ładny tytuł będzie
: 18 mar 2024, 22:12
outfit
- Można?
W gabinecie profesora Chenneviere rozbrzmiały dwa krótkie stuknięcia w lekko uchylone drzwi, a zaraz po nich w drzwiach ukazała się blondwłosa czupryna. Oakley uśmiechnęła się przyjaźnie - choć niepewnie - w stronę dawnego znajomego, czekając na znak, że może wejść. Minęło tak dużo czasu od chwili, kiedy rozeszli się w swoje strony; od jego decyzji, której nie potrafiła wtedy zrozumieć ani tym bardziej zaakceptować; że właściwie nie była pewna, jak ją dzisiaj przyjmie. Mało powiedzieć, że sama nie była pewna, jak do tej rozmowy podejść. Gdyby Terry o nim nie wspomniał, może nawet by się nie zainteresowała, jak to życie się dla Vince'a przez te ostatnie lata układało. Może wtedy by go nawet nie szukała. Może nie znalazłaby zamiast niego Yvette. I może mniejszym lub większym przypadkiem nie dowiedziałaby się, że... nie było dobrze. Łagodnie mówiąc.
- Tak sobie pomyślałam, że prędzej cię złapię tutaj niż w domu - zaczęła, kiedy już pozwolił jej wejść. Luźny ton, z jakim wypowiedziała te słowa, podszyty był emocjami dalekimi od lekkości. Nie chciała, żeby to wyczuł - nie tak od razu przynajmniej - ale wciąż miała do niego żal o to, jak skrzywdził jej brata. Poza tym martwiła się o niego - o Vince’a właśnie. Okazanie jednego czy drugiego mogłoby mężczyznę przedwcześnie wystraszyć i poskutkować przerwaniem już i tak trudnej rozmowy. Łagodne rozpoczęcie - czy nie o tym między innymi wykładali na przerwanych przez nią studiach dziennikarskich? Nikt nie będzie chciał kontynuować wywiadu, kiedy już na starcie zasypiesz go ciężkimi, podchwytliwymi, a tym bardziej oskarżającymi pytaniami. Oczywiście nie był to żaden wywiad, a ona z pewnością nie zamierzała z przebiegu tej rozmowy czegokolwiek spisywać, ale skojarzenie nasunęło się jej samo. Może to przez to miejsce. Nie myślała o studiach i James Cook University, od kiedy ostatni raz opuściła te mury, przekonana, że to wszystko nie jest dla niej. Może się myliła?
Wcześniej uchylone drzwi, zapraszające pewnie do środka studentów szukających odpowiedzi na nurtujące ich pytania, Oakley za sobą zamknęła. W końcu nie potrzebne im były nadprogramowe pary uszu, które mogłyby się prędzej czy później ich rozmowie przysłuchiwać.
- Można?
W gabinecie profesora Chenneviere rozbrzmiały dwa krótkie stuknięcia w lekko uchylone drzwi, a zaraz po nich w drzwiach ukazała się blondwłosa czupryna. Oakley uśmiechnęła się przyjaźnie - choć niepewnie - w stronę dawnego znajomego, czekając na znak, że może wejść. Minęło tak dużo czasu od chwili, kiedy rozeszli się w swoje strony; od jego decyzji, której nie potrafiła wtedy zrozumieć ani tym bardziej zaakceptować; że właściwie nie była pewna, jak ją dzisiaj przyjmie. Mało powiedzieć, że sama nie była pewna, jak do tej rozmowy podejść. Gdyby Terry o nim nie wspomniał, może nawet by się nie zainteresowała, jak to życie się dla Vince'a przez te ostatnie lata układało. Może wtedy by go nawet nie szukała. Może nie znalazłaby zamiast niego Yvette. I może mniejszym lub większym przypadkiem nie dowiedziałaby się, że... nie było dobrze. Łagodnie mówiąc.
- Tak sobie pomyślałam, że prędzej cię złapię tutaj niż w domu - zaczęła, kiedy już pozwolił jej wejść. Luźny ton, z jakim wypowiedziała te słowa, podszyty był emocjami dalekimi od lekkości. Nie chciała, żeby to wyczuł - nie tak od razu przynajmniej - ale wciąż miała do niego żal o to, jak skrzywdził jej brata. Poza tym martwiła się o niego - o Vince’a właśnie. Okazanie jednego czy drugiego mogłoby mężczyznę przedwcześnie wystraszyć i poskutkować przerwaniem już i tak trudnej rozmowy. Łagodne rozpoczęcie - czy nie o tym między innymi wykładali na przerwanych przez nią studiach dziennikarskich? Nikt nie będzie chciał kontynuować wywiadu, kiedy już na starcie zasypiesz go ciężkimi, podchwytliwymi, a tym bardziej oskarżającymi pytaniami. Oczywiście nie był to żaden wywiad, a ona z pewnością nie zamierzała z przebiegu tej rozmowy czegokolwiek spisywać, ale skojarzenie nasunęło się jej samo. Może to przez to miejsce. Nie myślała o studiach i James Cook University, od kiedy ostatni raz opuściła te mury, przekonana, że to wszystko nie jest dla niej. Może się myliła?
Wcześniej uchylone drzwi, zapraszające pewnie do środka studentów szukających odpowiedzi na nurtujące ich pytania, Oakley za sobą zamknęła. W końcu nie potrzebne im były nadprogramowe pary uszu, które mogłyby się prędzej czy później ich rozmowie przysłuchiwać.