Klienci, którzy dopytywali o rzeczy, które nie dość, że ich nie interesowały, a dodatkowo pozostawały całkowicie dla niech niezrozumiałe — i to jedynie po to, by utrzymać rozmowę — stanowili odrębny rodzaj piekła dla Waldo. Wymagało to prowadzenia rozmów, na które nie miał ochoty i to jedynie dlatego, że ludzie zakodowali sobie w głowie przekonanie, że cisza bywa niewygodna. On wspaniale odnajdował się w niej, delektując spokojem i brakiem rozmów — o stokroć bardziej, niż wymuszonymi pogawędkami. I komplementami, których też zdecydowanie nie potrzebował, by uznać, że jego praca została dobrze wykonana.
Waldo nigdy nie był dzieckiem, którego rodzice ostrzegali przed złymi nieznajomymi, oferującymi nieznane tabletki. Nic więc dziwnego, że gdyby jednak tajemnicze
coś było niewiadomym piksem, to pewnie i tak wyciągnąłby rękę. Chyba jeszcze jakaś resztka logiki i świadomość ewentualnych kosztów, powstrzymywały go przed przeskokiem z podrzędnego alkoholu do dragów, które może lepiej radziłyby się z całym bałaganem, który każdego dnia w głowie mu siedział i który skutecznie pozbawiał go każdej nocy kilku godzin snu.
— Powinienem teraz wyglądać, jakby mi ulżyło? — zapytał poważnie, trochę zgrywając tajemniczego — jakby dawał jej teraz możliwość do interpretacji, czy liczył na ten kryształ, czy wcale nie. Przewrotny i żartobliwy ten Waldo co najmniej tak, ja sama, hehe. I prawie mu usta drgnęły, jak to mówił, ale i tak by nie zobaczyła, bo chwilowo pochylony był nad meblem, którego stabilność zdecydował się jeszcze sprawdzić.
— Kawa — zadecydował, po wysłuchaniu wszystkich możliwości. Może nie był to alkohol, ale zdecydowanie znajdowała się i tak na liście rzeczy, których w tej chwili potrzebował. Wyprostował się ostatecznie, by przyjrzeć jej się tak, jakby kwestionował, czy przypadkiem go nie oszukuje.
— Kawa i brak wymuszonych rozmów. Możesz już pouczać pozostałych klientów — przyznał. Może i w jego głowie nie pojawiła się myśl o innych rzeczach, ale tylko dlatego, że Waldo raczej nie miał tendencji do zakładania tego, że druga strona jest nim w jakikolwiek sposób zainteresowana. Chociaż on by był, bo — no halo — wystarczy spojrzeć na Helenę, żeby wiedzieć, że byłby głupi. A jednak na tym polu starał się durny nie bywać, bo nawet jeśli jego życie było żałosną zbieraniną pechowych i gównianych sytuacji, to jednak nie karał się aż tak, wybierając celibat na przykład. Bądźmy rozsądni.
Helene A. Calderwood