So glad we've almost made it, so sad they had to fade it
: 23 mar 2024, 23:51
W ten weekend Tove postanowiła być produktywna. Nie da się ukryć, że w ostatnich tygodniach sporo czasu zajmowało jej romansowanie z Julianem i już kilka razy zdarzyło jej się wybrać spotkanie z nim zamiast ogarniania rzeczy na studia. Zaległości zaczynały jej się niebezpiecznie piętrzyć, a znajomi - rzucać dwuznaczne uwagi (albo to ona już zaczynała wpadać w paranoję od tego ukrywania swojego, ekhem, kochanka…), dlatego postanowiła spiąć trochę dupkę. Zero romansowania w ten weekend - co skończyło się brakiem romansowania przez cały tydzień - a zamiast tego planowała dużo czasu spędzić w bibliotece, nadgonić materiał i jeść obiady w uczelnianej stołówce, żeby nie było wątpliwości, że owszem, Tove nie tylko wciąż żyje, ale też dalej studiuje. Zapowiedziała też Julianowi, że w weekend może być jej mniej pod telefonem i chyba nawet, zupełnie niechcący, nie zareagowała w żaden sposób na ostatnie zdjęcie, które jej wysłał.
Drugą połowę soboty też zamierzała spędzić produktywnie, ale dała się przekonać, że to bez sensu - znajomi tak uparcie namawiali ją, by z nimi wyszła wieczorem, że wreszcie uległa. To znaczy: umówiła się sama ze sobą, że jeśli zdąży zmontować na filmy na swój kanał, będzie mogła wyjść. Nie miała ochoty spędzać samotnego wieczoru nad książkami, a poza tym - większość weekendu i tak spędzała przecież w pojedynkę, dlatego pomyślała, że miło będzie pobyć choć przez chwilę z ludźmi. Nawet jeśli z takimi, których interesowało głównie wspólne picie i ledwo pamiętali, jak Tove ma na nazwisko.
Nie była do końca pewna, kim jest ta dziewczyna, Michelle. Po kilku piwach (i, no dobra, dwóch szotach, ale te były pyszne, więc prawie się nie liczy) zmierzała ze swoją grupą do innego baru, gdy jej znajomym przypomniało się, że muszą zboczyć z trasy, bo Michelle ma… Michelle wisi? A właściwie to jakiś jej obraz czy zdjęcie. Jedna wykładowczyni, która równocześnie była artystką (przyznajmy, że chyba taką odnoszącą średnie sukcesy, skoro musiała dorabiać na uczelni w Cairns), miała dzisiaj swój wernisaż w miejscowej galerii, a do tej wystawy włączyła kilka prac swoich studentek. Okazało się, że Michelle była jedną z nich i ogromnie to przeżywała, więc wymuszała na wszystkich znajomych obietnicę, że zajrzą na wernisaż.
Więc zajrzeli. Tove bolały już trochę nogi i miała niejasne poczucie, że ma trochę za duży dekolt jak na imprezę, na której mogą pojawić się wykładowcy, ale przekonały ją krakersy i presja rówieśnicza. Kilkanaście minut później stała więc przy stole, na którym zostało jeszcze kilka kieliszków wina i sięgnęła po jeden, gdy kawałek dalej zobaczyła Juliana z żoną.
O, Julian z żoną! Jak fajnie.
Nie zastanawiając się zbyt wiele - przypomnijmy, że wypiła kilka piw i dwa szoty - wyciągnęła rękę i pomachała do nich, bardzo entuzjastycznie i wesoło, jak gdyby to spotkanie było wspaniałym zbiegiem okoliczności.
A potem, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, napiła się wina.
Julian Ramsey
Drugą połowę soboty też zamierzała spędzić produktywnie, ale dała się przekonać, że to bez sensu - znajomi tak uparcie namawiali ją, by z nimi wyszła wieczorem, że wreszcie uległa. To znaczy: umówiła się sama ze sobą, że jeśli zdąży zmontować na filmy na swój kanał, będzie mogła wyjść. Nie miała ochoty spędzać samotnego wieczoru nad książkami, a poza tym - większość weekendu i tak spędzała przecież w pojedynkę, dlatego pomyślała, że miło będzie pobyć choć przez chwilę z ludźmi. Nawet jeśli z takimi, których interesowało głównie wspólne picie i ledwo pamiętali, jak Tove ma na nazwisko.
Nie była do końca pewna, kim jest ta dziewczyna, Michelle. Po kilku piwach (i, no dobra, dwóch szotach, ale te były pyszne, więc prawie się nie liczy) zmierzała ze swoją grupą do innego baru, gdy jej znajomym przypomniało się, że muszą zboczyć z trasy, bo Michelle ma… Michelle wisi? A właściwie to jakiś jej obraz czy zdjęcie. Jedna wykładowczyni, która równocześnie była artystką (przyznajmy, że chyba taką odnoszącą średnie sukcesy, skoro musiała dorabiać na uczelni w Cairns), miała dzisiaj swój wernisaż w miejscowej galerii, a do tej wystawy włączyła kilka prac swoich studentek. Okazało się, że Michelle była jedną z nich i ogromnie to przeżywała, więc wymuszała na wszystkich znajomych obietnicę, że zajrzą na wernisaż.
Więc zajrzeli. Tove bolały już trochę nogi i miała niejasne poczucie, że ma trochę za duży dekolt jak na imprezę, na której mogą pojawić się wykładowcy, ale przekonały ją krakersy i presja rówieśnicza. Kilkanaście minut później stała więc przy stole, na którym zostało jeszcze kilka kieliszków wina i sięgnęła po jeden, gdy kawałek dalej zobaczyła Juliana z żoną.
O, Julian z żoną! Jak fajnie.
Nie zastanawiając się zbyt wiele - przypomnijmy, że wypiła kilka piw i dwa szoty - wyciągnęła rękę i pomachała do nich, bardzo entuzjastycznie i wesoło, jak gdyby to spotkanie było wspaniałym zbiegiem okoliczności.
A potem, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, napiła się wina.
Julian Ramsey