Przypadki chodzą po ludziach
Zwykle przychodził do pracy w jakichś elegantszych spodniach i marynarce, ale ostatnio były tak nieprzytomne upały, że nieraz kusiło go, żeby przyjść w samych gaciach. Tego jednak zrobić nie mógł, więc ograniczył się tylko do dżinsów i t-shirta, w których zwykle chodził też prywatnie, po godzinach. Trudno, najwyżej będzie dziś wyglądał mniej profesorsko, niż zwykle.
Dzień zaczął się jak każdy inny: pospiesznie wypita kawa, jazda na uczelnię, kilka wykładów... wreszcie nadeszła upragniona przerwa obiadowa, podczas której Ethan mógł zaszyć się na zapleczu swojej pracowni z włączoną klimatyzacją i odpocząć. Rozwalił się na fotelu, mając otwarte drzwi, dzięki czemu widział, co dzieje się na korytarzu i przy okazji dawał tym znać studentom, że gdyby potrzebowali jego pomocy, to mogą przyjść. Wszystko szło zwykłym, nieco sennym (zwłaszcza przez to gorąco) trybem, kiedy nagle za drzwiami mignęła mu znajoma sylwetka. Oczywiście wiedział, że Priam jest w Australii i że studiuje na tym uniwersytecie, ale do tej pory nie miał okazji się z nim spotkać; nie odzywał się też do niego w nieznacznej obawie, że chłopak każe mu spadać, bo pomyśli, że Ethan przyjechał tutaj go pilnować. I po części miałby rację, choć głównym powodem nie był młodszy brat, tylko potrzeba ucieczki od tej całej polityki - już i tak za dużo smutnych panów się wokół niego kręciło. Teraz jednak, gdy zobaczył brata, zerwał się z miejsca i pobiegł za nim, zanim w ogóle się zastanowił, co właściwie chce mu powiedzieć. To był impuls, z którego zdał sobie sprawę dopiero dogoniwszy Priama i stanąwszy naprzeciw niego.
- Cześć, brat - przywitał się z uśmiechem - Dawno się nie widzieliśmy.
Priam Lloyd-Haskell