Po prostu się napij, brzmiało jak zachęta, choć zapach unoszący się z butelki po jej odkręceniu niemal sam w sobie uderzył Penelope do głowy. Wino, które kupiła za psi grosz w wiejskim monopolowym nie przypominało w niczym wykwintnych butelek, którymi jej matka raczyła się wieczorami, strugając damę, choć wystarczył zaledwie jeden kieliszek; czy raczej, w przypadku jej drogocennej, kryształowej zastawy, kielich, by chrapała na sofie ze zmierzwionym lokiem. Butelka nie miała korka, a nakrętkę owiniętą banderolą. Wpierw, wpatrywała się zaskoczona w szklanki, które Ivo postawił na blacie. Spodziewała się eleganckich kieliszków, ale jeśli wypiła już tanie piwo z puszki, na murku obok przystanku, to z pewnością też mogła wypić tanie wino ze szklanki. Wzruszyła więc ramionami i nalała bordowego trunku do wysokich szklanek.
Penny nie próbowała nawet się schylać, by napawać się aromatem zapachów.
Te, same uderzyły w nią odorem sfermentowanej wiśni, a do blondynki wróciło wspomnienie jej matki, która czasem chuchała jej upojonym oddechem w twarz, wygłaszając swoje nieprzychylne komentarze. Nawet nie mrugnęła, nie wspominając o piciu, kiedy blondyn wypił całą szklankę na hejnał. Przyglądała mu się przez chwilę z rozbawieniem malującym się na twarzy, bo nie wyglądał wcale na uraczonego smakiem wiśniowego trunku. Ostrożnie upiła więc delikatny łyk, niemal natychmiast wyginając usta w grymasie niezadowolenia. Nie spodziewała się smaku drogiego, wykwintnego wina, jednak uczucie palenia w przełyku i tak ją zaskoczyło.
- Za nas, panie nieznajomy - zaśmiała się tylko lekko, zaciskając palce na szklance. Nieprzejęta nadal poważnie brzmiącymi obietnicami końca czegoś, stanęła obok blondyna, bok przy boku, opierając się łokciami o blat i wpatrując jak jego wprawione palce, pieczołowicie maczały warzywa w panierce.
-Mogę ci pomóc? - spytała wreszcie, choć mówiąc to już poczęła wyciągać rękę do leżącej gdzieś z boku deski samotnej pieczarki, chwytając ją, nim Ivo zdążył ją powstrzymać. W jednej dłoni trzymała szklankę z resztą wiśniowego wina, którego ostry posmak wciąż czuła w buzi, zaś druga powędrowała nad garnuszek z rozgrzanym olejem, upuszczając do niego warzywo. Pieczarka utopił się z charakterystycznym bulgotaniem, a Penny natychmiast straciła nią zainteresowanie, wpychając palce do buzi i zlizując z nich panierkę.
-Uwielbiam twoje jedzenie, zawsze jest takie pyszne- zachwyciła się, wychylając się znów, by zajrzeć do garnka.
Postawa Penelope wyraźnie złagodniała. Nie emanowała już skrywanym gdzieś głęboko żalem, bo ten nagle przestał być ważny. Liczyło się to, że w tym właśnie momencie czuła się naprawdę dobrze. Kąciki jej ust drżały ciągle, kiedy zerkała znad swojej szklanicy na skupioną twarz Ivo. Zapragnęła nawet, by udzielił mu się jej dobry nastrój i trąciła go lekko biodrem, unosząc brew z błyszczącym, rozanielonym spojrzeniem.
- Weź się uśmiechnij trochę - nakazała, wbijając mu delikatnie palec między żebra. Nagłą śmiałość wyżłopała ze swojej szklanicy.
Penelope dopiła swojego drinka, z grymasem na twarzy zerkając na dno naczynia. Zaraz, odstawiła szklankę, zdejmując bawełniany sweter, w którym nagle było jej zbyt gorąco. Biały podkoszulek być może nie był tak elegancki, ale Penny wyjątkowo się tym nie przejmowała. Nieeleganckie wydawało się też picie wina, które ewidentnie nie leżakowało w ciemnej piwnicy winiarni latami, tylko niemal od razu trafiło na sklepową półkę. Było inne. Nie tak wykwintne, ale za to zabawniejsze. Penny nie degustowała, a naprawdę piła, co wyraźnie malowało się już na jej twarzy. Wiśniowy trunek wyraźny był w błyszczącym spojrzeniu i wypiekach na polikach. Nie zamierzała jednak poprzestać na jednym i zaraz rozlała resztę butelki do szklanek. Wyjątkowo szybko sięgnęli dna.