: 06 sty 2024, 21:24
Oszukiwanie się, że wszystko jest okej było świetnym rozwiązaniem. Naprawdę, Franky też bardzo chętnie z niego korzystała w różnych momentach swojego życia. Problem niestety polegał na tym, że zawsze znajdowało się coś, przez co mleko się rozlało i jednak trzeba było się z tym bałaganem uporać — wziąć w końcu odpowiedzialność za to, jak wyglądało życie i zacząć je układać. Chyba właśnie stanęli w takim punkcie, w którym trudno było już udawać, że nie mają obydwoje bałaganu w życiu, który należy w końcu należy posprzątać Niestety, mimo że problem dotyczył ich obydwoje, to jednak każde musiało się zająć tym samo. I była to jedna z kwestii, która dość mocno ją przytłaczała. A przecież nie powinna. Słabo wpisywało się to w jej podejście Zosi Samosi i bycie super niezależną i samodzielną kobietą, która nikogo do szczęścia nie potrzebuje. Szybko się to wszystko rozjeżdżało.
Bycie frajerem, który potrafi odciąć się od uczuć tak rzeczywiście, a nie tylko tak sobie wmawiać, wydawało się niezwykle kuszące w tym momencie. Niestety chyba nikt nie miał instrukcji, jak to osiągnąć. U jednych zdawało się przychodzić to bardziej naturalnie (ale czy na pewno tak do końca, czy jednak po prostu dobrze udawali?), a u innych niestety nie chciało działać za bardzo. W przypadku Franky było to stosunkowo trudne. Bo chociaż już wyrosła z tego żałosnego altruizmu, w którym poświęcała swoje plany i marzenia, żeby inni byli szczęśliwi, to jednak nadal była człowiekiem, który się troszczy. Brakowało jej tego chyba nawet bardziej niż tego, żeby ktoś troszczył się o nią. Chociaż gdy robił to Booker też nie narzekała.
— Okej — pokiwała powoli głową i trudno było odgadnąć, czy w tym momencie przytakuje na to co mówił, bo akceptowała to wyjaśnienie, czy zgadza się, aby wpaść po te rzeczy i je odebrać. Na razie nie bardzo potrafiła zebrać myśli i jakoś się ustosunkować. Gdy odzyska rozsądek, może uzna, że nie ma to sensu. Skoro jeśli nie potrzebowała ani nie szukała tego, co u niego zostawiła, przez rok, to przecież nie było jej to potrzebne. A może wręcz przeciwnie, uzna że musi stawić temu czoła i zabrać wszystko, żeby zamknąć to ostatecznie i pójść dalej? Sama nie wiedziała.
— Okej — powtórzyła nieco automatycznie. — To znaczy… Nie wiem, może. Pomyślę — mruknęła nieco niewyraźnie, patrząc się na swoją pustą już szklankę. — To nie tylko dla nich może być trudne — wyjaśniła już zdecydowanie ciszej, nadal nie podnosząc na niego wzroku. Przez chwilę milczała, czując się w tym momencie jeszcze gorzej. Zrzucała to początkowo na samopoczucie psychiczne i emocjonalne, ale jednak chyba powoli docierało do niej, że to nie tylko to. Dlatego na jego pytanie pokręciła bardzo powoli głową, bo zdecydowanie, nie mogła pić już więcej.
— Chyba zwymiotuję — poinformowała go tylko, wciskając mu w dłoń swoją szklankę, a potem odwróciła się, aby szybkim krokiem udać się do wnętrza domu i dotrzeć do łazienki w której od razu postanowiła nawiązać stosunkowo bliski kontakt z muszlą klozetową, siadając na zimnych płytkach, co po powrocie z upalnego dworu sprawiło, że dostała gęsiej skórki. Nie było to jednak problemem, o którym myślała, skoro w tym momencie zwracała z siebie spore ilości wypitych płynów, bo być może z tego wszystkiego zapomniała, żeby zjeść coś poza śniadaniem rano.
booker alderson
Bycie frajerem, który potrafi odciąć się od uczuć tak rzeczywiście, a nie tylko tak sobie wmawiać, wydawało się niezwykle kuszące w tym momencie. Niestety chyba nikt nie miał instrukcji, jak to osiągnąć. U jednych zdawało się przychodzić to bardziej naturalnie (ale czy na pewno tak do końca, czy jednak po prostu dobrze udawali?), a u innych niestety nie chciało działać za bardzo. W przypadku Franky było to stosunkowo trudne. Bo chociaż już wyrosła z tego żałosnego altruizmu, w którym poświęcała swoje plany i marzenia, żeby inni byli szczęśliwi, to jednak nadal była człowiekiem, który się troszczy. Brakowało jej tego chyba nawet bardziej niż tego, żeby ktoś troszczył się o nią. Chociaż gdy robił to Booker też nie narzekała.
— Okej — pokiwała powoli głową i trudno było odgadnąć, czy w tym momencie przytakuje na to co mówił, bo akceptowała to wyjaśnienie, czy zgadza się, aby wpaść po te rzeczy i je odebrać. Na razie nie bardzo potrafiła zebrać myśli i jakoś się ustosunkować. Gdy odzyska rozsądek, może uzna, że nie ma to sensu. Skoro jeśli nie potrzebowała ani nie szukała tego, co u niego zostawiła, przez rok, to przecież nie było jej to potrzebne. A może wręcz przeciwnie, uzna że musi stawić temu czoła i zabrać wszystko, żeby zamknąć to ostatecznie i pójść dalej? Sama nie wiedziała.
— Okej — powtórzyła nieco automatycznie. — To znaczy… Nie wiem, może. Pomyślę — mruknęła nieco niewyraźnie, patrząc się na swoją pustą już szklankę. — To nie tylko dla nich może być trudne — wyjaśniła już zdecydowanie ciszej, nadal nie podnosząc na niego wzroku. Przez chwilę milczała, czując się w tym momencie jeszcze gorzej. Zrzucała to początkowo na samopoczucie psychiczne i emocjonalne, ale jednak chyba powoli docierało do niej, że to nie tylko to. Dlatego na jego pytanie pokręciła bardzo powoli głową, bo zdecydowanie, nie mogła pić już więcej.
— Chyba zwymiotuję — poinformowała go tylko, wciskając mu w dłoń swoją szklankę, a potem odwróciła się, aby szybkim krokiem udać się do wnętrza domu i dotrzeć do łazienki w której od razu postanowiła nawiązać stosunkowo bliski kontakt z muszlą klozetową, siadając na zimnych płytkach, co po powrocie z upalnego dworu sprawiło, że dostała gęsiej skórki. Nie było to jednak problemem, o którym myślała, skoro w tym momencie zwracała z siebie spore ilości wypitych płynów, bo być może z tego wszystkiego zapomniała, żeby zjeść coś poza śniadaniem rano.
booker alderson