to shy to say, but i hope you stay
Zapach świeżo zmielonej kawy, uderzył ją w momencie, w którym uchyliła drzwi wejściowe do kawiarni. Mimo wczesnej godziny, lokal wypełniało morze ciał, przez które musiała się przecisnąć, żeby dotrzeć do lady. Choć dzisiaj miała wolne, nie potrafiła wyzbyć się rytuału, zaglądania do lokalu przed wybiciem południa. W wynajmowanym mieszkaniu stała na wpół opróżniona puszka kawy rozpuszczalnej, a lodówka świeciła pustkami. Mieszkała tutaj już dobrych kilka miesięcy, a miejsce które powinno być domem, wyglądało jak pozbawiona duszy poczekalnia. Część walizek rozpakowała od razu, ale kilka podróżnych toreb i kartonów, które dotarły z Londynu, zapełniały przedpokój, utrudniając przejście. Codziennie powtarzała sobie, że się za nie zabierze. Że każdej rzeczy znajdzie odpowiednie miejsce, puste torby schowa w schowku pod łóżkiem, a kartony wyrzuci. Ale powtarzała sobie wiele rzeczy i do tej pory żadnej z nich nie zrealizowała.
Jedną z rzeczy które lubiła w Hungry Hearts, była obsługa. Wypatrywała znajomej twarzy młodego chłopaka, a kiedy dostrzegła burzę ciemnych włosów, przysłaniających oczy, uśmiechnęła się mimowolnie. Tym samym uśmiechem powitała go, stając przy ladzie.
- Cześć Hugo, to co zawsze - zakomunikowała, zamawiając tą samą, czarną, pozbawioną cukru kawę co zwykle. Być może, gdyby zrezygnowała z częstych wizyt w tym miejscu, zaoszczędziłaby niemałą sumę na kawie, ale zdarzało się, że jej młodszy o kilka lat przyjaciel, czasami wręczał jej napój na koszt firmy. Zazwyczaj odmawiała, ale protesty były bezcelowe. Rozejrzała się po wnętrzu, kalkulując czy ruch jest wystarczająco mały, żeby mogła na chwilę porwać ze sobą chłopaka.
- Znajdziesz chwilę na przerwę? Możemy zapalić na zewnątrz i może tym razem, to ja będę mogła postawić ci kawę? - zapytała, unosząc sugestywnie brwi. Rzadko miała okazję się mu odwdzięczyć. Nawet nie była pewna czy pali, z kolei ona pochłaniała nikotynę kartonami. Wskazała ruchem głowy w stronę drzwi, prowadzących na zaplecze. Mogli spotkać się na tyłach budynku, z daleka od wścibskich osób.
- Słyszałam, że twój brat wrócił - dodała ostrożnie. W gruncie rzeczy nie tylko słyszała, co widziała go w klinice kiedy przyszedł na szycie jakiejś drobnej rany. Ponoć zderzył się z drzwiami, ale nie uwierzyła w ani jedno słowo.
Hugo Langford