you can put me together and throw me against the wall, don't you stop loving me
: 20 lut 2024, 22:12
trigger warning
post może zawierać treści dotyczące seksu, przemocy (w tym seksualnej) i/lub uzależnień
Pracy, zobowiązań, kolejnych lotów na drugi koniec świata, wiecznego niedoczasu, tęsknoty, samotności, snu w nieswoim łóżku, śniadań jedzonych z obcymi ludźmi, innych obcych ludzi interesujących się tym co ma na sobie, albo z kim aktualnie sypia. Spotkań towarzyskich również miała po kokardę i tym razem również by jakoś całkiem zgrabnie odmówiła, gdyby nie namawiała jej na to Grace. A potem Dick. Takim oto sposobem dała się w manewrować w urocze popołudnie w towarzystwie swojej szwagierki. Nawet jeszcze biednej Magdy nie zobaczyła, a już była jej towarzystwem zmęczona.
Magda jak na Magdę przystało była za to w szczytowej formie. Dziewczyna zdecydowanie musiała sprzedać diabłu duszę (albo i jeszcze co innego), ale mając trójkę dzieci, etat w rodzinnej kancelarii, fundację i jej upierdliwego, rodzonego brata za męża, wyglądała wręcz doskonale. Ainsley miała do niej jakąś niewytłumaczalną słabość, a może po prostu znała realia i nawet nie próbowała walczyć z jej polskim temperamentem? W taki oto sposób skończyła w domu swoich rodziców, w gabinecie jej ojca a Magdy teścia, przeszukując szafki w poszukiwaniu wzorów pism procesowych. Bo przecież ciężko było wpaść na to, by znaleźć jej w Google, prawda? Jedna szafka za drugą, szuflada za szufladą, plik za plikiem, strona za stroną. Rozlewała wino, ziewała zawzięcie ale wracała do swojego jakże pasjonującego zajęcia, mając nieodparte wrażenie, że tak naprawdę szukają czegoś innego.
Richard Remington.
Nazwisko Richard Remington na papeterii kancelarii Atwoodów okazywało się dla szanownej małżonki zainteresowanego najwyraźniej wystarczającym zaproszeniem, bo nie zastanowiła się nawet nadmiernie nad tym co to, skąd to i po co to, a zaczęła czytać. Nie bez kozery mawiają, że ciekawość bywa pierwszym stopniem do piekła, bo wystarczyło tak właściwie kilka słów a poczuła, że kręci się jej w głowie. Albo, że to wszystko to jakiś pieprzony, cholernie popieprzony żart. Zgarnęła te papiery do siebie, tak, jakby w ten sposób mogła zapewnić, że nigdy nikt więcej ich nie przeczyta.
Wyszła z domu. Nie pamiętała nawet czy przeprosiła Magdę, czy się z nią pożegnała. Na autopilocie wsiadła do swojego samochodu i po prostu ruszyła, nie zwracając nawet uwagi na to, że po raz pierwszy w historii prowadzi po alkoholu. Zatrzymała się dopiero gdzieś w połowie drogi, na samym środku Carnelian Land. Zupełnie jakby się ocknęła, ale to chyba wizja rychło zbliżającego się ataku paniki skutecznie sprowadziła ją na ziemię. Z auta wysiadła tak gwałtownie, że omal z niego nie wypadła, prosto w jakiś rów po środku niczego. Było jej okropnie niedobrze i pewnie gdyby tylko cokolwiek tego dnia zjadła, właśnie zwracałaby zawartość żołądka, zamiast tego jednak zdecydowanie zbyt bliska była hiperwentylacji. Rozglądała się na boki, chyba próbując się uspokoić. Ściemniało się, ona była drobną blondynką na jakimś pieprzonym australijskim końcu świata i omal nie zaczęła się histerycznie śmiać do myśli, że to jedna z tych sytuacji, w których dziewczyny natrafiają na tych najbardziej okrutnych psychopatów, o czym potem można przeczytać w lokalnym dzienniku. Powinna się bać? Dobre sobie. Z jednym sypiała i tytułowała go mężem, zapewniając nie tak dawno temu przed ołtarzem, że nie opuści go aż do śmierci. Nie roześmiała się. Rozbeczała się jak dziecko.
Nie wiedziała ile płakała. Minutę, dziesięć, może godzinę. W końcu zabrakło jej już chyba i łez, i tchu, i siły. Nie, tej ostatniej znalazła w sobie wystarczająco by ponownie zapakować tyłek do samochodu i nawet przejechać pozostały kawałek drogi, nie powodując przy tym żadnego wypadku. Prawie, bo przed dom zajechała z takim impetem, że omal nie wjechała wprost w zderzak samochodu jej męża. J e j m ą ż. Niedorzecznie wręcz uwielbiała w ten sposób mówić o Dicku, a teraz przełykała te słowa jak najbardziej gorzką z możliwych pigułek. Wysiadła, po czym chyba automatycznie podeszła sprawdzić czy oby na pewno obyło się bez szkód. Znowu zachciało się jej śmiać. Wolała rozpieprzyć ten pieprzony zderzak, niż własne małżeństwo.
Wróciła się jednak po teczkę, dopiero z nią w dłoni weszła do domu.
Zatrzymała się zaraz za drzwiami. Zupełnie nagle poczuła się tak, jakby ten dom w tej jednej chwili przestał być jej, przestał być ich. Zatrzymała się w miejscu tak, jakby coś zatrzymywało ją tam siłą, dopiero po chwili ruszyła wgłąb.
- Dick? - zawołała, kierując się w stronę czegoś, co pewnego pięknego dnia miało być kuchnią, dodatkowo poza sypialnią i łazienką będąc póki co jedyną względnie umeblowaną przestrzenią. Teczkę rzuciła na blat wyspy, sama zakręciła się wyciągając najpierw kieliszki, potem whisky, na końcu lód, przy okazji hałasując chyba najbardziej jak się dało. Zatrzymała się chwilę, nasłuchując czy jej zawołanie cokolwiek dało. Cisza. Rozlała dwa drinki, oparła się nonszalancko o blat i poczekała jeszcze chwilę.
- Dick!! - to już był ton, którego chyba jej mąż nie znał i normalnie nie byłaby z tego powodu cholernie dumna, ale najwyraźniej nie mogła być również dumna z tego, że wyszła za mąż za człowieka, który był w stanie skatować dziewczynę w ciąży, a inną zgwałcić, więc w głębokim poważaniu miała teraz wszelkie konwenanse.