: 25 sty 2024, 22:48
No kto wie, może jednak była? Albo łopatą, która daje człowiekowi w łeb i cóż.. potem coś tam się dzieje. No i hej, przecież właśnie tak było, dosłownie mu przyjebała, tylko że swoim autem. To na nią można zwalać winę za wszystko, co oczywiście Nico robił od zawsze. Jeśli ich światy się ze sobą zderzyły i kompletnie przez to zmieniły, to przecież ona uderzyła pierwsza, wina była po jej stronie więc. Prosta matma Nico Tribbianiego, zwal winę, zrób dobrą minę.
No i tak, ona była poukładaną panną z dobrego domu, robotem właściwie, a on neandertalczykiem. Gdyby mieli szukać swojej bajki wśród świata Disney’a, to pewnie by dostali albo Tarzana albo Zaplątanych. No ale nie ma co się oszukiwać, to że był z biednej i patologicznej rodziny. I to rodziło wiele problemów… cóż. I dla niego i dla świata.
- Ehe pani grzeczne sweterki zawsze w jednym stylu, spódniczka zawsze na taką samą, skromną długość - trochę teraz przesadzał kpiąc z niej, ale jeśli się skupi tylko na czasie szkolnym, to wtedy właśnie była taka super grzeczna, żadnych dekoltów, zbyt dopasowanych jeansów pewnie też nie nosiła. No skromna była.
- Szalona, jeszcze trochę i dojdziesz do pocałunku o północy… - mruknął, bo.. .no halo, nie, nie myślał o niczym takim, po prostu po niej cisnął, że bala się życia, więc pewnie o północy całowali ją tylko rodzice w czoło albo psiapsie w polik, z życzeniami, co nie. - Diabeł.. tak - przytaknął, bo właśnie tak powinna na niego patrzeć. Jak na diabła, który może zniszczyć jej anielskie skrzydła. I trochę się tak czuł, jak diabeł z łapami brudnymi od sadzy, który przecież nie może zniszczyć jej białej szaty…
- Tak tak, po potrąceniu kogoś samochodem, zawsze dobrze jest go przywiązać do krzesła i torturować. Psycholka - podsumował, oczywiście że wracając do tego co znane i sprawdzone. Nawet jeśli znał zupełnie inną stronę jej natury już teraz, tą bardziej niepewną, delikatną, zmysłową.. i kruchą. I niewinną. I super że psujesz nastrój wypinającymi się góralami, dzięki
- Albo strzelają sobie w łeb i wszystko się wali - podsumował smutno, bo nie widział w jaki sposób miałby jej dać.. jezu nie. Przecież nie. Nic nie chciał jej dawać, a ona nic nie chciała od niego otrzymywać. To było szaleństwo… dlatego chciał odejść i od tego uciec. Ale zatrzymał się na jej pytanie.
- A co? Organizujesz imprezę? - uniósł brwi - idę pić - ale dodał, zanim zdążyła go zaprosić, czy coś. Nie dodał z kim, nie dodał gdzie. Bo i po co.
No i tak, ona była poukładaną panną z dobrego domu, robotem właściwie, a on neandertalczykiem. Gdyby mieli szukać swojej bajki wśród świata Disney’a, to pewnie by dostali albo Tarzana albo Zaplątanych. No ale nie ma co się oszukiwać, to że był z biednej i patologicznej rodziny. I to rodziło wiele problemów… cóż. I dla niego i dla świata.
- Ehe pani grzeczne sweterki zawsze w jednym stylu, spódniczka zawsze na taką samą, skromną długość - trochę teraz przesadzał kpiąc z niej, ale jeśli się skupi tylko na czasie szkolnym, to wtedy właśnie była taka super grzeczna, żadnych dekoltów, zbyt dopasowanych jeansów pewnie też nie nosiła. No skromna była.
- Szalona, jeszcze trochę i dojdziesz do pocałunku o północy… - mruknął, bo.. .no halo, nie, nie myślał o niczym takim, po prostu po niej cisnął, że bala się życia, więc pewnie o północy całowali ją tylko rodzice w czoło albo psiapsie w polik, z życzeniami, co nie. - Diabeł.. tak - przytaknął, bo właśnie tak powinna na niego patrzeć. Jak na diabła, który może zniszczyć jej anielskie skrzydła. I trochę się tak czuł, jak diabeł z łapami brudnymi od sadzy, który przecież nie może zniszczyć jej białej szaty…
- Tak tak, po potrąceniu kogoś samochodem, zawsze dobrze jest go przywiązać do krzesła i torturować. Psycholka - podsumował, oczywiście że wracając do tego co znane i sprawdzone. Nawet jeśli znał zupełnie inną stronę jej natury już teraz, tą bardziej niepewną, delikatną, zmysłową.. i kruchą. I niewinną. I super że psujesz nastrój wypinającymi się góralami, dzięki
- Albo strzelają sobie w łeb i wszystko się wali - podsumował smutno, bo nie widział w jaki sposób miałby jej dać.. jezu nie. Przecież nie. Nic nie chciał jej dawać, a ona nic nie chciała od niego otrzymywać. To było szaleństwo… dlatego chciał odejść i od tego uciec. Ale zatrzymał się na jej pytanie.
- A co? Organizujesz imprezę? - uniósł brwi - idę pić - ale dodał, zanim zdążyła go zaprosić, czy coś. Nie dodał z kim, nie dodał gdzie. Bo i po co.