo za 5 minut się wróci i zobaczy czy jesteś. - uśmiechnęła się w kierunku przyjaciela trochę zakłopotana i chwyciła za zamek błyskawiczny bluzy, którą miała na sobie. Rozpięła go, zrzuciła z siebie materiał i pozostawiła go na jakimś stoliku w gabinecie.
- No i nie zapomnij o biwaku, dam Ci znać wieczorem co i jak. - dodała dłońmi starając się wygładzić delikatnie wygnieciony mundurek pokojówki, w którym kompletnie nie lubiła chodzić. Dziś tam w oddali słyszała znów swoje imię, które wykrzykuje mężczyzna.
Przed wyjściem z gabinetu wywróciła oczami i machnęła Flynnowi ręką na pożegnanie i ruszyła dzielnie czyścić kible i inne pomieszczenia.
ztx2
Flynn Gatsby