: 20 sty 2024, 14:23
Przyglądał jej się tak, jakby szukał w głowie odpowiedzi, na zadane pytanie. Zmrużył nawet nieznacznie oczy, przeciągając tę chwilę pełną ciszy, zanim wzruszył lekko ramionami — trochę złośliwie, bo wiedział, jak brzmiałaby odpowiedź i poniekąd domyślał się, co takiego chciałaby usłyszeć Fawn — w przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wykluczał, że to wyobraźnia i wypity alkohol zaczynał płatać mu lekkie figle.
— Możliwe — odparł krótko, nie odnosząc się nawet do konkretnej części jej wypowiedzi — pozwalając jej interpretować to dowolnie. Chciał trochę, żeby i jej wyobraźnie zadziałała, nie starając się jej jednocześnie podać wszystkiego na tacy. Upił trochę ze swojej szklanki w międzyczasie, wcale nie przejmując się tym, że głowę miał już pełną myśli, które wcześniej na pewno by się w niej nie pojawiły.
— Dobrze to słyszeć — powtórzył za nią, bo wcale nie przeszkadzała mu wizja, w której dostarczał jej trochę takiej gburowatości w życiu. Może powinien, bo wykluczało to nieznacznie poza granice, które w życiu stawiał — a których wcale nie miał zbyt dużo, więc tę garstkę jakoś starał się szanować. Uśmiechnął się z lekko pobłażliwie na jej słowa i pokiwał głową, jakby przyznawał jej rację w kwestii stworów z kolcami, ośmiornicy i wszystkiego tego, co jej się w głowie pojawiło. Problem tkwił jedynie w tym, że w tamtej chwili nie bardzo skupiał się już na ciągniętym temacie, a na samej Fawn, porzucając resztki rozsądku, który miał w głowie.
— Okej, to logiczne — przyznał, kiwając głową. Może odrobinę dramatyczne i przesadzone, ale akceptował jej tok myślenia. A potem podniósł się nagle ze swojego miejsca, skoro szklanka, którą nie tak dawno temu zamówił, była całkowicie pusta i przyjrzał jej się w skupieniu, jakby się zastanawiał — a mógłby, bo może wtedy nie powiedziałby tego, czego mówić nie powinien wcale.
— Może powinnaś, ale jeśli nie boisz się, to myślę, że mogę ci zaproponować, żebyś poszła ze mną, Fawn, jeśli masz ochotę. Na przykład do mnie — rzucił dość bezpośrednio i może odrobinę zbyt pewnie siebie. Wydawało mu się jednak, że nie był jedyną osobą, która pomyślała o tym, by przemienić wspólne picie we wspólne rozbieranie się. Mówił o tym jednak dość cicho nie dlatego, że taki z niego wstydliwy mężczyzna, ale po to, by barmani — którzy pewnie już znali Waldo z imienia — nie zwrócili na nich specjalnej uwagi. On miał gównianą reputację, ona nie musiała.
— Możliwe — odparł krótko, nie odnosząc się nawet do konkretnej części jej wypowiedzi — pozwalając jej interpretować to dowolnie. Chciał trochę, żeby i jej wyobraźnie zadziałała, nie starając się jej jednocześnie podać wszystkiego na tacy. Upił trochę ze swojej szklanki w międzyczasie, wcale nie przejmując się tym, że głowę miał już pełną myśli, które wcześniej na pewno by się w niej nie pojawiły.
— Dobrze to słyszeć — powtórzył za nią, bo wcale nie przeszkadzała mu wizja, w której dostarczał jej trochę takiej gburowatości w życiu. Może powinien, bo wykluczało to nieznacznie poza granice, które w życiu stawiał — a których wcale nie miał zbyt dużo, więc tę garstkę jakoś starał się szanować. Uśmiechnął się z lekko pobłażliwie na jej słowa i pokiwał głową, jakby przyznawał jej rację w kwestii stworów z kolcami, ośmiornicy i wszystkiego tego, co jej się w głowie pojawiło. Problem tkwił jedynie w tym, że w tamtej chwili nie bardzo skupiał się już na ciągniętym temacie, a na samej Fawn, porzucając resztki rozsądku, który miał w głowie.
— Okej, to logiczne — przyznał, kiwając głową. Może odrobinę dramatyczne i przesadzone, ale akceptował jej tok myślenia. A potem podniósł się nagle ze swojego miejsca, skoro szklanka, którą nie tak dawno temu zamówił, była całkowicie pusta i przyjrzał jej się w skupieniu, jakby się zastanawiał — a mógłby, bo może wtedy nie powiedziałby tego, czego mówić nie powinien wcale.
— Może powinnaś, ale jeśli nie boisz się, to myślę, że mogę ci zaproponować, żebyś poszła ze mną, Fawn, jeśli masz ochotę. Na przykład do mnie — rzucił dość bezpośrednio i może odrobinę zbyt pewnie siebie. Wydawało mu się jednak, że nie był jedyną osobą, która pomyślała o tym, by przemienić wspólne picie we wspólne rozbieranie się. Mówił o tym jednak dość cicho nie dlatego, że taki z niego wstydliwy mężczyzna, ale po to, by barmani — którzy pewnie już znali Waldo z imienia — nie zwrócili na nich specjalnej uwagi. On miał gównianą reputację, ona nie musiała.