#1 Gdzie zakopać zięcia?
: 09 lip 2021, 20:36
/ start!
Chyba każda rodzina ma jakąś swoją wewnętrzną tradycję. Jedni spędzają razem soboty. Inni nie poruszają pewnych spraw, aż z czasem nawarstwia się ich tyle, że praktycznie przestają już ze sobą rozmawiać. Jest też rodzina Westbrook. Oni również mieli swoje zwyczaje. Jednym z nich były wspólne kolacje. Wiadomo, nie zawsze się to udawało, bo czasem albo ona, albo mąż, musieli zostać w pracy, ale kiedy tylko Olivia była w domu, zawsze przygotowywała kolację. I to nie byle jaką! Szykowała tyle jedzenie, że spokojnie mogłaby wykarmić nim połowę mieszkańców miasta. Mąż mówił jej czasem, że przesadza, ale jak miała nie gotować, skoro nigdy nie było wiadomo, czy wieczorem nie wpadnie do nich któreś z dzieci? Może nawet z kimś? Jak wyglądałby pusty stół? Jak wyglądałaby ona, jako gospodyni, gdyby nagle okazało się, że zabrakło jednej porcji? Musiała być gotowa na wszystko!
Dziś było podobnie. Niby byli sami, niby miała zjeść tylko z mężem, ale i tak przygotowała się co najmniej tak, jakby każde z dorosłych dzieci miało przyjść z paczką równie dorosłych znajomych oraz gromadką dzieci. Co poradzić? Liv już taka była i Stanley nie miał wyjścia - musiał ją kochać.
- ... i wtedy ona powiedziała, że nigdy więcej już tu nie przyjdzie, więc zwolniło nam się miejsce dla jednego rezydenta - skończyła swoją opowieść o tym, jak to jedna młoda lekarka nie wytrzymała psychicznie pracy z trojaczkami-wcześniakami. Lubiła to, że z małżonkiem zawsze mogła porozmawiać o tym, jak wyglądał jej dzień i wiedziała, że on doskonale rozumiał niektóre jej rozterki. Rozumiał też, że kolacja oznacza nakrywanie do stołu i nie protestował, kiedy prosiła go o pomoc. Postanowiła, że zjedzą dziś na tarasie, więc to właśnie tam trzeba było wszystko porozstawiać.
A wracając do tytułowego pytania...
- Przyjdę w tym tygodniu do twojego gabinetu, żeby oficjalnie zacząć szukać kogoś na to wolne miejsce. No i... Wiesz, tak myślałam... Może zaprosimy w niedzielę Lisbeth i Remy'ego? Bo pani Carter z końca ulicy przedstawia mi ostatnio swoją przyszłą synową. To przemiła dziewczyna, wiesz? Jest fryzjerka. Myślisz, że powinnam zrobić coś z włosami?
Kobiety. Nikt nie potrafi przemycić jednej informacji w natłoku wszystkich innych tak, jak one.
Stanley Westbrook
Chyba każda rodzina ma jakąś swoją wewnętrzną tradycję. Jedni spędzają razem soboty. Inni nie poruszają pewnych spraw, aż z czasem nawarstwia się ich tyle, że praktycznie przestają już ze sobą rozmawiać. Jest też rodzina Westbrook. Oni również mieli swoje zwyczaje. Jednym z nich były wspólne kolacje. Wiadomo, nie zawsze się to udawało, bo czasem albo ona, albo mąż, musieli zostać w pracy, ale kiedy tylko Olivia była w domu, zawsze przygotowywała kolację. I to nie byle jaką! Szykowała tyle jedzenie, że spokojnie mogłaby wykarmić nim połowę mieszkańców miasta. Mąż mówił jej czasem, że przesadza, ale jak miała nie gotować, skoro nigdy nie było wiadomo, czy wieczorem nie wpadnie do nich któreś z dzieci? Może nawet z kimś? Jak wyglądałby pusty stół? Jak wyglądałaby ona, jako gospodyni, gdyby nagle okazało się, że zabrakło jednej porcji? Musiała być gotowa na wszystko!
Dziś było podobnie. Niby byli sami, niby miała zjeść tylko z mężem, ale i tak przygotowała się co najmniej tak, jakby każde z dorosłych dzieci miało przyjść z paczką równie dorosłych znajomych oraz gromadką dzieci. Co poradzić? Liv już taka była i Stanley nie miał wyjścia - musiał ją kochać.
- ... i wtedy ona powiedziała, że nigdy więcej już tu nie przyjdzie, więc zwolniło nam się miejsce dla jednego rezydenta - skończyła swoją opowieść o tym, jak to jedna młoda lekarka nie wytrzymała psychicznie pracy z trojaczkami-wcześniakami. Lubiła to, że z małżonkiem zawsze mogła porozmawiać o tym, jak wyglądał jej dzień i wiedziała, że on doskonale rozumiał niektóre jej rozterki. Rozumiał też, że kolacja oznacza nakrywanie do stołu i nie protestował, kiedy prosiła go o pomoc. Postanowiła, że zjedzą dziś na tarasie, więc to właśnie tam trzeba było wszystko porozstawiać.
A wracając do tytułowego pytania...
- Przyjdę w tym tygodniu do twojego gabinetu, żeby oficjalnie zacząć szukać kogoś na to wolne miejsce. No i... Wiesz, tak myślałam... Może zaprosimy w niedzielę Lisbeth i Remy'ego? Bo pani Carter z końca ulicy przedstawia mi ostatnio swoją przyszłą synową. To przemiła dziewczyna, wiesz? Jest fryzjerka. Myślisz, że powinnam zrobić coś z włosami?
Kobiety. Nikt nie potrafi przemycić jednej informacji w natłoku wszystkich innych tak, jak one.
Stanley Westbrook