Po ostatniej rozmowie z Fancescą, Booker postanowił ruszy w końcu ze swoim życiem. Może i kierował się nieco kiepskimi pobudkami, robiąc raczej wszystko, by pożałować gwałtowności, ale naprawdę potrzebował nie myśleć o niej tak dużo. A niestety — odkąd tylko się na nią natknął — to stale siedziała mu w głowie, nie zamierzając wcale jego myśli opuścić. Było to nie tylko irytujące, czyi męczące, ale przede wszystkim bolesne. Tęsknił za nią do tego stopnia, że nawet nie potrafiłby tego logicznie przedstawić słowami, a żałował swojej decyzji tak, że gotów byłby żałośnie błagać ją o kolejną szansę, gdyby istniał cień szansy na powodzenia.
Po kilku próbach Booker coraz mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że aplikacje randkowe odrobinę go przerastają. Starał się robić selekcję, wybierając rzecz jasna tylko kobiety, z którymi — po matchu — rozmawiało mu się wystarczająco dobrze, by widział szansę na spotkanie. Nie chciał jednak w nieskończoność wymieniać się wiadomościami. Dwukrotnie jednak jego pośpiech okazał się złym doradcą, bo nie zdążył, jeszcze na etapie aplikacji, odkryć, że kobieta, z którą rozmawiał, była kompletną wariatką.
Pri wydawała się całkiem okej — nawet jeśli wiadomość o kąpielówkach sprawiła, że na chwilę się zawahał. Pogoda nie rozpieszczała na tyle, że wypad nad wodę, czy basen, nie wydawał się wcale złym pomysłem. Dlatego przystał na propozycję randki, nie drążąc za bardzo tego, co miała konkretniej w głowie.
Ruszył na miejsce, z włączoną lokalizacją. Miał nadzieję, że odszukanie jej w tłumie nie będzie trudne, a zdjęcia, którymi podzieliła się na profilu, faktycznie należały do niej. Podobnie jak pies, który przecież także przykuł uwagę Bookera. Na szczęście jednak okazało się, że faktycznie, Pri wyglądała jak kobieta, z którą ostatnio wymienił kilka słów, więc podszedł do niej, uśmiechając się nawet w ramach powitania.
— No hej, to jakie plany? — zapytał, chcąc, by go wprowadziła w szczegóły. Niby wybił sobie już z głowy myśl o basenie, ale może miała jeszcze jakieś niespodzianki, którymi chciałaby się z nim podzielić.
— Bo brzmiałaś co najmniej tajemniczo — przyznał z rozbawieniem. Nie dodał nawet, że tym sposobem analizował nawet przez chwilę, czy nie powinien jej jednak odmówić, w obawie o swoje życie. Wyglądała jednak całkiem miło dla oka, więc pozostaje wierzyć, że miało to przełożenie na jej charakter i wcale nie zamierzała go mordować w żadnym razie.