5.
: 22 sty 2024, 23:25
007.
Mimo tego, że kasa wpłynęła, Ronan nie mógł sobie pozwolić na to, żeby siedzieć i nic nie robić. Chciał Philomenie pomagać przy jej farmie, ale okazało się, że większość rzeczy miała tam już zrobione. Porobił jakieś niewielkie pierdoły, które akurat dla niego nie były zbyt absorbujące. Nic więc dziwnego, że zajął się remontowaniem domu dla Judith. Przynajmniej miał co robić i myślami nie uciekał do sytuacji związkowej, która wydawała mu się nieco posrana. Była pełna niedomowień i rzeczy niewypowiedzianych. Ronan nie był typem człowieka, który sobie lubił dopowiadać i wmawiać, ale no jak nie miał co robić, to niestety sobie dopowiadał.
W domu Judith siedział tak długo jak mógł sobie na to pozwolić. Przyjeżdżał wcześnie rano i wracał późnym wieczorem. Czasami nadal zatrzymywał się u Cat, a czasami wracał do Philly. Tam jednak nie czuł się swobodnie, więc preferował zostawanie u Cat i tłumaczył się tym, że skoro już tu jest to równie dobrze może spędzić czas z rodziną. Robił właśnie jakieś pomiary kiedy usłyszał podjeżdżające auto. Wyjrzał trochę i zobaczył, że to Judith. Uśmiechnął się na jej widok i pomachał na przywitanie. Nie mógł na razie mówić, bo w ustach trzymał przygryziony ołówek, którym zapisywał to co pomierzył.
- Cześć. – Powiedział w końcu, odłożył wszystko na bok i podszedł do niej, żeby ją przywitać uściskiem dłoni. – Mam dla ciebie dobrą wiadomość. – Oznajmił na dzień dobry i kiwnął głową, żeby za nim poszła. Poprowadził ją do łazienki, gdzie nacisnął spłuczkę, żeby mogła zobaczyć jak w kibelku leci woda (i to nawet czysta!). To samo zrobił podchodząc do prysznica. Włączył wodę, żeby jej pokazać, że wszystko działa. – Możesz się wprowadzić nawet dzisiaj. – Oznajmił. – Naprawiłem też poręcz. Już się tak nie kołysze, jest stabilnie i bezpiecznie. – No bo skoro miała pomieszkiwać na razie u góry, to musiał jej takie bezpieczeństwo zapewnić.