Alice nie miała pojęcia, co przyniesie im przyszłość. Starała się żyć chwilą. Pragnęła jednak dalej iść przez życie u boku Damiena. Kochała go i był jej bardzo bliski. Alice miała mnóstwo obaw. Wiedziała, że powinna wyznać mu całą prawdę. Bała się, jak Damien zareaguje, kiedy powie mu o swoich zamiarach, które ostatecznie były tylko chwilowe. Odkąd zorientowała się, że naprawdę się zakochała, skończyła swoją grę. Nie chciała już nikogo skrzywdzić. Nie sądziła, że sama tak bardzo utrudni sobie życie. Zachowała się nagannie i miała tego pełną świadomość. Gdyby mogła, cofnęłaby czas i wszystko rozegrałaby inaczej.
Na twarzy Alice przez cały czas był obecny uśmiech. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była taka szczęśliwa. Minione lata były dla niej trudne. Przez długi czas była pogrążona w głębokim smutku. Opłakiwała stratę nienarodzonego dziecka, a później narzeczonego. Kilka miesięcy temu w jej życiu znów pojawiło się słońce, a tym słońcem był Damien. Willoughby rozumiał ją lepiej, niż ktokolwiek inny. Łączyły ich nie tylko wspólne doświadczenia, ale też podejście do życia. Na początku Alice myślała, że dzieląca ich różnica wieku może być przeszkodą, ale na co dzień w ogóle tego nie odczuwała. Czasem trudno było jej uwierzyć w to, że dzieliło ich aż osiem lat. Dalej upierała się, że Damien nie wyglądał na czterdziestolatka.
— Jestem pewna że poradzi sobie w życiu. Swoją drogą masz jakieś plany na jej urodziny? — zapytała wyraźnie zaciekawiona. Alice chciała być obecna w życiu Hope. Było to dla niej ważne. Chciała, aby pewnego dnia stali się rodziną. Oczywistym dla niej było to, że córka Damiena stanie się jej częścią.