: 21 lut 2024, 22:02
- Bo nie jesteś do tego przyzwyczajona – podsumowała. Sprawdziła dziewczynę, więc wiedziała, jakie ta wcześniej miała życie, a to pozwoliło Vi oceniać asystentkę Lachlana. – Twoje dni nigdy tak nie wyglądały. Może czasami, ale sama przyznaj, że miałaś więcej wygody, komfortu i pieniędzy. – Mówiąc o ostatnim znacząco spojrzała na Deborah, która wcale nie musiała pytać o to, czy Ducette znała jej stan konta. – Ja.. – Zrobiła krótką pauzę, bo nie chciała mówić, że w przeciwieństwie do rozmówczyni nie miała wygody, komfortu i pieniędzy. – ..miałam inne życie. – Nie znała stabilizacji a chaos. Nagle po trzydziestu latach miałaby zacząć żyć inaczej? Oszalałaby. – Dlatego czułabym się „dojeżdżona” gdybym się ustabilizowała. – Uśmiechnęła się, bo nie chciała aby wyszło, że się użalała. Nie robiła tego. Po prostu w jasny i krótki sposób chciała pokazać, że doświadczyły różnych rzeczy, więc każda z nich oczekiwała od życia czegoś innego jednocześnie nie wyobrażając sobie żyć w sposób, w jaki robiła to ta druga. Tak już było. Ludzie często przyzwyczajali się do tego co znali i nie wyobrażali sobie zmiany (nawet patologiczne rodziny powielały schematy z pokolenia na pokolenie).
- Właśnie w tym rzecz, że mimo to bym nie wiedziała. Jak zauważyłaś słabo mi idzie komunikacja z ludźmi. – W co wliczało się również odczytywanie flirtów, których nie dostrzegała od razu. Po prostu nie zwracała na nie uwagi a sam komentarz o łydkach był formą zaczepnej gierki niż właściwym odczytaniem intencji Deborah. Żeby do Vi dotarło, że była podrywana to.. cóż, trzeba by jej powiedzieć o tym wprost. W innym wypadku, przy na przykład próbie puszczania jej oczka mogłaby uznać, że ktoś miał tiki nerwowe a przy robieniu „sexy miny” podejrzewałaby udar.
Uniosła szklankę w formie toastu w odpowiedzi na siarczyste – Wal się – i również krótko zaśmiała, bo takiego języka i jakże ostrego środkowego palca nie spodziewała się po panience Hill. Jeszcze parę takich akcji a Ducette uzna, że jednak żadnego kija w tyłku Deborah nie było, co na tę chwilę wydawało się niemożliwe (tak bardzo, jak spotkanie UFO).
- Przyznaje. Słabo to rozegrałaś. – Skrzywiła się, bo kwestię nazwiska jeszcze można było naprawić. Zmienić je znów i wtedy jeszcze trudniej byłoby powiązać niedoszłą adwokatkę z jej ojcem. Niestety nikt za nią studiów nie skończy, choć wyrobienie fałszywego dyplomu, a raczej znalezienie kogoś, kto zrobiłby to idealnie, nie stanowiło wielkiego problemu. Tylko, czy ktoś taki jak Hill z czystym sumieniem mógłby kłamać na ten temat?
- Moooże. – Wymieniła z Deborah długie spojrzenie. Na tyle intensywne aby dać jej do zrozumienia, że rozpoczęte studia miały znaczenie. Prześwietlono każdą kandydatkę na asystentkę Lachlana i choć przesiew był banalnie prosty to ostało się parę, których zalety należało nakreślić. Jako taka znajomość prawa przez Hill była jedną z nich, bo to coś co kiedyś być może mogło się przydać (chociaż nie musiało).
- Auć. – Przyłożyła dłoń do serca, które to niby ją zabolało. – To część mojej duszy. Miałabym się jej wyzbyć? – Ułożyła usta w przesadną podkówkę, jakby naprawdę cierpiała z powodu potencjalnej rezygnacji z włamań. – Oh, Debs. – Momentalnie przybrała naturalny wyraz twarzy i jakby nigdy nic tę samą dłoń, którą przykładała do serca, wyciągnęła w kierunku dziewczyny i kciukiem pogładziła jej policzek. – Gdybym się nie włamała, to nigdy byś ze mną nie porozmawiała. – Miałaby uwierzyć, że gdyby przyszła i grzecznie zapukała do drzwi, to Hill by ją wpuściła zapraszając na drinka? Wątpliwe. – A jeśli się martwisz, czy grzebałam ci w szufladzie z bielizną.. – Zabrała dłoń ponownie sięgając po szklankę. – ..to jeszcze nie. – jeszcze; słowo klucz. – To jak? Spróbujesz z nami mieszkać? Przynajmniej parę nocy. – Była mistrzem w zamianie tematu, ale nie po to aby zakończyć poprzedni, bo był krępujący. Ona po prostu nie znała taktu. Umykały jej niektóre niuanse i w trakcie rozmowy o jednym potrafiła zacząć mówić o drugim, jakby nie interesowało ją zdanie na poprzedni temat.
- Właśnie w tym rzecz, że mimo to bym nie wiedziała. Jak zauważyłaś słabo mi idzie komunikacja z ludźmi. – W co wliczało się również odczytywanie flirtów, których nie dostrzegała od razu. Po prostu nie zwracała na nie uwagi a sam komentarz o łydkach był formą zaczepnej gierki niż właściwym odczytaniem intencji Deborah. Żeby do Vi dotarło, że była podrywana to.. cóż, trzeba by jej powiedzieć o tym wprost. W innym wypadku, przy na przykład próbie puszczania jej oczka mogłaby uznać, że ktoś miał tiki nerwowe a przy robieniu „sexy miny” podejrzewałaby udar.
Uniosła szklankę w formie toastu w odpowiedzi na siarczyste – Wal się – i również krótko zaśmiała, bo takiego języka i jakże ostrego środkowego palca nie spodziewała się po panience Hill. Jeszcze parę takich akcji a Ducette uzna, że jednak żadnego kija w tyłku Deborah nie było, co na tę chwilę wydawało się niemożliwe (tak bardzo, jak spotkanie UFO).
- Przyznaje. Słabo to rozegrałaś. – Skrzywiła się, bo kwestię nazwiska jeszcze można było naprawić. Zmienić je znów i wtedy jeszcze trudniej byłoby powiązać niedoszłą adwokatkę z jej ojcem. Niestety nikt za nią studiów nie skończy, choć wyrobienie fałszywego dyplomu, a raczej znalezienie kogoś, kto zrobiłby to idealnie, nie stanowiło wielkiego problemu. Tylko, czy ktoś taki jak Hill z czystym sumieniem mógłby kłamać na ten temat?
- Moooże. – Wymieniła z Deborah długie spojrzenie. Na tyle intensywne aby dać jej do zrozumienia, że rozpoczęte studia miały znaczenie. Prześwietlono każdą kandydatkę na asystentkę Lachlana i choć przesiew był banalnie prosty to ostało się parę, których zalety należało nakreślić. Jako taka znajomość prawa przez Hill była jedną z nich, bo to coś co kiedyś być może mogło się przydać (chociaż nie musiało).
- Auć. – Przyłożyła dłoń do serca, które to niby ją zabolało. – To część mojej duszy. Miałabym się jej wyzbyć? – Ułożyła usta w przesadną podkówkę, jakby naprawdę cierpiała z powodu potencjalnej rezygnacji z włamań. – Oh, Debs. – Momentalnie przybrała naturalny wyraz twarzy i jakby nigdy nic tę samą dłoń, którą przykładała do serca, wyciągnęła w kierunku dziewczyny i kciukiem pogładziła jej policzek. – Gdybym się nie włamała, to nigdy byś ze mną nie porozmawiała. – Miałaby uwierzyć, że gdyby przyszła i grzecznie zapukała do drzwi, to Hill by ją wpuściła zapraszając na drinka? Wątpliwe. – A jeśli się martwisz, czy grzebałam ci w szufladzie z bielizną.. – Zabrała dłoń ponownie sięgając po szklankę. – ..to jeszcze nie. – jeszcze; słowo klucz. – To jak? Spróbujesz z nami mieszkać? Przynajmniej parę nocy. – Była mistrzem w zamianie tematu, ale nie po to aby zakończyć poprzedni, bo był krępujący. Ona po prostu nie znała taktu. Umykały jej niektóre niuanse i w trakcie rozmowy o jednym potrafiła zacząć mówić o drugim, jakby nie interesowało ją zdanie na poprzedni temat.