You've been gone for so long, I'm runnin' out of time
: 16 sty 2024, 22:27
Czerwone świata zatrzymują ją tuż przed skrętem na ulicę prowadzącą do szpitala. Wpatruje się beznamiętnie w drogę przed sobą, wciąż niepewna, czy powinna z nim rozmawiać. Po pierwsze, nigdy nie wyniknęło z tego nic dobrego, po drugie… Zastanawiała się ostatnio, czy nie ciąży na niej pewna część odpowiedzialności za to, co się z nim stało. W końcu zostawiła go w najmroczniejszym punkcie życia, bez słowa wytłumaczenia. Ratowała siebie i syna. Gdyby miała to zrobić jeszcze raz, znów wyszłaby z domu bez mrugnięcia okiem. Jeśli wizyty policji wzywanej przez m a r t w i ą c y c h się sąsiadów coraz głośniejszymi awanturami i coraz gorszym stanem pana Kempera dziecko wychowywałoby się bez rodziców. Jedno tkwiłoby w więzieniu z dożywotnim wyrokiem, drugie bez praw rodzicielskich zaliczałoby kolejne, przymusowe odwyki. Musiała uciec. Musiała go porzucić. Nie była mu nic winna. To powtarzała sobie, jak mantrę.
Laura kurczowo zaciska palce na kierownicy, kiedy z odrętwienia wyrywają ją klaksony samochodów za nią. Światło zdążyło zmienić się na zielone i znów na czerwone, a ona nie ruszyła z miejsca. Kiedy facet za nią trąbi jeszcze raz, przeciągając ten nieprzyjemny dźwięk, kobieta wystawia dłoń przez okno, żeby pokazać mu środkowy palec. A kiedy kierowca postanawia wysiąść z krzykiem skierowanym w stronę głupiej cipy, Harish rusza z piskiem opon na czerwonym, mamrocząc coś pod nosem, żeby się nie zesrał. Na takie wybryki pozwala sobie tylko, kiedy jest sama. W domu zachowuje się p r z y z w o i c i e, nie ma innego wyjścia.
Nie umówiła się, ale wydaje jej się, że Leander powinien mieć dziś dyżur. Tak naprawdę, nie umówiła się celowo. Nie chciała z nim rozmawiać więcej, niż to konieczne. Chciała to tez zrobić sama, bez Clarence’a, a doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie byłby zadowolony z jej wizyty w szpitalu. Może chciała też zrobić coś na przekór narzeczonemu? Wiek przedchrystusowy to idealna pora na okres spóźnionego buntu.
— Gdzie znajdę doktora Kempera? Jestem z nim umówiona na konsultację — pyta na recepcji, kiedy dociera już na piętro pediatrii. — Kemper? — powtarza, kiedy zostaje o to poproszona przez kobietę w niebieskim uniformie. — K jak Kolorado, E jak Eldorado, M jak Mama, P jak Pier… Pierniczki, E jak Egzekucja i R jak Resuscytacja. KEMPER — irytuje się, kiedy powtarza nazwisko po raz kolejny, a kobieta spokojnie informuje ją, że taki lekarz tu nie pracuje. Przygląda jej się przez chwilę, kiwa głową i odsuwa się bez słowa od lady.
Rusza do windy i w panice opuszcza oddział. Oszukał ją? Czy zdążyli go już wyjebać? Niepotrzebnie tu przychodziła. Niepotrzebnie… Pomysł, który wpada jej do głowy, powstrzymuje ją przed wyjściem z budynku. Skręca w stronę szpitalnej kafeterii, zamawia kawę i zajmuje jeden ze stolików. Wyciąga telefon i wystukuje krótką wiadomość „Jestem w szpitalu, przy okazji. Chciałabym z tobą porozmawiać. Znajdziesz 5 minut?” i wysyła ją do swojego byłego.
Jeśli ją oszukał to i tak zostanie stałym bywalcem tego obiektu – jako duch w kostnicy, kiedy już go zamorduje. Co jej za różnica, podwójne czy potrójne dożywocie.
Laura kurczowo zaciska palce na kierownicy, kiedy z odrętwienia wyrywają ją klaksony samochodów za nią. Światło zdążyło zmienić się na zielone i znów na czerwone, a ona nie ruszyła z miejsca. Kiedy facet za nią trąbi jeszcze raz, przeciągając ten nieprzyjemny dźwięk, kobieta wystawia dłoń przez okno, żeby pokazać mu środkowy palec. A kiedy kierowca postanawia wysiąść z krzykiem skierowanym w stronę głupiej cipy, Harish rusza z piskiem opon na czerwonym, mamrocząc coś pod nosem, żeby się nie zesrał. Na takie wybryki pozwala sobie tylko, kiedy jest sama. W domu zachowuje się p r z y z w o i c i e, nie ma innego wyjścia.
Nie umówiła się, ale wydaje jej się, że Leander powinien mieć dziś dyżur. Tak naprawdę, nie umówiła się celowo. Nie chciała z nim rozmawiać więcej, niż to konieczne. Chciała to tez zrobić sama, bez Clarence’a, a doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie byłby zadowolony z jej wizyty w szpitalu. Może chciała też zrobić coś na przekór narzeczonemu? Wiek przedchrystusowy to idealna pora na okres spóźnionego buntu.
— Gdzie znajdę doktora Kempera? Jestem z nim umówiona na konsultację — pyta na recepcji, kiedy dociera już na piętro pediatrii. — Kemper? — powtarza, kiedy zostaje o to poproszona przez kobietę w niebieskim uniformie. — K jak Kolorado, E jak Eldorado, M jak Mama, P jak Pier… Pierniczki, E jak Egzekucja i R jak Resuscytacja. KEMPER — irytuje się, kiedy powtarza nazwisko po raz kolejny, a kobieta spokojnie informuje ją, że taki lekarz tu nie pracuje. Przygląda jej się przez chwilę, kiwa głową i odsuwa się bez słowa od lady.
Rusza do windy i w panice opuszcza oddział. Oszukał ją? Czy zdążyli go już wyjebać? Niepotrzebnie tu przychodziła. Niepotrzebnie… Pomysł, który wpada jej do głowy, powstrzymuje ją przed wyjściem z budynku. Skręca w stronę szpitalnej kafeterii, zamawia kawę i zajmuje jeden ze stolików. Wyciąga telefon i wystukuje krótką wiadomość „Jestem w szpitalu, przy okazji. Chciałabym z tobą porozmawiać. Znajdziesz 5 minut?” i wysyła ją do swojego byłego.
Jeśli ją oszukał to i tak zostanie stałym bywalcem tego obiektu – jako duch w kostnicy, kiedy już go zamorduje. Co jej za różnica, podwójne czy potrójne dożywocie.