: 16 kwie 2024, 18:13
- Naprawdę chcesz ze mną obejrzeć RuPaula? - zapytała z zaskoczeniem zwłaszcza, że mowa była o całym sezonie tego fenomenalnego programu, przy którym głowa odpoczywała i jaki pokazywał kolorowy świat wspaniałych artystów. - Nie wiem, czy nazwanie kota - Bob The Drag Queen - to dobry pomysł. Albo Symone. O, Trixie Mattel. - Trochę się nabijała, ale bardzo chętnie obejrzy ze Strand któryś z sezonów ulubionego reality show. - A może Cleopatra? - W skrócie "Cloe", o ile kociak okaże się być damą.
Zróbmy to.
- Tak? – Kolejna porcja słów, która padła z ust Beverly było potwierdzeniem jej pytania. Ktoś powiedziałby, że przygarnięcie zwierzęcia to nic wielkiego. Poza dodatkowymi obowiązkami praktycznie nic się nie zmieniało tylko, że w tej chwili obie się na to decydowały. Obie brały na siebie dodatkową odpowiedzialność – razem. Nie oddzielnie a razem, co w praktyce było pewnego rodzaju deklaracją. To nie wychowywanie dziecka, ale jednak wychowywanie wspólnych zwierząt.
- Będziesz zabierać go do pracy? Nie wiem, czy pies się zgodzi. Zaraz się skończy tak, że będziesz zabierać ich oboje. – Zaśmiała się, ale wiedziała że najłatwiej byłoby zabierać kociaka ze sobą do biura leśników i tam regularnie karmić. Miała nadzieję, że nowy szef nie zrobi z tego powodu jakiejś bury dla Strand. Ostatecznie – kto wie? – może zwierzaki okażą się oficjalnymi pupilami biura?
Uznała za oczywiste podział obowiązków i spacerów z psem. Uważała to też za dodatkowy plus, bo wieczorami któraś z nich mogła dodatkowo zabierać na spacer Olivera jednocześnie wpajając mu zdrowe nawyki na przyszłość. Spacer nie miał być przykrym obowiązkiem a dodatkowym zdrowotnym atutem.
Oliver papugując za mamą postanowił w pełni położyć się na Margo. Z drugiej strony pod ramieniem spał kociak, więc ten rozłożył się po środku w sposób, jakby przytulał się do drugiego ciała, zaś głowę odwracając w stronę mamy i się uśmiechnął lekko przymykając oczy. Pies skorzystał z okazji i bliskiej obecności chłopca, na którym ułożył pysk i również zamknął oczy.
- Jestem jak najbardziej za. – Musiała powiedzieć to na głos trochę niezgrabnie sięgając do drugich warg w celu skradnięcia krótkiego buziaka. – Tylko się nie zdziw, że ja będę chciała kupić dla nich wszystko. – Dosłownie wszystko, czyli to co jej się spodoba. Internet był nieograniczony, więc możliwym było, że wiele rzeczy wpadnie w oko Włoszce. W takim układnie Strand będzie musiała grać, chociaż trochę, tę rozsądną ograniczając koszyk do przynajmniej 70% wybranych produktów. Albo nie musi ograniczać się wcale, o ile rzeczy wybrane przez Margarite naprawdę będą im potrzebne.
Popatrzył na głowę leżącego na niej Olivera i posłała partnerce pytające pytanie.
- Wiesz, to duże zobowiązanie zaadoptować razem zwierzęta. – Zwariowałaby, gdyby nie wypowiedziała swych myśli na głos. – Kolejny etap – dodała z uśmiechem świadoma, że etapy ich związku były pomieszane, ale przychodziły naturalnie zgodnie z tym, co fundowało im życie. – A myślałam, że zaczniemy skromnie od rybki. – Chciała się zaśmiać, ale szybko zrezygnowała z powodu drzemiącego Olivera.
Zróbmy to.
- Tak? – Kolejna porcja słów, która padła z ust Beverly było potwierdzeniem jej pytania. Ktoś powiedziałby, że przygarnięcie zwierzęcia to nic wielkiego. Poza dodatkowymi obowiązkami praktycznie nic się nie zmieniało tylko, że w tej chwili obie się na to decydowały. Obie brały na siebie dodatkową odpowiedzialność – razem. Nie oddzielnie a razem, co w praktyce było pewnego rodzaju deklaracją. To nie wychowywanie dziecka, ale jednak wychowywanie wspólnych zwierząt.
- Będziesz zabierać go do pracy? Nie wiem, czy pies się zgodzi. Zaraz się skończy tak, że będziesz zabierać ich oboje. – Zaśmiała się, ale wiedziała że najłatwiej byłoby zabierać kociaka ze sobą do biura leśników i tam regularnie karmić. Miała nadzieję, że nowy szef nie zrobi z tego powodu jakiejś bury dla Strand. Ostatecznie – kto wie? – może zwierzaki okażą się oficjalnymi pupilami biura?
Uznała za oczywiste podział obowiązków i spacerów z psem. Uważała to też za dodatkowy plus, bo wieczorami któraś z nich mogła dodatkowo zabierać na spacer Olivera jednocześnie wpajając mu zdrowe nawyki na przyszłość. Spacer nie miał być przykrym obowiązkiem a dodatkowym zdrowotnym atutem.
Oliver papugując za mamą postanowił w pełni położyć się na Margo. Z drugiej strony pod ramieniem spał kociak, więc ten rozłożył się po środku w sposób, jakby przytulał się do drugiego ciała, zaś głowę odwracając w stronę mamy i się uśmiechnął lekko przymykając oczy. Pies skorzystał z okazji i bliskiej obecności chłopca, na którym ułożył pysk i również zamknął oczy.
- Jestem jak najbardziej za. – Musiała powiedzieć to na głos trochę niezgrabnie sięgając do drugich warg w celu skradnięcia krótkiego buziaka. – Tylko się nie zdziw, że ja będę chciała kupić dla nich wszystko. – Dosłownie wszystko, czyli to co jej się spodoba. Internet był nieograniczony, więc możliwym było, że wiele rzeczy wpadnie w oko Włoszce. W takim układnie Strand będzie musiała grać, chociaż trochę, tę rozsądną ograniczając koszyk do przynajmniej 70% wybranych produktów. Albo nie musi ograniczać się wcale, o ile rzeczy wybrane przez Margarite naprawdę będą im potrzebne.
Popatrzył na głowę leżącego na niej Olivera i posłała partnerce pytające pytanie.
- Wiesz, to duże zobowiązanie zaadoptować razem zwierzęta. – Zwariowałaby, gdyby nie wypowiedziała swych myśli na głos. – Kolejny etap – dodała z uśmiechem świadoma, że etapy ich związku były pomieszane, ale przychodziły naturalnie zgodnie z tym, co fundowało im życie. – A myślałam, że zaczniemy skromnie od rybki. – Chciała się zaśmiać, ale szybko zrezygnowała z powodu drzemiącego Olivera.