I remember long ago another starry night like this
: 11 gru 2023, 00:15
Axel miał w życiu wiele słabości, których się nie wstydził. Potrafił zjeść tabliczkę czekolady trzema gryzami, wypić piwo na czas kiedy idzie na mecz i założy się z innym kibicem o kilka dolarów - tu nie wiedział czy słabość to piwo czy może hazard, lubił spoglądać w niebo i tworzyć historię z chmur. Jednak największą słabość Stone miał do zachodów słońca przy porcie. Już za dzieciaka uciekał z domu przez okno, aby kilka minut później znaleźć się na ulubionej ławce z batonikiem i rozkoszować się chwilą w ciszy i spokoju. Matka wtedy szalała z rozpaczy, rwała włosy z głowy i próbowała przetłumaczyć ojcu, że to wszystko jego wina, bo za dużo czasu spędza w pracy. Axel mógłby się z tym nawet zgodzić gdyby nie fakt, że rodzicielka siedząc w domu nie spędzała z synem nawet piętnastu minut dziennie, dlatego Stone zaczął się wymykać. Robił to na tyle często, że w porcie już go wszyscy znali, a przy okazji poznał inne dzieciaki, które nie miały łatwego dzieciństwa.
Trzy dni w tygodniu, zawsze o tej samej porze wychodził z psem na spacer i siadał na tej samej ławce co kilkanaście lat temu. Powrót do miasteczka był jednym z lepszych pomysłów na jakie wpadł ostatnimi czasy. Zatęsknił za tym spokojnym miejscem, za wspomnieniami i obietnicami jakie składał będąc w podstawówce. Tułaczka po świecie, a raczej jedynie po Australii, bo dalej nie było mu dane wyjechać nauczyła go, że człowiek nie docenia tego co ma na wyciągnięcie dłoni.
Lubił samotne życie, braku odpowiedzialność i zaangażowania, tego iż nie musi się przed nikim tłumaczyć. Wstawał kiedy chciał i zasypiał w momencie kiedy koguty zaczynały budzić innych. Tylko po części zaczynało mu czegoś brakować, jakiegoś elementu adrenaliny, bliskości, komuś komu można zaufać. Im był starszy tym dopadała go coraz większa samotność. Z zamyślenia wyrwał go Szczęściarz, który podbiegł do niego z piłką domagając się zabawy. Axel rzucił zabawkę od niechcenia, a ta niefortunnie odbiła się od wystającej gałęzi i poturlała w kierunku kobiety, która z zamiłowaniem spoglądała w płótno. Mężczyzna nie mógł dostrzec tego co było obiektem jej zainteresowania, ale zauważył w niej coś znajomego. Jakby powrót do przeszłości. Wstał powoli z ławki i skierował kroki w kierunku artystki z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- W tym miejscu trzeba mieć pozwolenie na handel dziełami sztuki. - Powiedział całkowicie poważny. - To wręcz karygodne, że jeszcze nie posiadamy do siebie numerów telefonu. - Ani na chwilę nie pozbył się powagi, ale w środku coś go zakołotało. Delikatne ciepło po lewej stronie klatki piersiowej. Nadzieja, że tego wieczora nie spędzi samotnie.
romeine h. simmons
Trzy dni w tygodniu, zawsze o tej samej porze wychodził z psem na spacer i siadał na tej samej ławce co kilkanaście lat temu. Powrót do miasteczka był jednym z lepszych pomysłów na jakie wpadł ostatnimi czasy. Zatęsknił za tym spokojnym miejscem, za wspomnieniami i obietnicami jakie składał będąc w podstawówce. Tułaczka po świecie, a raczej jedynie po Australii, bo dalej nie było mu dane wyjechać nauczyła go, że człowiek nie docenia tego co ma na wyciągnięcie dłoni.
Lubił samotne życie, braku odpowiedzialność i zaangażowania, tego iż nie musi się przed nikim tłumaczyć. Wstawał kiedy chciał i zasypiał w momencie kiedy koguty zaczynały budzić innych. Tylko po części zaczynało mu czegoś brakować, jakiegoś elementu adrenaliny, bliskości, komuś komu można zaufać. Im był starszy tym dopadała go coraz większa samotność. Z zamyślenia wyrwał go Szczęściarz, który podbiegł do niego z piłką domagając się zabawy. Axel rzucił zabawkę od niechcenia, a ta niefortunnie odbiła się od wystającej gałęzi i poturlała w kierunku kobiety, która z zamiłowaniem spoglądała w płótno. Mężczyzna nie mógł dostrzec tego co było obiektem jej zainteresowania, ale zauważył w niej coś znajomego. Jakby powrót do przeszłości. Wstał powoli z ławki i skierował kroki w kierunku artystki z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- W tym miejscu trzeba mieć pozwolenie na handel dziełami sztuki. - Powiedział całkowicie poważny. - To wręcz karygodne, że jeszcze nie posiadamy do siebie numerów telefonu. - Ani na chwilę nie pozbył się powagi, ale w środku coś go zakołotało. Delikatne ciepło po lewej stronie klatki piersiowej. Nadzieja, że tego wieczora nie spędzi samotnie.
romeine h. simmons