Tak, uczucia z tamtego okresu wróciły wraz z ponownym pojawieniem się w jej życiu Romeine (i Chestera). Jako ledwie echo tego, czym dawniej były, ale okazało się, że nie zapomniała o nich tak całkowicie. Nie czuła już jednak żadnego wyrzutu w stosunku do ciemnowłosej piękności, która szła obok niej, ale nie powiedziała jej o tym nigdy. Kiedy jeszcze miały ze sobą styczność, zanim Romy opuściła Lorne Bay by udać się na studia lata temu, złość i ból pozostawały wciąż żywe w Priyance. Teraz, po jej powrocie, żadna z nich nie pchała się do tego by prowadzić rozmowy na temat wspólnej przeszłości, przebytych wówczas doświadczeń oraz innych połączeń między nimi, które zdążyły się wytworzyć w ostatnim czasie. Właściwie, prawie wcale ze sobą nie rozmawiały, poza zamienianiem garstki słów, kiedy były w towarzystwie innych ludzi. To, co się działo teraz, było ewenementem, odchyłem od normy, którą zdążyły wypracować w niemym porozumieniu. Ale bardzo przyjemnym, jak już zostało kilkakrotnie podkreślone. Takim, które ją cieszyło w sposób, którego w tej chwili nie potrafiła zidentyfikować, lecz nie zamierzała przystawać by próbować przyjrzeć się swoim emocjom i je rozpoznać. Wolała po prostu pozostawać w tej chwili i nie zastanawiać się jak to się potoczy ani dokąd ten wieczór je zaprowadzi.
—
W kwestii jedzenia to łatwe — sprostowała, nie łącząc wypowiedzi kobiety z całym tym zamieszaniem, które miało miejsce w szkole. Może by połączyła kropki, ale wypiła zbyt dużo alkoholu i potrzebowałaby znacznie bardziej prostolinijnego nawiązania by to uczynić. Zresztą, wówczas nie czuła się odważna. Ani nie postrzegała sposobu, w jaki sobie z tym wszystkim
poradziła w takim sam sposób jak panna Simmons. Nie widziała tam żadnej gracji i wdzięku. Wspominała to raczej jako przeprawę przez błoto na modłę tych wyścigów dla amatorów biegów z przeszkodami. Ostatecznie jednak ludzie przerzucili się na świeższe plotki, a Pri związała się na chwilę z Chesterem i miała czas by to błoto z siebie zmyć nim ruszyła z życiem dalej.
Roześmiała się szczerze na widok promiennego uśmiechu na twarzy Romy i jej namacalnego wręcz entuzjazmu. Połączenie to sprawiło, że serce Priyanki przyspieszyło i zrobiło jej się cieplej w środku. Nawet w najbardziej naburmuszonym wydaniu, bez cienia makijażu i po pięciu nieprzespanych nocach uznałaby Romeine za przepiękną, więc teraz już w ogóle mogła się zachwycać. I kiwać entuzjastycznie głową, bo miała to samo zdanie na temat silent disco. Jej krok również stał się bardziej taneczny, a choć nie zaczęła śpiewać pełną piersią, wciąż nuciła, żeby nie zgubiły wspólnego rytmu.
—
Do całego świata? — upewniła się, żeby zrozumieć rozmach, z jakim Simmons myślała o tym przedsięwzięciu. Nie miała nic przeciwko, rzecz jasna. Musiałby to by być ktoś odpowiedni, z bardzo donośnym głosem. Powinny głęboko przemyśleć tę kwestię i stworzyć listę stosownych kandydatów. Nie była tylko pewna czy ta chwila jest na to odpowiednia, bo w jej głowie zaczynało się robić dziwnie pusto. Wiedziała, że niedługo jakieś myśli przyjdą by ją na nowo zapełnić, ale będą miały one raczej mało wspólnego z… sensem i logiką. I kilkoma innymi epitetami również na pewno, ale te już nie przychodziły do niej przez wspomnianą wcześniej pustkę.
—
No, z choinki trudno Cię będzie ściągnąć — stwierdziła rzeczowym tonem kogoś, kto dużo rzeczy na czubek choinki nakładał. Co prawda zdejmowaniem zwykle zajmował się ktoś inny, ale to już był szczegół. —
Słusznie — przytaknęła jej. Nie było co kopać śmietników, tym bardziej, jeśli chciało się być damą. Romeine jej do tej roli nie pasowała, ale to była tylko jej opinia i nie miała zamiaru się z nią narzucać, przecząc marzeniom kobiety. —
Zgadzam się, jak tak robię to zostaje tam jeszcze mniej niż było — pokręciła głową, żeby jeszcze raz przetestować tę teorię. Rzeczywiście, więcej myśli wypadło, pozostawiając po sobie więcej pustej przestrzeni. Czuła, że jak tak dalej pójdzie to zacznie słyszeć szum, taki jak, gdy przykłada się do głowy dużą muszlę. Taką z plaży, nie klozetową. Tego drugiego nigdy do ucha nie przykładała. Czasem ucho do niej, kiedy przeholowała z alkoholem na imprezie albo się czymś otruła. Chyba obiegała od tematu. —
Coś wymyślimy — stwierdziła ostatecznie z przekonaniem. Bycie niegrzecznym i nieodpowiedzialnym podobno było proste. Wzruszyła ramionami i dopiła swojego drinka, skoro był cały dla niej. Też sobie kupi coś w foodtrucku. Coś bez alkoholu dla odmiany.
—
To przez te włosy. Dużo można w nich schować — poinformowała ją i podniosła wzrok, próbując go zogniskować na palcu, który Romy trzymała na jej czole. —
Może ten pan włożył tam antenę — zastanowiła się całkiem poważnie, ale wiedziała, że próżno tam jej szukać. Może kiedyś sama wypadnie, może nie i pan od wszechstronnych taco już zawsze będzie odbierał radio Priyanka. —
Przykro mi — powiedziała, choć nie była to do końca prawda, bo nawet w tym stanie wiedziała, że wolałaby by Simmons nie miała dostępu do jej myśli. Także trochę ją teraz oszukała, ale uznała, że tak jest lepiej niż ją zasmucać prawdą w tym momencie. —
Butter chicken. I… kalafior w piwnej panierce — zadecydowała po tym jak przejrzała na szybko listę dostępnych dzisiaj opcji. Zmieniała się ona stosunkowo często, ale dania się powtarzały co jakiś czas, więc można było ponownie skosztować swoich ulubionych. —
Dasz mi gryza krewetek? — zapytała, kiedy podchodziły do faceta, żeby złożyć stosowne zamówienie. Co też uczyniły, a potem nie zostało im nic innego jak czekać. I zatańczyć, gdy z głośników poleciało
The Sweet Escape Gwen Stefani. Pri od razu zaczęła się bujać do rytmu i śpiewać chórki, patrząc przy tym wyczekująco na Romy by ta do niej dołączyła.
romeine h. simmons