Our secret moments in a crowded room, they got no idea about me and you
: 28 lut 2024, 22:55
Postawmy sprawę jasno: Tove miała kija w dupie.
(A tej nocy miała też włosy, które głupio się napuszyły, piegi na odsłoniętych obojczykach, niewygodne buty i trochę rozmazany tusz do rzęs pod prawym okiem).
No dobrze, z kronikarskiego obowiązku warto chyba doprecyzować to pierwsze: jeśli chodzi o ten kij, to może bardziej miewała go niż miała na stałe (co chyba było dobrą rzeczą, choćby ze względów zdrowotnych). Może nawet można byłoby go nazwać małym kijkiem, ale z całą pewnością istniał. Może była lekko przewrażliwiona na swoim punkcie i bała się, że zrobi z siebie idiotkę. A może cały swój okres nastoletni musiała spędzić na pilnowaniu dorosłego, który miał się nią opiekować, przez co przegapiła moment, w którym mogłaby się tak po prostu bawić. To nie było teraz szczególnie istotne - ważne było to, że Tove unikała takich miejsc jak ognia. Już sama myśl o tym, że miałaby iść na karaoke, trochę ją wykręcała i sprawiała, że na plecach czuła już pierwsze ciary żenady.
Ale przecież samotne wieczory też nie należały do najprzyjemniejszych - zwłaszcza gdy spędzasz je w pojedynkę nie dlatego, że tak wybrałaś, ale dlatego, że nie masz innego wyjścia (przynajmniej tak to wyglądało w głowie Tove i proszę jej nie przekonywać, że wystarczyłoby przestać się nad sobą użalać i zapukać do koleżanki z sąsiedniego pokoju).
Dlatego Tove - ze swoimi napuszonymi włosami i niewygodnymi butami - dwa pierwsze piwa wypiła niemal duszkiem, z nadzieją, że po alkoholu lepiej poradzi sobie ze śpiewającymi ludźmi. Nie spodziewała się jednak, że będzie musiała sobie radzić także z Julianem. Chociaż, z drugiej strony, może właśnie pora się przyzwyczajać i uwierzyć w jego wersję z pechem.
I tak musiała wstać, by wypuścić swojego kolegę z roku, który szedł właśnie śpiewać (pojebany czy jaki?), dlatego zamiast usiąść z powrotem, podeszła do Juliana. Stanęła tuż za nim i popukała go palcem wskazującym w plecy. - Miejmy to już za sobą - powiedziała z ciężkim westchnieniem, gdy obrócił się w jej kierunku.
Julian Ramsey
(A tej nocy miała też włosy, które głupio się napuszyły, piegi na odsłoniętych obojczykach, niewygodne buty i trochę rozmazany tusz do rzęs pod prawym okiem).
No dobrze, z kronikarskiego obowiązku warto chyba doprecyzować to pierwsze: jeśli chodzi o ten kij, to może bardziej miewała go niż miała na stałe (co chyba było dobrą rzeczą, choćby ze względów zdrowotnych). Może nawet można byłoby go nazwać małym kijkiem, ale z całą pewnością istniał. Może była lekko przewrażliwiona na swoim punkcie i bała się, że zrobi z siebie idiotkę. A może cały swój okres nastoletni musiała spędzić na pilnowaniu dorosłego, który miał się nią opiekować, przez co przegapiła moment, w którym mogłaby się tak po prostu bawić. To nie było teraz szczególnie istotne - ważne było to, że Tove unikała takich miejsc jak ognia. Już sama myśl o tym, że miałaby iść na karaoke, trochę ją wykręcała i sprawiała, że na plecach czuła już pierwsze ciary żenady.
Ale przecież samotne wieczory też nie należały do najprzyjemniejszych - zwłaszcza gdy spędzasz je w pojedynkę nie dlatego, że tak wybrałaś, ale dlatego, że nie masz innego wyjścia (przynajmniej tak to wyglądało w głowie Tove i proszę jej nie przekonywać, że wystarczyłoby przestać się nad sobą użalać i zapukać do koleżanki z sąsiedniego pokoju).
Dlatego Tove - ze swoimi napuszonymi włosami i niewygodnymi butami - dwa pierwsze piwa wypiła niemal duszkiem, z nadzieją, że po alkoholu lepiej poradzi sobie ze śpiewającymi ludźmi. Nie spodziewała się jednak, że będzie musiała sobie radzić także z Julianem. Chociaż, z drugiej strony, może właśnie pora się przyzwyczajać i uwierzyć w jego wersję z pechem.
I tak musiała wstać, by wypuścić swojego kolegę z roku, który szedł właśnie śpiewać (pojebany czy jaki?), dlatego zamiast usiąść z powrotem, podeszła do Juliana. Stanęła tuż za nim i popukała go palcem wskazującym w plecy. - Miejmy to już za sobą - powiedziała z ciężkim westchnieniem, gdy obrócił się w jej kierunku.
Julian Ramsey