: 06 sty 2024, 20:08
To, że ich wspólna przyszłość była w rękach Trevisano było jednocześnie największym powodem do jego obaw. Gdyby wiedział, że Elise nie czuje strachu i ufa mu, że tego nie spieprzy – nie uwierzyłby jej w to. Jak mogła się nie bać, skoro dobrze wiedziała jaki był i jak ogromny miał talent do sabotowania ich małżeństwa? Sama to zresztą teraz powiedziała – może w innych słowach, ale jednak. Był nieodpowiedzialny i nierozsądny. Choćby nawet chciał – nie potrafił się nie zgodzić. Mimowolnie, ale też chyba zupełnie naturalnie spoważniał w tym punkcie ich rozmowy. Spojrzał na swój kieliszek z winem i lekko nim zakołysał. Wzburzony płyn obił się o szklane ścianki, a wzrok Logana wrócił do oczu żony. Nie spodziewał się, że zapyta o Paryż. Trochę liczył na to, że po prostu o tym zapomną, puszczą mimochodem i nie będą do tego wracać. Dlatego minęła chwila zanim w ogóle się odezwał. Wpatrywał się w Elise i niespiesznie upijał łyk ze swojego kieliszka. Mieli już za sobą jedną butelkę, więc nic dziwnego, że czuł się co nieco wstawiony, ale poza charakterystycznie błyszczącymi mu się ślepiami, raczej nie było po nim tego widać. – Myślę, że tak. Że dla mnie ślub z tobą coś zmienił. Ta świadomość… Że jesteś moja i tylko moja i nie spojrzysz już na nikogo, tak jak patrzysz na mnie… Wiem, że przed ślubem też tak było, ale dla mnie ta obietnica i ten kawałek metalu ma w sobie coś takiego… – podniósł dłoń, na której nosił ślubną obrączkę. – Co trudno mi wytłumaczyć, ale jest dla mnie ważne. Nie kocham cię bardziej, bo kochałem cię już wcześniej tak bardzo, że momentami aż czułem fizyczny ból, ale… Chyba po prostu jestem w tym próżny i lubię chwalić się światu, że to ja wygrałem główną nagrodę. To ja miałem w sobie to coś, co sprawiło, że powiedziałaś tak. – przyznał tak szczerze i otwarcie, jak tylko potrafił. Dopił też to co miał w kieliszku i sięgnął po stojącą obok butelkę. – Dlaczego zrezygnowałem… – zaczął, dolewając krwistoczerwonego trunku do kieliszka żony. – Nie wiem… Może dlatego, że nie do końca czułem, żebyś tego potrzebowała. Nie chciałem, żebyś musiała to robić dla mnie, bo ja tego chcę i ja tego potrzebuję. Chciałem, żebyśmy chcieli i potrzebowali tego oboje. Inaczej… To po prostu nie ma sensu. Taki plan. – podniósł wzrok do kobiecych tęczówek i lekko się do pani doktor uśmiechnął. Może ciut przepraszająco, choć przecież tak naprawdę nie było za co przepraszać. – Nie mówię tego z wyrzutem czy pretensją. Nie chcę, żebyś tak to odebrała. Po prostu… Zapytałaś, a ja nie umiem nie być z tobą szczery. Nawet jeśli robię nam tym krzywdę. – dodał swobodnie, wzruszając przy tym trochę bezradnie ramionami. Butelkę z winem w końcu odstawił na jej wcześniejsze miejsce, a sam podciągnął nogi do siebie, teraz też siadając, tak jak Elise – po turecku. Przez moment wpatrywał się w swój kieliszek. – Jestem nierozsądny. W pracy też? – zapytał w końcu, przechylając lekko łeb i łypiąc z ukosa na Debenham. Nie spinał się tym, po prostu chciał wiedzieć co myślała.
Elise Trevisano
Elise Trevisano