loneliness will be the glimmer of luminous prancing upon ocean waves… rising and falling only for my breathing
: 04 gru 2023, 19:28
005.
I feel that we're all lighthouses,
and my job is to shine my light as brightly as I can to the darkness.
{outfit}
and my job is to shine my light as brightly as I can to the darkness.
{outfit}
Ronan długo odkładał przyjechanie pod latarnię morską, której został właścicielem. W sumie to nie tak, że został. Kupił latarnię, więc naturalnie należała do niego. Właśnie tego chciał. Czegoś stabilnego co będzie symbolem jego miłości do Philomeny. Nie wiedział jednak, że ostatecznie patrzenie na latarnie będzie mu przychodziło z takim trudem. Co jeżeli ostatecznie będzie dążył do tego, że ta latarnia będzie symbolem, ale tylko i wyłącznie upadku jego związku? I to oczywiście z jego winy. Nie dziwił się, że Philly się od niego odsuwała. Nie to jej obiecał kiedy się ze sobą wiązali. Nie miał być typem, który w związku jest tylko od czasu do czasu. Miał być człowiekiem oddanym i kochającym. A tymczasem on potrafił nie przyjeżdżać na noc do domu, bo bardziej opłacało mu się nocować w aucie na budowie niż jechać do domu, spać tam tylko i z powrotem wracać. Postanowił, że się jednak nie podda. Nie podda się w związku ze swoim narzeczeństwem oraz z latarnią morską. Od dziecka latarnie morskie go fascynowały. Uwielbiał je i marzył o tym, zeby kiedyś jakąś zbudować. Marzenie po części spełni. Może tej nie postawi, ale z pewnością zajmie się przywracaniem tej do lat jej świetności.
Nie bez powodu umówił się z Tylerem właśnie tutaj i o tej porze. Chciał sprawdzić jak latarnia świeci i chciał też uniknąć tej fali upałów, która była niesamowicie tragiczna i uniemożliwiała wszystko. Ronanowi aż odechciewało się pracy, a i tak nie miał zbyt wiele do zrobienia w Lorne. Był tutaj na przymusowym i miał nadzieję, że krótkim urlopie. Chciał zaraz wracać z powrotem do Melbourne. W idealnym świecie chciałby tam wrócić z Philly. Na to się jednak nie zapowiadało.
Wysiadł z auta i przysiadł sobie na masce przyglądając się latarni. Nie wchodził do środka. Tutaj chciał poczekać na Tylera. Poza tym chciał się pocieszyć tym, że słońce nie grzało mu w czapę i nie utrudniało życia. Przyjemny wiaterek, który wiał znad wody był chyba nagrodą za wszystkie cierpienia dzisiejszego dnia.
Kiedy pomyślał dzisiaj o latarni i o odnawianiu jej, pierwszą osobą, która przyszła mu na myśl był Tyler. Kiedy Ronan pracował więcej na terenie Lorne i Cairns, zatrudniał chłopaka do pomocy. Chciał go nawet ściągnąć do Melbourne, ale osoba, która załatwiła mu kontrakt, załatwiła mu też ludzi do pomocy. Postanowił więc, że nawiąże kontakt z chłopakiem. Może nadal był na miejscu i nadal potrzebował jakiejś fuchy, żeby zatrudnić się na dłużej, a taka latarnia to jednak była inwestycja i praca na kilka miesięcy. Słysząc kroki obrócił się i z uśmiechem spojrzał na twarz Tylera.
- Cześć. - Przywitał się posyłając mu szeroki uśmiech i wyciągając dłoń, żeby zaserwować mu uścisk. Wolną ręką klepnął dawnego przyjaciela w ramie. - Wyrosłeś. - Zażartował sobie nawiązując do różnicy wieku. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że spotykamy się o tej godzinie. Chciałem trochę odsapnąć od upałów. - No było nieco późno i może Tyler miał jakieś plany, albo rodzinę czy coś. Naprawdę dawno się nie widzieli. - Cicha noc, święta noc pokój niesie ludziom wszem. - Uniósł nawet lekko dłoń i wziął lekki rozmach na widok, który rozpościerał się przed nimi. -Fantastyczna nagroda po upalnym dniu, nie? Cisza i spokój. - Dodał, ale uznał, że może wyjść na szaleńca, więc machnął tylko ręką. - Co słychać? - Zapytał, bo jednak nie chciał od razu przechodzić do biznesów.