: 05 sty 2024, 19:00
Fakt, że teraz potrafiły dobrze bawić się w swoim towarzystwie, bez jakichkolwiek krzywych spojrzeń czy znaczących uwag, zakrawających o wypominanie przeszłości, był dość budujący. Były co prawda pijane i zjarane, ale Romy czuła się niesamowicie lekko nie tylko przez wszystkie używki, ale też tak po prostu, przy Priyance. Było to bardzo przyjemne, a ona nie zastanawiała się ani przez moment, czy przypadkiem nie powinna się tym martwić. Może nie samą lekkością, jaką w tym momencie czuła i brakiem nieprzyjemnego napięcia między nimi, ale tym, że z taką łatwością zapomniała właściwie o swoim chłopaku, który pozostał w oddali, grając w pijacką grę z resztą znajomych. Co prawda nie znaczyło to nic i nie sądziła, że Chester miałby cokolwiek przeciwko. Tak właściwie nie wiedział do końca o tym, jakie były uczucia Romy względem Priyanki — nigdy nie przyznała się nikomu, że była w niej zakochana dość mocno. Tak samo, jak nigdy też jemu nie powiedziała kocham Cię do tej pory, bo nie była pewna, czy to czuła. Była zauroczona i zakochana, to na pewno, ale dla niej te kwestie należało odrobinę rozdzielać. Bo można było przecież kogoś kochać i nie być w nim zakochanym, tak samo jak można było się zakochać, ale nigdy nie pokochać. Czy miało to sens? Dla niej wiele. Wolała jednak się nad tym nie zastanawiać. Po pierwsze dlatego, że była w nie najlepszej formie do tego. Po drugie dlatego, że ostatnie, co chciała w tym momencie rozkminiać to to, czy nie pakują się mniej lub bardziej świadomie w jakiś trójkąt miłosny, gdzie nie do końca wiadomo, co kto do kogo czuje. A po trzecie dlatego, że było jej zbyt miło, aby skupić się na czymkolwiek innym niż ich taneczna wyprawa.
— Wiele osób by się z tym nie zgodziło — nie powinna sobie ujmować, bo przecież ogromna ilość osób nie potrafiła spróbować rzeczy, które jedli tylko raz, źle przyrządzone i uznali, że są okropne albo w ogóle ich nie jedli, ale nie podobał im się kolor albo wygląd ogólnie, więc od razu je skreślali. — Co najdziwniejszego jadłaś w swoim życiu? — zapytała. Romy czuła się raczej otwartą na nowe smaki osobą, ale też właściwie nigdy nie miała okazji spróbować czegoś naprawdę dziwnego, jak robaki albo ser z larwami. Chociaż tego drugiego chyba by nie tknęła, była na to zdecydowanie za miękka. Ale smażone na głębokim oleju, chrupiące robaczki? To brzmiało już zdecydowanie bardziej zachęcająco. Chociaż oczywiście nie aż tak bardzo jak wspólny taniec w drodze po taco z Priyanką.
— Albo chociaż do części, a potem już niech poczta pantoflowa i legendy miejskie załatwią sprawy — zaproponowała po tym, jak przemyślała bardzo poważnie tę sprawę, kiwając z przekonaniem głową. — Inaczej potrzebny byłby nam Black Bolt, żeby wszyscy go usłyszeli, a jak wiadomo: to nie kończy się dobrze — lepiej nie ryzykować, że zamiast poinformować ludzi na świecie o wiadomości, którą chyba Romy już nieco zapomniała, to wszyscy by umarli. Byłby to tak zwany przypał.
— Tak, dokładnie. Ale znajdują się też różne, o których zapomniałam — jej mina mówiła dość jasno, że w tym momencie odkrywała różne zaskakujące rzeczy. — Dowiedziałam się na przykład, że kiedyś chciałam być syrenką i zamieszkać na rafie koralowej — poinformowała ją takim tonem, jakby co najmniej dokonała jakiegoś odmieniającego dzieje ludzkości odkrycia. — Tym bardziej nie mogę kopać śmietników — odetchnęła z ulgą, że tego nie zrobiła. — Wtedy rozsypują się śmieci, a śmieci niszczą rafę koralową — wyjaśniła jej swój tok rozumowania, który w sumie miał zadziwiająco dużo sensu. — Głupio niszczyć swój przyszły dom — to już mniej sensowne było, ale czy wyglądała, jakby się tym przejmowała? Ani trochę.
— Hmmm… dobrze. Ale nie możemy o tym zapomnieć, bo nie będę mogła spać ze stresu — że ktoś powiesi ją na choince, rzecz jasna. Była to przerażająca wizja, której zdecydowanie wolała uniknąć i w tym momencie uznała to za bardzo realne zagrożenie. A nie miała nawet obronnego psa, żeby ją przed tym uchronił. Ani królika. Króliki na pewno też mogą być obronne. — Możemy się kąpać na golasa w oceanie — oznajmiła po chwili pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy, chociaż szczerze mówiąc, to była przekonana, że nie mówi tego wcale na głos. — Czy to już jest grzeczne czy bardziej niegrzeczne? — zastanawiała się dalej, trochę uważając, że robi to w myślach. — Czy ja myślę, czy głośno myślę — spojrzała na Priyankę pytająco, a jej głos był zupełnie poważny, bo naprawdę chciała wiedzieć.
— Masz piękne włosy, więc mam nadzieję, że nie — zmarszczyła lekko nos i podeszła bliżej, aby trochę jej włosy podotykać i sprawdzić, czy nic tam nie ma. — Nie masz, na szczęście. Jakby się zaplątała, to musiałabyś je jeszcze obciąć — odetchnęła z ulgą. — Są też bardzo miękkie — podzieliła się z nią tym odkryciem, chociaż teraz już trzymała ręce przy sobie. Nie do końca chciała, ale uznała to za słuszne. — Nie jak puszek małej kaczuszki, tylko tak inaczej — czy było to istotne? Zapewne nie do końca, ale dla niej owszem.
— Dam, a Ty mi kalafiora? — uważała, że to całkiem uczciwa wymiana. I zapewne dobiły targu, a potem zamówiły jedzenie, dobierając do tego coś do picia i mogły tańczyć. Facet trochę się pod nosem podśmiechiwał, ale Romy uznała, że pogrozi mu palcem, jak będą odchodzić. Żeby nie dał im niedobrych tacosów, bo będzie przykro. Poza tym, skoro Pri na nią czekała, to oczywiście musiała czym prędzej do niej dołączyć.
priyanka nadir-mortensen
— Wiele osób by się z tym nie zgodziło — nie powinna sobie ujmować, bo przecież ogromna ilość osób nie potrafiła spróbować rzeczy, które jedli tylko raz, źle przyrządzone i uznali, że są okropne albo w ogóle ich nie jedli, ale nie podobał im się kolor albo wygląd ogólnie, więc od razu je skreślali. — Co najdziwniejszego jadłaś w swoim życiu? — zapytała. Romy czuła się raczej otwartą na nowe smaki osobą, ale też właściwie nigdy nie miała okazji spróbować czegoś naprawdę dziwnego, jak robaki albo ser z larwami. Chociaż tego drugiego chyba by nie tknęła, była na to zdecydowanie za miękka. Ale smażone na głębokim oleju, chrupiące robaczki? To brzmiało już zdecydowanie bardziej zachęcająco. Chociaż oczywiście nie aż tak bardzo jak wspólny taniec w drodze po taco z Priyanką.
— Albo chociaż do części, a potem już niech poczta pantoflowa i legendy miejskie załatwią sprawy — zaproponowała po tym, jak przemyślała bardzo poważnie tę sprawę, kiwając z przekonaniem głową. — Inaczej potrzebny byłby nam Black Bolt, żeby wszyscy go usłyszeli, a jak wiadomo: to nie kończy się dobrze — lepiej nie ryzykować, że zamiast poinformować ludzi na świecie o wiadomości, którą chyba Romy już nieco zapomniała, to wszyscy by umarli. Byłby to tak zwany przypał.
— Tak, dokładnie. Ale znajdują się też różne, o których zapomniałam — jej mina mówiła dość jasno, że w tym momencie odkrywała różne zaskakujące rzeczy. — Dowiedziałam się na przykład, że kiedyś chciałam być syrenką i zamieszkać na rafie koralowej — poinformowała ją takim tonem, jakby co najmniej dokonała jakiegoś odmieniającego dzieje ludzkości odkrycia. — Tym bardziej nie mogę kopać śmietników — odetchnęła z ulgą, że tego nie zrobiła. — Wtedy rozsypują się śmieci, a śmieci niszczą rafę koralową — wyjaśniła jej swój tok rozumowania, który w sumie miał zadziwiająco dużo sensu. — Głupio niszczyć swój przyszły dom — to już mniej sensowne było, ale czy wyglądała, jakby się tym przejmowała? Ani trochę.
— Hmmm… dobrze. Ale nie możemy o tym zapomnieć, bo nie będę mogła spać ze stresu — że ktoś powiesi ją na choince, rzecz jasna. Była to przerażająca wizja, której zdecydowanie wolała uniknąć i w tym momencie uznała to za bardzo realne zagrożenie. A nie miała nawet obronnego psa, żeby ją przed tym uchronił. Ani królika. Króliki na pewno też mogą być obronne. — Możemy się kąpać na golasa w oceanie — oznajmiła po chwili pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy, chociaż szczerze mówiąc, to była przekonana, że nie mówi tego wcale na głos. — Czy to już jest grzeczne czy bardziej niegrzeczne? — zastanawiała się dalej, trochę uważając, że robi to w myślach. — Czy ja myślę, czy głośno myślę — spojrzała na Priyankę pytająco, a jej głos był zupełnie poważny, bo naprawdę chciała wiedzieć.
— Masz piękne włosy, więc mam nadzieję, że nie — zmarszczyła lekko nos i podeszła bliżej, aby trochę jej włosy podotykać i sprawdzić, czy nic tam nie ma. — Nie masz, na szczęście. Jakby się zaplątała, to musiałabyś je jeszcze obciąć — odetchnęła z ulgą. — Są też bardzo miękkie — podzieliła się z nią tym odkryciem, chociaż teraz już trzymała ręce przy sobie. Nie do końca chciała, ale uznała to za słuszne. — Nie jak puszek małej kaczuszki, tylko tak inaczej — czy było to istotne? Zapewne nie do końca, ale dla niej owszem.
— Dam, a Ty mi kalafiora? — uważała, że to całkiem uczciwa wymiana. I zapewne dobiły targu, a potem zamówiły jedzenie, dobierając do tego coś do picia i mogły tańczyć. Facet trochę się pod nosem podśmiechiwał, ale Romy uznała, że pogrozi mu palcem, jak będą odchodzić. Żeby nie dał im niedobrych tacosów, bo będzie przykro. Poza tym, skoro Pri na nią czekała, to oczywiście musiała czym prędzej do niej dołączyć.
priyanka nadir-mortensen