I hear my body calling
: 11 lut 2024, 18:54
W głowie Ainswortha irracjonalnie brzmiały jego własne myśli, ale jednak musiał przyznać sam przed sobą, że w ostatnim czasie to zwykła zmiana w Shadow dawała mu najwięcej spokoju. Wbrew pozorom podawanie drinków szemranym typom, użeranie się z pijanymi pannami i węszenie za plecami groźnego gangstera przynosiły mu odpoczynek od tysiąca głupich i skomplikowanym problemów jakie sam sobie zorganizował. Jeszcze bardziej rozkoszował się chwilą przerwy, gdy w samotności mógł spalić papierosa i nie rozmawiać, ani nie widzieć się z nikim. Naprawdę zaczynał tracić kontrolę nad każdym aspektem swojego życia i nie wiedział, czy za moment nie będzie musiał się w popłochu ewakuować z miasta ciągnąc za sobą niczego nie świadomych bliskich. Wolał nawet nie poddawać się takim rozważaniom, a jednak coraz częściej zaglądał do swojego magazynu odkładając na czarną godzinę coraz większą ilość gotówki. Co więcej, chociaż sam bał się tego co robił, wiedząc jaką niesie to za sobą symbolikę to pokusił się o wyrobienie kilku fałszywych dokumentów dla ważnych dla niego osób. Miał jednak szczerą nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mu skorzystać z przygotowanych zabezpieczeń.
W każdym razie, tamtej letniej nocy po prostu rozkoszował się chwilą ciszy. Smak palonego tytoniu wypełniał jego usta, a w uszach dudniła przytłumiona muzyka dochodząca z klubu. Nawet nie chciał sięgać po telefon, aby nie pozwalać fali stresujących doznań dobrać się do jego świadomości w razie, gdyby odczytał na ekranie jakieś mało przyjemne powiadomienie. Właśnie dopalał jednego papierosa i sięgał po kolejnego, aby jeszcze przez moment pobyć poza Shadow, gdy dosłyszał jakiś hałas. W zasadzie nie powinien się dziwić temu, że coś w tym miejscu wydawało mu się podejrzane. Dla własnego dobra zwykły Kowalski nigdy nie powinien węszyć dalej podejrzewając, że przy klubie dzieje się coś nieodpowiedniego, ale Jasper do takich osób nie należał. Zamarł się w pół ruchu i ostatecznie zamiast odpalić sobie papierosa ostrożnie skierował się w stronę ogrodzenia, gdzie za niezbyt wysokim, drewnianym płotem znajdowały się śmietniki. Nie chciał, aby jego obecność kogokolwiek zainteresowała, więc starał się być niewidoczny, ale dla pewności wymacał dłonią chwyt pistoletu. Wreszcie wyjrzał ostrożnie ponad ogrodzeniem spodziewając się dostrzec tam jakiś ludzi Nathaniela, ewentualnie nakryć kogoś na dokonywaniu mało szlachetnych aktów, ale ku swojemu zaskoczeniu raczej nie miał czego się obawiać, bo kolejny żebrak szukający resztek alkoholu w przyklubowym śmietniku nie wyglądał na żadne zagrożenie. Jasper wyśmiał samego siebie za to jakim tajniackim krokiem podchodził tego człowieka, po czym podszedł bliżej i z niemałym impetem uderzył w metalową ścianę kontenera.
- Prędzej się naćpasz od zużytych strzykawek, aniżeli znajdziesz tam jakieś chlanie! Wypieprzaj stąd - fuknął, po czym asekuracyjnie odszedł na kilka kroków i sięgnął po papierosa czekając aż jego skipowiec wynurzy się ze śmietnika.
mia ginsberg
W każdym razie, tamtej letniej nocy po prostu rozkoszował się chwilą ciszy. Smak palonego tytoniu wypełniał jego usta, a w uszach dudniła przytłumiona muzyka dochodząca z klubu. Nawet nie chciał sięgać po telefon, aby nie pozwalać fali stresujących doznań dobrać się do jego świadomości w razie, gdyby odczytał na ekranie jakieś mało przyjemne powiadomienie. Właśnie dopalał jednego papierosa i sięgał po kolejnego, aby jeszcze przez moment pobyć poza Shadow, gdy dosłyszał jakiś hałas. W zasadzie nie powinien się dziwić temu, że coś w tym miejscu wydawało mu się podejrzane. Dla własnego dobra zwykły Kowalski nigdy nie powinien węszyć dalej podejrzewając, że przy klubie dzieje się coś nieodpowiedniego, ale Jasper do takich osób nie należał. Zamarł się w pół ruchu i ostatecznie zamiast odpalić sobie papierosa ostrożnie skierował się w stronę ogrodzenia, gdzie za niezbyt wysokim, drewnianym płotem znajdowały się śmietniki. Nie chciał, aby jego obecność kogokolwiek zainteresowała, więc starał się być niewidoczny, ale dla pewności wymacał dłonią chwyt pistoletu. Wreszcie wyjrzał ostrożnie ponad ogrodzeniem spodziewając się dostrzec tam jakiś ludzi Nathaniela, ewentualnie nakryć kogoś na dokonywaniu mało szlachetnych aktów, ale ku swojemu zaskoczeniu raczej nie miał czego się obawiać, bo kolejny żebrak szukający resztek alkoholu w przyklubowym śmietniku nie wyglądał na żadne zagrożenie. Jasper wyśmiał samego siebie za to jakim tajniackim krokiem podchodził tego człowieka, po czym podszedł bliżej i z niemałym impetem uderzył w metalową ścianę kontenera.
- Prędzej się naćpasz od zużytych strzykawek, aniżeli znajdziesz tam jakieś chlanie! Wypieprzaj stąd - fuknął, po czym asekuracyjnie odszedł na kilka kroków i sięgnął po papierosa czekając aż jego skipowiec wynurzy się ze śmietnika.
mia ginsberg