Nie wiedziała czym sobie zasłużyła na to, żeby spotkać Salmę. Znały się stosunkowo krótko, ale Morgan bez zawahania postawiłaby Hemmings w top 3 osób, które najbardziej jej pomogły. W sumie to mogłaby to zawęzić nawet tylko do top 2, bo Cece dała jej dach nad głową i przyjaźń, a Salma dała jej pracę, przyjaźń i zrozumienie i tą całą otoczkę dzięki, której Morgan czuła, że nie jest oceniana przez pryzmat błędów i zbrodni jakie popełnił jej ojciec. Nawet jakby ostatecznie Salma nie była w stanie zaproponować jej pracy, to Morgan by tam przychodziła zamiatać podłogę za darmo. Chociażby po to, żeby przebywać w otoczeniu, które sprawia, że ona sama czuła się lepiej ze sobą.
-
Dziękuję. – Mimo, że sama nie czuła się, że jest wspaniała to jednak miło było usłyszeć coś takiego. –
Niby to wiem, ale i tak mam jakieś dziwne zboczenie, że chciałabym, żeby ten świat był lepszym miejscem i robiąc coś takiego robię sobie nadzieję, że coś w tym kierunku działam. – Wiedziała, że świata nie zmieni. A przynajmniej w pojedynkę. Chciała jednak zostawić jakieś dobre wrażenie przynajmniej po sobie. Tym bardziej, że jej stary już i tak zjebał opinię jej rodzinie. Matka też za bardzo w tym kierunku nie pomogła. Benedict też. Chociaż on to przynajmniej wrócił i coś próbował naprawić.
-
Na pewno ci opowiem. – Obiecała. Akurat nie miałaby problemu, żeby otworzyć się przed Salmą. Gdyby Morgan miała sekrety typu bycie seryjnym mordercą, to jakimś cudem ze wszystkiego wyspowiadałaby się Salmie. Nawet nie miałaby do niej pretensji, gdyby ostatecznie podkablowała ją policji. To ten viby Hemmings, czujesz, że chcesz jej opowiedzieć o wszystkim. Teraz jednak Morgan nie chciała o tym mówić, bo nie chciała być lokalną Debbie Downer.
-
Jezu. Mam dokładnie to samo! – Aż złapała Salmę za ramię, bo naturalnie poczuła ulgę, że nie jest sama w tym dziwnym zachowaniu. –
Raz miałam wrażenie, że mam dziwne plamy na rękach i obudziłam się z drzemki i zamiast sprawdzić te plamy na rękach to zaczęłam to wszystko googlować i nie mogłam nic znaleźć, więc założyłam, że po prostu jestem jakimś dziwnym przypadkiem i umrę szybko. Dopiero po chwili spojrzałam na te ręce i ogarnęłam, że żadnych plam nie ma. Musiałam mieć dziwny sen i nie za bardzo ogarnęłam. – Pokręciła głową na swoją głupotę. –
A ostatnio? Miałam taką rozkminę… po pracy poszłam sobie na smoothie, do tej kawiarni naprzeciwko siłowni. No i wyszłam sobie z tej kawiarni i stały gołębie, więc je odgoniłam, bo się ich boję i poleciały sobie na okna bloku naprzeciwko. I akurat jechała karetka, więc stałam i się gapiłam na tą karetkę, ale zerknęłam przy okazji na gołębie i one też się gapiły i dopadła mnie taka rozkmina… czy te gołębie jak widzą taką karetkę to wiesz… jeden szturcha drugiego i mówi „patrz, coś się odjebało u ludzi”? Czy tak robią? I jeżeli tak to czy mają wyjebane czy na przykład polecą za tą karetką, żeby sprawdzić co się odjebało? Bo wiem, że są ludzie, którzy by tak zrobili gdyby mogli. – Zawsze się cieszę jak wkradam w posty
moje życiowe rozkminy i ludzie nie wiedzą, że to ja jestem tak pojebana, a nie moje postacie, hehe. Teraz ty już też wiesz, ale Ty też wiesz o Macieju Kuli i Adrianie i Fabienie, więc jest gorzej XD
-
Okej… to jest świetne pytanie. Sprawdzałaś? Jakie są teorie? Bo ja mam swoją własną na ten temat. – Sama nigdy o tym nie pomyślała, ale już wiedziała, że na jakiś czas, to jak zwijane są naleśniki zostanie jej rzymskim imperium. No chyba, że Salma jej przekaże satysfakcjonujące rozkminy i Morgan będzie mogła spać spokojnie.
-
Nie mam nic przeciwko temu. – Uśmiechnęłą się i nawet otworzyła ramiona gotowa na przytulenie. Ale w sumie to nie czekała na krok ze strony Salmy tylko sama podeszła i ją przytuliła. Potrzebowała tego, a skoro Salma wyraziła chęć to Morgan uznała, że jak najbardziej może to zrobić. Najwyżej dostanie po pysku. Poza tym ona też chciała Salmę przytulić, żeby jej podziękować za wszystko tym gestem. –
Teraz jest mnie łatwiej przytulać, bo mam dostęp do bieżącej wody. – Zażartowała chociaż nie było aż tak źle z tym myciem się. Miała przecież dostęp do morza i do tych pryszniców, z których możesz korzystać, żeby się opłukać po kąpieli w morzu. Nie wiem czy mają jakąś profesjonalną nazwę. –
Myślę, że mewy szybko ogarnęły, że mam refleks i mogłabym sobie urządzić z nich ucztę. – Miała łuk i strzały. Upolowanie takiego bydlaka nie byłoby problemem. Oczywiście tego nie robiła, bo nie była dzika, ale gdyby nie miała wyboru, to raczej odezwałby się instynkt przetrwania.
-
Katniss jest pod moją osobistą opieką. – Wiedziała, że będąc takim szczurowatym stworzeniem, jest narażona na bycie zmiażdżoną… właściwie przez każde inne stworzenie żyjące pod dachem Cece i Morgan. –
Oczywiście. Od razu cię zaproszę na oglądanie kóz i krów. A jestem pewna, że Cece coś takiego sprowadzi, bo ciągle rozwija tą farmę. – Dobrze, że Cece nie była na tyle dziwna, żeby
każde zwierzę wprowadzać do domu. Morgan raczej nie chciałaby mieszkać pod jednym dachem z końmi, krowami i świniami. Równie dobrze mogłaby wtedy nadal mieszkać pod gołym niebem. Kochała zwierzęta, ale jednak były pewne granice.
Nachyliła się nad telefonem Salmy, żeby spojrzeć na zdjęcie. Uśmiech momentalnie zniknął jej z twarzy. –
Co do… – Przeniosła wzrok na Hemmings, a później znowu na zdjęcie. –
To jest prawdziwe? – Wskazała palcem na telefon. –
To jest rzeczywiście ogromne. – Nawet nie mogła zwalić tutaj winy na perspektywę. Psy były wielkie. Nawet ja nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. –
Mogłaś na luzie na nie siadać i jeździć jak na koniu. – Pewnie byłyby zmęczone, ale za to miałyby tą dodatkową aktywność. Chociaż fanką takiego traktowania zwierząt Morgan nie była. Ona by wolała, żeby to pies wsiadł na nią i ona by go gdzieś podwiozła na plecach. –
Widzę, że nic się nie zmienia i dla ludzi zwierzęta to nadal akcesoria. – Aż się wzdrygnęła na myśl, że ludzie serio robią coś takiego zwierzętom. –
Jak już kogoś uratujesz to daj znać. Poznamy twojego psa z moimi i pozwolimy im pohasać na farmie. I to nie takiej gdzie ostatecznie wszystkie trafiają po śmierci. – Na takiej, z której jeszcze do nich wrócą. Chociaż czasami jak widziała jak Pies i Katniss (i często Elżbieta) biegają po terenach farmy, to była pewna, że są najszczęśliwszymi zwierzakami na świecie. Chociaż równie dobrze mogła być w błędzie i jej zwierzęta po prostu uciekały przed wszystkożerną Elą.
-
Ekstra! – Ucieszyła się, że będzie mogła sobie postrzelać z łuku i może nawet uda jej się zarazić Salmę swoją pasją. –
Nawet nie musimy szukać. Cece zorganizowała mi przestrzeń. Mam ustawione tarcze i cele także jest bezpiecznie. No i nawet zwierzęta się tam nie pałętają, więc nikt nie zostanie ranny. – O to Morgan to się nawet nie martwiła jakby biegało tam stado antylop, które zabiły Mufasę, ona zawsze trafiała do celu. Aż szkoda, że nie była mężczyzną, bo wtedy mogłaby używać tego żartu w paru innych kontekstach, eh.
-
Nie mam z tym problemu. Po piwie człowiek sika, ma gazy i ogólnie źle się czuje. – Jak po każdym w sumie alkoholu jak człowiek nie umie pić. A Morgan to raczej nie umiała. Ale to dlatego, że nigdy nie miała okazji nauczyć się pić, bo nie była imprezową dziewczyną. Teraz nadrabiała i na szczęście nie sponiewierała się jakoś bardzo. –
Jestem za kolorowymi drinkami. Jesteśmy damami i zasługujemy na coś eleganckiego. – Piwo nie było eleganckie. A tanie, kolorowe drinki z supermarketu? Jak najbardziej. Morgan zaczęła wsadzać jakieś drinki do koszyka. Nie patrzyła na smaki. Bazowała na ładnych kolorach, bo przecież o to chodziło w tych drinkach, nie? Zerkała jednak na Salmę czy ta zgadza się z jej wyborami.
-
Zdrowe chipy z ziemniaków. – Potwierdziła, ale po drodze wzięła jeszcze żelki i precelki, bo kto wie… może będzie miała ochotę na przełamanie smaku. Jak już zakupiły wszystko to poszły do kasy i Morgan szybko rzuciła jakimś zwiniętym banknotem, żeby zaklepać możliwość zapłacenia. Skłamała trochę, że dostała napiwek na ostatnim pogrzebie. Nigdy nie dostała napiwku za płakanie, co było w sumie smutne, bo czasami naprawdę odwalała oscarowy płacz.