: 03 lut 2024, 22:07
- Dobrze wiesz, co kusi mnie najbardziej. – Zerknęła w dół na duże wycięcie w dekolcie od kamizelki, co miało sugerować wybór deseru. – O ile zostało ci jeszcze trochę siły. – Po całym męczącym dniu, po którym Beverly zasłużyła na odpoczynek. Nie wątpiła jednak, że kobieta potrafiła wykrzesać z siebie energię, co Margo z chęcią wykorzysta choćby na szybkie acz intensywne zbliżenie dające upust ciału i temu co w nim najbardziej napięte. Jakiś czas temu przekonały się, że w ich przypadku to działało. Miały więc alternatywę na długą grę wstępną i jeszcze dłuższe dopieszczanie się, na które nie zawsze był czas. Miały obowiązku, pracę i jedna z nich posiadała dziecko. Szybki seks był wręcz zbawieniem, o ile w ogóle wychodził i dawał satysfakcje obu osobom. W ich przypadku tak było, więc czemu by z tego nie skorzystać?
Wargami zaczepiła o te drugie zaledwie je muskając. Odczekała sekundę i ponowiła próbę, z której znów zrezygnowała tym samym podburzając Beverly do pewniejszego działania, co odczuła na udzie. Tę dłoń sunącą po nodze aż do pośladka, do którego dzięki sukience Strand miała bardzo dobry dostęp.
Bertinelli uśmiechnęła się pod nosem i już bez ceregieli złączyła ich usta w pocałunku.
Wiedziała, że Bev mogła być zmęczona, ale czymże byłby ten dzień bez zwieńczenia go przyjemną bliskością? Bez intymnego zapieczętowania nie tylko oficjalnego nazwania się parą, ale także wolności, którą Strand zyskała dzięki rozwodowi?
Nie było wręcz mowy aby tego nie zrobiły. Aby nie skonsumowały swoistego nowego początku i zarazem (być może) nastania względnego spokoju.
- Kolejna część deseru – zapowiedziała idąc z dwoma talerzykami odziana jedynie w znalezione niedawno majtki i zarzuconą naprędce marynarką Beverly, którą na moment pozostawiła samą na kanapie. Jeszcze nie przełamała się na tyle aby paradować przy kobiecie kompletnie nago. Nie. To nie nagość była problemem a oczywiście blizna, którą jeszcze nie umiała świecić na prawo i lewo. Uważała jednak, że i tak było lepiej, nawet jeśli znów dziś klepnęła Bev w rękę, kiedy ta zbliżyła się w znajome okolice. Na wszystko przyjdzie pora i oby do tego czasu Strand nie obraziła się za te ciągłe okrywanie się czym popadnie byleby nikt zbyt długo nie patrzył na pozostawioną przez ogień maszkarę.
Jeden z talerzyków podała w ręce towarzyszki zanim usiadła obok na kanapie. Dziś znów zaryzykowały seksem na widoku. Całe szczęście Joe dziś nie planował wrócić do domu albo postanowił wejść do pokoju przez okno.
- Trochę dużo go zrobiłam – stwierdziła patrząc na ciasto na swoim talerzyku. – Jeśli masz kogo nim poczęstować to się nie krępuj. – Może Beverly odwiedzi swoich kolegów z pracy? – Jeśli nie, to zawiozę je do szpitala. – Lekarze na pewno jej podziękują, co jednak nie oznaczało, że zamierzała rozdać całe ciasto. Było go jednak tak dużo, że sama biedna Strand na pewno go nie przeje. – Od jutra zaczynam nocne zmiany. – Nawiązała do wzmianki o szpitalu. Do tej pory, w trakcie pomocy Beverly w powrocie do zdrowia ominą ją ten zaszczyt koczowania po nocy w pracy. Nastał jednak ten czas i.. – Nie będę zbyt pomocna w ciągu dnia. – W trakcie którego głównie będzie odsypiać. – Poradzisz sobie? Widzę, że jest już lepiej, ale muszę to usłyszeć od ciebie. – Z jednej strony na to liczyła a z drugiej obawiała się, że jeśli Beverly czuła się lepiej, to ona już nie była tutaj potrzebna. – Nie chciałabym ci też przeszkadzać. Żebyś nie musiała chodzić na palcach z myślą, że mnie obudzisz. – Skrzywiła się, bo nie lubiła w sobie tego całego rozsądku. – Może po prostu na ten czas wrócę do mieszkania? – Zasugerowała bardzo ostrożnie nieświadomie nadając temu ramy czasowe. Znowu to zrobiła. Najpierw mówiła o paru dniach nocowania u Strand, co zamieniło się w tygodnie a teraz zapowiedziała, że owszem wróci do siebie, ale tylko na czas pracy na nocki. A potem co? – A potem i tak wrócę tutaj. – No właśnie. – U mnie będzie tłok. – Jak zapowiedziała, zamierzała przenocować u siebie wszystkich gości a to oznaczało zajęcie wszystkich łóżek i kanapy. – Oczywiście, o ile mnie przyjmiesz. Nie chciałabym się wpraszać. – Tak bezczelnie jak to właśnie zrobiła, choć jej „i tak wrócę tutaj” nie było takie pewne i stanowcze, jakby coś nakazywała.
Wargami zaczepiła o te drugie zaledwie je muskając. Odczekała sekundę i ponowiła próbę, z której znów zrezygnowała tym samym podburzając Beverly do pewniejszego działania, co odczuła na udzie. Tę dłoń sunącą po nodze aż do pośladka, do którego dzięki sukience Strand miała bardzo dobry dostęp.
Bertinelli uśmiechnęła się pod nosem i już bez ceregieli złączyła ich usta w pocałunku.
Wiedziała, że Bev mogła być zmęczona, ale czymże byłby ten dzień bez zwieńczenia go przyjemną bliskością? Bez intymnego zapieczętowania nie tylko oficjalnego nazwania się parą, ale także wolności, którą Strand zyskała dzięki rozwodowi?
Nie było wręcz mowy aby tego nie zrobiły. Aby nie skonsumowały swoistego nowego początku i zarazem (być może) nastania względnego spokoju.
- Kolejna część deseru – zapowiedziała idąc z dwoma talerzykami odziana jedynie w znalezione niedawno majtki i zarzuconą naprędce marynarką Beverly, którą na moment pozostawiła samą na kanapie. Jeszcze nie przełamała się na tyle aby paradować przy kobiecie kompletnie nago. Nie. To nie nagość była problemem a oczywiście blizna, którą jeszcze nie umiała świecić na prawo i lewo. Uważała jednak, że i tak było lepiej, nawet jeśli znów dziś klepnęła Bev w rękę, kiedy ta zbliżyła się w znajome okolice. Na wszystko przyjdzie pora i oby do tego czasu Strand nie obraziła się za te ciągłe okrywanie się czym popadnie byleby nikt zbyt długo nie patrzył na pozostawioną przez ogień maszkarę.
Jeden z talerzyków podała w ręce towarzyszki zanim usiadła obok na kanapie. Dziś znów zaryzykowały seksem na widoku. Całe szczęście Joe dziś nie planował wrócić do domu albo postanowił wejść do pokoju przez okno.
- Trochę dużo go zrobiłam – stwierdziła patrząc na ciasto na swoim talerzyku. – Jeśli masz kogo nim poczęstować to się nie krępuj. – Może Beverly odwiedzi swoich kolegów z pracy? – Jeśli nie, to zawiozę je do szpitala. – Lekarze na pewno jej podziękują, co jednak nie oznaczało, że zamierzała rozdać całe ciasto. Było go jednak tak dużo, że sama biedna Strand na pewno go nie przeje. – Od jutra zaczynam nocne zmiany. – Nawiązała do wzmianki o szpitalu. Do tej pory, w trakcie pomocy Beverly w powrocie do zdrowia ominą ją ten zaszczyt koczowania po nocy w pracy. Nastał jednak ten czas i.. – Nie będę zbyt pomocna w ciągu dnia. – W trakcie którego głównie będzie odsypiać. – Poradzisz sobie? Widzę, że jest już lepiej, ale muszę to usłyszeć od ciebie. – Z jednej strony na to liczyła a z drugiej obawiała się, że jeśli Beverly czuła się lepiej, to ona już nie była tutaj potrzebna. – Nie chciałabym ci też przeszkadzać. Żebyś nie musiała chodzić na palcach z myślą, że mnie obudzisz. – Skrzywiła się, bo nie lubiła w sobie tego całego rozsądku. – Może po prostu na ten czas wrócę do mieszkania? – Zasugerowała bardzo ostrożnie nieświadomie nadając temu ramy czasowe. Znowu to zrobiła. Najpierw mówiła o paru dniach nocowania u Strand, co zamieniło się w tygodnie a teraz zapowiedziała, że owszem wróci do siebie, ale tylko na czas pracy na nocki. A potem co? – A potem i tak wrócę tutaj. – No właśnie. – U mnie będzie tłok. – Jak zapowiedziała, zamierzała przenocować u siebie wszystkich gości a to oznaczało zajęcie wszystkich łóżek i kanapy. – Oczywiście, o ile mnie przyjmiesz. Nie chciałabym się wpraszać. – Tak bezczelnie jak to właśnie zrobiła, choć jej „i tak wrócę tutaj” nie było takie pewne i stanowcze, jakby coś nakazywała.