tytuł incoming
: 18 mar 2024, 23:11
Dzień próbny przebiegł nawet lepiej, niż się spodziewała. Na start nie dostała nic wielce skomplikowanego, a pan Thompson na szczęście nie sterczał nad nią i nie patrzył jej stale na ręce, co z pewnością ułatwiło jej pracę. Dom był zdecydowanie większy niż jej przyczepa, większy także od jej poprzedniego miejsca zamieszkania we Fluorite View, ale właściwie nie przerażał ilością sprzątania, które miała wykonywać. Wręcz przeciwnie - nawet cieszył. Nie była jakimś wielkim czyścioszkiem, jeśli chodziło o przestrzeń wokół niej - w przyczepie utrzymywała raczej taki lekki artystyczny nieład, bo wtedy jakoś łatwiej było jej wszystko znaleźć - ale takie czystki u kogoś, jak się okazało, właściwie całkiem dobrze działały jej na głowę. Przynajmniej tymczasowo oczyszczały ją z jakichkolwiek natrętnych myśli, szczególnie tych negatywnych. Poza tym oczywiście pieniądze były niezłym motywatorem. Choć początkowa stawka, na jaką się z panem Thompsonem umówili była nieco niższa, niż mogłaby zarobić przy niektórych dorywczych pracach, to chociaż była stała i pewna. Szukanie dodatkowych zajęć było męczące, niewdzięczne, długotrwałe i przy tym potrafiło być też często bezowocne, więc nawet mniejszy, ale stały drugi przychód był o wiele lepszym rozwiązaniem.
Kolejnego umówionego dnia pojawiła się jak zwykle o czasie. Rower zostawiła na trawie, przed schodkami prowadzącymi na ciągnący się wokół domu taras i podeszła pod drzwi wejściowe. Zadzwoniła raz, drugi, po trzecim niepewnie złapała za klamkę i nacisnęła. Drzwi rozchyliły się, wpuszczając ją do środka. - Panie Thompson? To ja, Belly! - zawołała w głąb domu, przekraczając próg. Wyskoczył mu nieoczekiwany dyżur w szpitalu? Dałby jej chyba wtedy znać, poza tym w domu powinien chyba być jego syn. To może odsypiał dyżur? Albo musiał coś ogarnąć przy owcach? Słyszała, że przez te minione upały zwierzęta gospodarcze zaczęły chorować… Miała nadzieję, że to jednak nie to.
Powinna poczekać na zewnątrz? Czy jednak wejść do środka, upewnić się, że nic się nie stało, a potem zająć się swoimi obowiązkami? Po krótkim przemyśleniu zdecydowała się na to drugie. W końcu nie potrzebowała stałego nadzoru w sprzątaniu, prawda?
Kolejnego umówionego dnia pojawiła się jak zwykle o czasie. Rower zostawiła na trawie, przed schodkami prowadzącymi na ciągnący się wokół domu taras i podeszła pod drzwi wejściowe. Zadzwoniła raz, drugi, po trzecim niepewnie złapała za klamkę i nacisnęła. Drzwi rozchyliły się, wpuszczając ją do środka. - Panie Thompson? To ja, Belly! - zawołała w głąb domu, przekraczając próg. Wyskoczył mu nieoczekiwany dyżur w szpitalu? Dałby jej chyba wtedy znać, poza tym w domu powinien chyba być jego syn. To może odsypiał dyżur? Albo musiał coś ogarnąć przy owcach? Słyszała, że przez te minione upały zwierzęta gospodarcze zaczęły chorować… Miała nadzieję, że to jednak nie to.
Powinna poczekać na zewnątrz? Czy jednak wejść do środka, upewnić się, że nic się nie stało, a potem zająć się swoimi obowiązkami? Po krótkim przemyśleniu zdecydowała się na to drugie. W końcu nie potrzebowała stałego nadzoru w sprzątaniu, prawda?