-
Mam. – Przyznała z uśmiechem, który z każdą chwilą się poszerzał. –
Ale oczywiście nie mogę mieć. A przynajmniej nie wypada mi mieć! – Jej dziadek był właśnie jednym z ulubionych pacjentów. Nie chciała jednak za bardzo tego przyznać, bo nie chciała, żeby Judith sobie pomyślała, że Gaia mówi to specjalnie, bo teraz ze sobą rozmawiają. –
No prawda. Nie powinnyśmy. Ale mimo wszystko, to choroba. – Wiedziała, że cokolwiek się działo z tymi ludźmi to nie zawsze byli w pełni świadomi tego co mówią. Nie miała do nich pretensji. Za to panowie, którzy na ulicy, albo w klubie kazali się kobietom uśmiechać? Ich spierdolenie nie było chorobą. –
Oczywiście, że tak. – Parsknęła rozbawiona, bo naturalnie uznała, że to pytanie to jakiś żarcik kosmonaucik. –
Ale, żeby nie było. Nie od pani dziadka. – Od niego też, ale nie będzie tej kobiecie psuć wizji o dziadku, którego musiała kochać. Gdyby go nie kochała to by go nawet nie odwiedzała, a jednak bywali tutaj regularnie.
-
Tak. Doskonale rozumiem tą frustrację. Jak byłam dzieckiem to mój dziadek też zaczął chorować. Pamiętam jak go odwiedzaliśmy i ja diametralnie stawał się osobą, której nie znaliśmy. Na szczęście, jakkolwiek to brzmi, zmarł dosyć szybko, więc złe wspomnienia nie zdążyły zastąpić tych dobrych. – Swoją wypowiedź zakończyła uśmiechem, żeby nie było, że sprzedaje tutaj jakieś smutne historie. W sumie ta była smutna, ale jednocześnie można było w niej znaleźć nieco pozytywnych nut. –
Pani dziadek dużo mówi o pani i pani siostrze. Jak was nie ma. Kojarzy też, że go odwiedzacie i was wyczekuje. – Tutaj nie kłamała, żeby pocieszyć Judith. Mówiła szczerze.
-
Nie dla mnie. – No ona to miała akurat lajcik. Dosłownie przychodziła tutaj, żeby się bawić ze staruszkami i spędzać z nimi czas. –
Ja jestem tylko animatorką. Bawię się z nimi, siedzę, organizuje im wieczory, albo jakieś zabawy dzienne. – No zależało od tego jaką miała zmianę. Czasami nawet miała nocki, ale to głównie po to, żeby pomóc koleżankom z ich zadaniami. W nocy staruszkowie sobie spali ogłuszeni lekami, lol. –
Nie ma na co narzekać. – Odparła rozkładając ramiona. Nie będzie się chwalić, że to ona sponsorowała ten ekspres, bo nie o to chodziło. Nawet niektórzy pracownicy nie wiedzą, że to ona. Wiedzą kim jest i że pracuje tu dla funu, ale jest tak lubiana, że ludziom to nie przeszkadza. A przynajmniej Gaia ma taką nadzieję.
-
Nie, nie. – Zaśmiała się. –
Po prostu rodziny do nas nie przychodzą z miłymi rzeczami do powiedzenia. Raczej przychodzą robić pretensje o cokolwiek. – Gaia swoimi środkami dała radę nieco podnieść standard tego domu spokojnej starości. Jak tutaj przyszła to to miejsce było ruiną, jedzenie było żałosne, ośrodek ledwo zipiał. Postanowiła jednak trochę zainwestować i wszyscy od razu byli bardziej zadowoleni. Załoga i pensjonariusze na pewno.
Przełożyła sobie kawkę w drugą rękę i uścisnęła dłoń kobiety. –
Gaia. – Przedstawiła się chociaż ta już znała jej imię. –
Pani jest tym lekarzem czy dziennikarką? – Zapytała zdradzając to, że co nieco o nich wie.