gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
2.

Wszystko powoli zaczynało ją przerastać, ale nie było to niczym nowym. W jej życiu cyklicznie przychodziły takie momenty, gdy wszystko się burzyło. Tak już po prostu było i chyba też w mniejszym lub większym stopniu, tak to wyglądało u każdego. Idąc tym tropem nie skarżyła się specjalnie, nie gloryfikowała własnych problemów, po prostu spychając je na drugi plan. To, że nadal nie wiedziała, jak o wszystkim powiedzieć braciom, to, że rodzice nie byli zadowoleni jej wyborami, a teraz jeszcze to, że Jonathan dowiedział się o jej związku i o jej pracy. W tym wszystkim miał być jeszcze wyjazd do rodziny Remy’ego… po prostu było tego za dużo, ale poradzi sobie z tym po swojemu. Zamknie się w sobie, przeczeka największe burze, a potem… potem jakoś to będzie. Właśnie tak, jak teraz, gdy jechali gdzieś z Soriente samochodem, a chociaż on coś mówił, ona zapatrzona w widok za szybą, nie zwracała na niego kompletnie uwagi. Po prostu zamyśliła się, nic nie mogła na to poradzić, więc dopiero jego dłoń na jej kolanie sprawiła, że się ocknęła. Podskoczyła wręcz, odwracając się nerwowo w kierunku mężczyzny.
- Co? - zapytała niezbyt elegancko, ale ją zaskoczył. Poprawiła odruchowo czapeczkę z daszkiem, wzruszając przy tym ramionami, jakby w odpowiedzi na pytanie, którego przecież nie zadał. Westchnęła ostatecznie z rezygnajcą. - Przepraszam, zamyśliłam się - przyznała szczerze, dochodząc do wniosku, że tak będzie najlepiej. - Mówiłeś coś ważnego? - dodała, przygryzając na moment wargę. Z jednej strony nie czuła się źle, zawsze tak między nimi było, on mówił dużo, ona niewiele. No, ale miała też wrażenie, że ostatnimi czasy w Remigiusie też zaszły jakieś zmiany. Może już się nią nudził? Może rodzice i wujek mieli racje? Czy ich związek, który jeszcze dobrze się nie zaczął, już chylił się ku końcowi? Nie chciała tego. Oczywiście, że nie, ale co ona mogła? Jedynie siedzieć tu i patrzeć, jak inni podejmują decyzje, kiedy ona się miota między własnymi. Przez to wszystko robiło jej się jedynie niedobrze, więc sięgnęła do butelki z wodą, by wypić z niej nieco płynu. Trochę pomogło, ostatnio częściej czuła nudności, niż jakikolwiek inny stan, a boleśnie skurczony żołądek uchodził już u niej za pewnego rodzaju normę.
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Potrafił czytać między wierszami i dostrzegać w zachowaniu Lisbeth szczegóły, które ona na pewno chciałaby ukryć. Od początku ich znajomości, Westbrook stosowała przeróżne metody i zagrywki by zataić przed Remy'm prawdę, ale z czasem jej mistyfikacje traciły na sile, a Soriente odnosił wrażenie, że coraz łatwiej przychodziło mu zrozumienie Lisy. Niestety w wielu przypadkach wiedza, którą pozyskiwał wcale nie napawała go optymizmem, a wręcz przeciwnie, wzbudzała w nim obawę o to co działo się w młodej i ślicznej główce Lisbeth.
- Moglibyśmy zjeść dziś kolację na plaży, gdy już wrócimy - zagadnął, gdy przejeżdżali trasą wzdłuż wybrzeża kierując się do Cairns. Cel ich wycieczki był znany tylko Remkowi, który doskonale wiedział, że Lisa z własnej woli nie wsiadłaby do jego wozu wiedząc, że jadą do terapeuty. - Wszystko w porządku? - Spytał, a dłoń odruchowo umieścił na jej kolanie i zacisnął delikatnie palce. - Pytałem, czy zjemy dziś na plaży. Jest piękna pogoda, idealna by serfować - powtórzył, a zaraz potem skręcił w zjazd prowadzący w stronę centrum Cairns.
Uznał, że prowadzenie rozmowy o niczym to najlepszy plan, ale im bliżej cel byli, tym trudniej było mu zachować spokój. Lisa także chciała widzieć o co właściwie chodzi, więc koniec końców Soriente musiał wyjawić co zaplanował.
- Umówiłem nas na spotkanie - rzucił nieco na okrędkę, ale naprawdę nie chciał poruszać tego tematu prowadząc. Nie miał pojęcia jak Westbrook mogłaby zareagować, a chociaż nie była typem panikary to jednak kilka razy wpadła w histerię, a tego chciał uniknąć. Obstawiał jednak, że Lisa będzie raczej niezadowolona i w pierwszej kolejności zacznie wmawiać sobie, że Remy ma ją za wariatkę, co oczywiście prawdą także nie było. Po prostu widział co się z nią działo. Nie tylko natręctwa i fobie utrudniały jej życie, ale także zaburzenia związane z odżywianiem, które z dnia na dzień wydawały się nasilać. I chociaż Lisie przez długi czas udawało się okłamywać wszystkich wokół i udawać, że wszystko gra, to jemu nie umiała już tak łatwo zamydlić oczu. - A właściwie to ciebie... - Dodał, po chwili po czym uniósł dłoń i uderzył palcem w daszek bejsbolówki, którą Lisa jak zwykle miała na głowie. Kiedyś wkładał w ten gest swego rodzaju czułość, ale odkąd wiedział, że czapeczki w życiu Lisy także symbolizują problemy, po prostu czuł smutek i złość, że tak długo nikt nie zareagował i nie dostrzegł miliona kłopotów z którymi mierzyła się młoda Westbrook.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Czyli jednak coś mówił. Zamrugała jeszcze kilka razy, podążając wzrokiem w kierunku wody. Faktycznie pogoda była przyjemna, ale czy chciała znów wychodzić na plażę coś zjeść? Czy w ogóle myśl o jedzeniu mogła być dla niej miła? W tej chwili wydawało jej się, że Remy robi jej na złość, zadając podobne pytanie, ale była to myśl wybitnie absurdalna, wiedziała o tym. To po prostu nie był jej dzień i tyle. Jutro bez wątpienia miało być lepiej.
- To chcesz jeść, czy surfować? - zapytała spokojnie, odwracając na niego spojrzenie. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie było to najmilszym pytaniem, ale nie miała nic złego na myśli, po prostu taka była. Nie planowała też odpowiadać na to, czy wszystko jest w porządku. Nigdy nie było. Ale wiedziała, że nie o to mu chodzi. Naprawdę była dziś rozdrażniona, ale miała na tyle samoświadomości, by próbować nad sobą panować i nie pokazywać tego na lewo i prawo. No, ale nie był to dobry dzień na niespodzianki.
- Powiesz mi w końcu dokąd jedziemy? - zapytała, świdrując go spojrzeniem, aby miał świadomość tego, że nie odpuści. Nie byłby jednak sobą, gdyby w tym wszystkim nie pozostawić cienia tajemnicy, który niesamowicie ją drażnił. W dodatku jego dopowiedzenie tylko uczucie to spotęgowało. - Jakie spotkanie? - zapytała, od razu poprawiając też czapkę, w którą pstryknął. Nie podobało jej się to wszystko, jakby nie miała już dość stresów w swoim życiu. - Wiesz, że nie lubię takich niespodzianek - przypomniała mu, bo miał tego świadomość, chociaż notorycznie próbował to ignorować. Mogła już wcześniej zauważyć, że coś jest nie tak, ale za bardzo skupiona była na swoich myślach i teraz proszę, miała za swoje. Liczyła, że może... wymyślił sobie jakieś głupie zabiegi w SPA, czy coś takiego, ale przecież mógłby wówczas jej o tym powiedzieć, prawda? Zdała tez sobie sprawę z tego, że od dłuższego czasu mierzy go chłodnym spojrzeniem, a jej ton głosu idealnie do tego pasuje, podczas gry Remy... nie zrobił nic złego, a przynajmniej z punktu widzenia Lisy, bo nie mogła zgadnąć, co Soriente planował. Zreflektowała się więc i na moment delikatnie przejechała po jego dłoni. - Przepraszam, kiepsko spałam w nocy i jestem rozdrażniona - skłamała, ale przecież kłamstwa od zawsze były jej najłatwiejszym sposobem obrony przed światem. Nic nie mogła na to poradzić, za nimi czuła się bezpieczniej i przecież... nie było to jakieś wielkie i obrzydliwe oszustwo. Nie chciała go martwić.

remy soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
- Najpierw surfowanko, a potem coś zjemy - odpowiedział lekkim tonem totalnie ignorując postawę Lisbeth.
Przywykł do chłodnego tonu jej głosu. Z początku tak jak inni sądził, że Lisa jest zadzierającą nosa panną, która patrzy na wszystkich z góry. Dopiero z czasem przekonał się, że jej krótkie, zdawkowe wypowiedzi i surowy ton są oznaką wycofania i skrępowania, które Lisa czuła podczas kontaktów z obcymi sobie ludźmi. Jej chłodne oblicze było niezwykle mylące, ale Soriente doskonale wiedział kiedy Lisbeth chciała być nieprzyjemna, a kiedy za jej zachowaniem stało coś innego. W tym wypadku właśnie to "coś" wyczuł. Ewidentnie od jakiegoś czasu Lisa była zmartwiona i jeszcze bardziej wycofana, a dręczące ją fobie i problemy coraz bardziej widoczne. Oczywiście Westbrook sądziła, że doskonale się ze wszystkim kryje, ale Remy już dawno ją przejrzał.
- Zobaczysz... Myślę, że to coś czego potrzebujesz. - Leciał na okrętkę póki mógł, bo doskonale wiedział jakie paranoiczne myśli mogą nawiedzić Lisę jeśli opowiedział by jej o wszystkim w za bardzo bezpośredni sposób. - Mało co ostatnio lubisz.. - Te słowa wypowiedział już nieco mniej zadowolonym tonem, ale chyba poskutkowało, bo zaraz poczuł delikatny dotyk na swojej dłoni. Przez moment cieszył się tym gestem, po czym odwrócił rękę i złapał za tę należącą do Westbrook. - Wiem, ale wiem też, że nie słaba noc jest tego powodem, Lisku - zaczął, a że akurat zatrzymali się na światłach to na moment zawiesił na niej spojrzenie. - Od kilku tygodni jesteś bardziej poddenerwowana i rozdrażniona niż zwykle. Zauważyłem też, że prawie nic nie jesz - wyjaśnił, dostrzegając przy tym jak emocje na twarzy Lisy ulegają zmianie. - Nie, właśnie jest tak jak mówię, mała - wtrącił nim ona zdążyła rozkręcić się w swojej wypowiedzi. - Naprawdę zależy mi na tobie i chciałbym zrobić wszystko, abyś poczuła się lepiej, ale nie ze wszystkim poradzę sobie sam. - Mówił dalej, oczywiście spodziewając się fali zaprzeczeń i oskarżeń o wyolbrzymianie, którymi mogłaby poczęstować go Lisa. Była jednak nie ugięty i dobrze wiedział, że to co chciał zrobić było słuszne. - Dlatego potrzebuję pomocy, a raczej ty jej potrzebujesz... Z rąk profesjonalisty, terapeuty.. Rozumiesz o czym mówię? - Dokończył, a w między czasie uniósł jej dłoń do swoich ust i ucałował ją na sam koniec wypowiedzi, ale zaraz potem światła się zmieniły i musiał ponownie wrócić spojrzeniem do rozciągającej się przed nimi ulicy.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Ciężko było go wyprowadzić z równowagi, a Lisbeth często wykorzystywała to, ile cierpliwości miał do niej. Chociaż na początku ich znajomości próbowała go do siebie zniechęcić i ta postawa Soriente niezwykle działała mu na nerwy. Teraz natomiast, gdyby nie to, jaki był Remy, pewnie doszłoby między nimi do kłótni, a tak? Tak to Lisa miała chwilę na zreflektowanie się.
- Wcale, że nie... - mruknęła mimo wszystko pod nosem, czując, że nie powinna przyznawać mu racji, bo wówczas przegra tą rozmowę z kretesem. Inna sprawa, że wiadomym było, ile prawdy jest w tym, co mówił Remy. Nie lubiła tego. Gdy tak dosadnie pokazywał jej, że zagrywki, jakie stosuje, się nie sprawdzają. Zwykle nie miała podobnych problemów, a teraz? Teraz, odkąd Remy się do niej zbliżył, był ktoś przed kim udawanie wydawało się o wiele trudniejsze, niż przed całą resztą. Poza tym to co mówił już zaczynało ją przerażać. Miałą wrażenie, że z każdym jego słowem, dookoła jej żołądka coś się zaciska i dłużej już nie wytrzyma. - Chyba tylko przy tobie, bo normalnie to..! - obruszyła się, gdy wspomniał o jedzeniu, ale nie udało jej się przerwać jego wypowiedzi. Nienawidziła tego tematu, dobrze o tym wiedział. Jadła tyle, ile potrzebowała, po prostu się stresowała, a w stresie każdy nie ma apetytu. To normalna ludzka sprawa, z której Soriente robił niepotrzebną aferę. - Czuję się dobrze i sama sobie ze wszystkim radzę - zauważyła, bo nigdy nie zrzucała na niego żadnej odpowiedzialności. Teraz wyglądało to tak, jakby była dla niego problemem, balastem, który mu ciążył. W dodatku najwyraźniej zaszło to za daleko, bo kiedy wspomniał o terapeucie, to jakby dostała obuchem w łeb. Zamarła na kilka chwil, licząc na to, że się przesłyszała. Dłonie zaczęły jej się trząść, ale w jednej chwili wcisnęła je do kieszeni bluzy. Poczuła się trochę tak, jakby była w jakiejś pułapce. Jak miała to rozumieć? Chyba nie wiózł jej teraz do lekarza? Nie miałby prawa tego zrobić.
- Nie wygłupiaj się - miała być zdecydowana, ale jej nie wyszło. Zaschło jej w gardle i panicznie patrzyła na boki, jakby już za moment zza rogu miał wyskoczyć jakiś lekarz. Nie potrzebowała pomocy. Radziła sobie doskonale sama i nie chciała z nikim rozmawiać. - Nie potrzebuję żadnego terapeuty, po prostu mam gorszy czas, a ty dramatyzujesz - zauważyła, ale nadal bardziej spanikowana, niż stanowcza. Co on sobie w ogóle myślał. - Po prostu jedźmy już na tą plaże, rozumiem, że chciałeś dobrze, ale dziękuję, wolę nie. Nawet tak się składa, że zgłodniałam - chociaż bardzo chciała się zdenerwować, rozsądek podpowiadał, że lepiej na tym wyjdzie, gdy ugryzie to z tej strony. Niby było to kolejnym kłamstwem, a jej żołądek nadal zaciskał się nieprzyjemnie, ale była gotowa z tym walczyć, jeśli miałoby to uchronić ją przed głupim pomysłem mężczyzny.

remy soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nawet w najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszach nie zakładał, że Lisa na spokojnie zgodzi się na wizytę u terapeuty. Chociaż trzeba przyznać, że zakładał bardziej dramatyczną scenę, jakieś krzyki i ogólne niezadowolenie, ale tym razem Westbrook przyjęła inną taktykę. Może zaobserwowała, że jej buńczuczne wybuchy złości nie robią na nim wrażenia, wiec chciała ugrać coś inną kartą, ale tę zagrywkę Soriente także doskonale znał.
- Nie wygłupiam się, mała - odpowiedział spokojnie, bo dla niego ważnym było by Lisa zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, a nie bagatelizowała ją jak zwykle. Dość długo czekał, ufając jej osądom i temu, że niebawem coś się zmieni. Gówno prawda. Nic się nie zmieniało, a w ostatnim czasie było tylko gorzej. - Nie masz gorszego czasu, a potrzebujesz pomocy, której ja już nie jestem ci wstanie zapewnić - powtórzył się, ale czuł, że jeszcze niejednokrotnie przyjdzie mu tłumaczyć jej to samo.
Z początku sądził, że trwała relacja i stabilność pomoże Lisie opanować swoje fobie. Tylko, że właściwie nic się nie zmieniało, a co gorsza Remigius coraz częściej zauważał jej problemy z jedzeniem, a tych bał się chyba najbardziej. Był wstanie wiele dla niej zrobić, ale miał też świadomość tego, że w niektórych problemach wymagana będzie pomoc specjalisty, bo on sam niewiele może zdziałać. Zapewne Westbrook także o tym wiedziała, ale jej paniczny strach przed byciem postrzeganą jako nieudolną i problematyczną, przerastał potrzebę rozpoczęcia terapii. Zapewne nie pierwszy raz, w końcu miała na nią chodzić stale, a tego nie robiła okłamując wszystkich wokół.
- Pojedziemy po spotkaniu. Kupimy twoje ulubione koktajle i jakieś sałatki, a może i pizzę, skoro zgłodniałaś - podłapał, chociaż doskonale wiedział, że to słabe kłamstwo. - To tylko jedna wizyta. Porozmawiasz z nim i potem porozmawiamy, czy będziesz kontynuować terapię, czy nie, dobrze? - Dla niego sprawa była już przesądzona. Byli dorosłymi ludźmi, Lisa powinna zdawać sobie z tego sprawę i nie uciekać przed czymś czego potrzebowała. - Pójdę tam z tobą, proszę Lisku.. - Ponownie sięgnął do jej dłoni, bo zwalniał widząc, że światło na skrzyżowaniu zmieniło barwę. - Zrób to dla siebie, a jak nie dla siebie to dla mnie, dobrze? - ostatnie podejście, po czym uśmiechnął się blado spoglądając na nią, gdy już auto zatrzymało się całkowicie. Nie sądził, że ją przekona. Wręcz był pewny, że pierwsza wizyta będzie koszmarem i niewiele z niej Lisa wyniesie, ale jak już na nią się z godzi to będzie z górki. Przekona ją jakoś do kolejnej i następnej, aby ostatecznie podjęła regularną terapią i uporała się z tym co dręczyło myśli w jej ślicznej główce.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie chciała go słuchać, a już na pewno nie wtedy, kiedy mówił o niej, jak o jakimś problemie, jakby co najmniej jego obowiązkiem było się nią zajmować. Musiała więc ugryźć się w język, aby nie pozwolić sobie na słowa, których później by żałowała - bo żałowałaby na pewno. Póki co panowała więc jeszcze nad sobą i byłaby gotowa nawet tą pizzę zjeść, byleby uniknąć wizyty u psychologa, ale niestety Remy miał całkiem inny pomysł na ten dzień. Zdecydował za nią, nie pozostawił jej wyboru, a to tylko wzmagało w niej irytację, chociaż naprawdę nie chciała tej pozwolić nad sobą zawładnąć. Tylko, że z każdym słowem Soriente, coraz trudniejszym było zachowanie spokoju. Zaczęło się w niej gotować, podjęła decyzje, nie zamierzała z nikim rozmawiać, z nim samym też nigdy nie chciała, ale zrobiła dla niego wyjątek, dopuściła go do siebie i teraz oczekiwał jeszcze więcej.
- Nie chcę tego robić - powiedziała dobitniej. - Nie będę rozmawiać z nikim obcym, jak w ogóle mogłeś mnie tak podstępem tutaj wziąć? - co prawda nie byli jeszcze na miejscu, ale to nieistotne. Zabrała mu rękę, bo nie podobało jej się to, jak ją podchodził. Miała to zrobić dla niego? A jak nie, to co? Rzuci ją, albo może wyjdzie na to, jaka Lisbeth jest okropna, bo nie potrafi się dla niego poświęcić! To po prostu nie mogło mieć miejsca. Aż cała się trzęsła, a jej fobie wzmagały się ze sobą, łącząc w jeden instynkt. - Sam sobie tam idź! - rzuciła już się nie powstrzymując, po czym odpięła pas. Potrzebowała przestrzeni, skorzystania z jedynej okazji, jaką miała. Nie mogła robić scen przed gabinetem, ale póki co stali tylko na światłach. To wystarczyło, aby niewiele myśląc sięgnęła do klamki i szybko wyszła, odchodząc od samochodu, po tym jak zamknęła jego drzwi. Najpierw były to kroki pełne złości, ale potem zdała sobie sprawę z tego, jaki ciężar związany był z jej decyzją. Obejrzała się za siebie, widząc jak Remy opuszcza szybę i po prostu wiedziała już, że postąpiła głupio, ale na takie refleksje potrafiła reagować tylko w jeden sposób - ucieczka. Paniczna, może nieadekwatna do sytuacji, ale myśl, że miałaby się teraz wytłumaczyć przed mężczyzną przerażała ją nawet bardziej, niż wizyta u psychologa. Dlatego też nie mogła się powstrzymać i kroki przerodziły się w bieg po plaży. Kiedyś przecież trafi do Lorne, tak to sobie założyła. Pędziła co sił przed siebie, licząc, że mimo wszystko Remy nie zacznie jej gonić, ale niestety się przeliczyła. Była od niego szybsza, to na pewno, ale przy tym obawy robiły swoje. Mogłaby krzyknąć, żeby ją zostawił, ale nie chciała robić scen. Mimo to co jakiś czas oglądała się za siebie i było to błędem, bo zwyczajnie w którymś momencie nie zauważyła przez to rzuconej jej pod nogę piłki plażowej. Krzyknęła głośno, gdy noga jej ujechała, a ona poleciała prosto w błoto z piasku, które jakieś dzieci musiały przygotować do budowy zamku. Próbowała się podnieść jak najszybciej, ale za dużo czasu straciła na tym wypadku.
- Zostaw mnie - jęknęła, kiedy Remy się przy niej zjawił. Była cała brudna, czuła, że piach zgrzyta jej między zębami, miała go nawet we włosach, więc musiała wyglądać jak siedem nieszczęść. - Po prostu daj mi spokój - dodała, już czując szczypanie pod powiekami. Nie chciała tu ryczeć, nie było potrzeby, ale przerastała ją ta cała sytuacja. Chciała teraz zniknąć, najlepiej zakopać się w tym piachu i nie zostać znalezioną.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Jasnym było, że ta rozmowa nie przebiegnie dobrze. Właściwie Remigius czekał na moment, w którym Lisa zrzuci maską spokojnej obojętności i podda się emocjom, które w niej buzowały. Widział jak nerwowo za naciągała bluzę trzymanymi w kieszeniach dłońmi, jak zasysała policzek rozglądając się na boki. Im dłużej on mówił i im mocniej uświadamiał ją, że faktycznie zabiera ją do terapeuty, tym większe zdenerwowanie pojawiało się w jej postawie. W końcu nie wytrzymała, a Soriente odetchnął głęboko, aby nie zadziałać pod wpływem emocji.
- Lisku, to nie jest nikt obcy, a terapeuta, który ma ci pomóc - wyjaśnił na wstępie. - Nie miałem wyjścia, bo za każdym razem, gdy poruszałem ten temat zbywałaś mnie fałszywymi zapewnieniami - dokończył, a zaraz potem nastąpiła seria wydarzeń, których w ogóle nie przewidział.
Zaklął siarczyście, gdy brunetka wyszła z auta i oczywiście krzyknął za nią, ale wydawała się go nie słyszeć. Nie mógł wysiąść, bo zagrodził by całe skrzyżowanie, więc gdy tylko światło się zmieniło, wjechał na pobliski parkin nie zważając na żadne przepisy i zakazy.
-Lisbeth! - Wrzasnął w stronę oddalającej się dziewczyny, ale ta nawet się nie odwróciła. - Lisa, do cholery jasnej, stój! - Ponowił nawoływanie, a przy tym zdążył przyciągnąć uwagę pobliskich przechodniów. Tego mu jeszcze brakowało, aby zostać rozpoznanym i poczytać o swoich zmaganiach z Lisą na jakimś plotkarskim portalu. - Lisa! - Na nic to było, ale przynajmniej obróciła się za nim, gdy obydwoje pędzili już plażą. Nie miał szans, aby ją dogonić, bo chociaż na kondycję nie narzekał to z zawodowym sportowcem nie mógł co się mierzyć, ale los mu sprzyjał i Westbrook w pewnym momencie straciła równowagę, lądując w piachu, a ona wykorzystał ten moment.
- Lisbeth, oszalałaś? Co to miało być? - Oddychał ciężko, gdy klęknął obok, aby pomóc jej wygrzebać się z błotnej przeszkody. - Uspokój się - mruknął cicho, ale poważnie, po czym sięgnął dłonią do je twarzy, aby otrzepać ją z piasku. - Dość! Co ty wyrabiasz? - Teraz to już był naprawdę zły, a trzeba przyznać, że było to raczej rzadkim zjawiskiem, może dlatego też tak przerażającym. - Powiedz mi jak mam z tobą inaczej postępować jak odstawiasz jakie przedstawienie? - Dodał nadal nie kryjąc swojego niezadowolenia. Przy tym wciąż zrzucał z niej błoto i dopiero po chwili dostrzegł jak jej postawa się zmieniała. To trochę go ocuciło i uspokoiło, ale po spokojnym i łagodnym usposobieniu jakie miał jeszcze chwilę temu, nie było już śladu. - Nie ci nie jest? - Teraz, gdy już ochłonął łatwiej przychodziło mu ocenianie całej sytuacji. Spojrzał badawczo na twarz Lisy, a potem na jej nogę i złapał za kostkę poruszając nią delikatnie. Nawet jeśli był zawiedziony jej zachowaniem to przecież nie mógłby unieść się dumą i zostawić ją w takiej sytuacji, tym bardziej, że ewidentnie było widać jak przerosło ją to wszystko.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Miała dużą ochotę podnieść się i wznowić swój szalony bieg, byleby nie musiała zmierzyć się z odpowiedzialnością za swoje zachowanie. Nie chciała się tłumaczyć, nie chciała też wcale widzieć, że Remy jest na nią zły. Podobnie nie wyobrażała sobie, że miałaby pójść do terapeuty i słuchać jego gadania, słuchać o tym, że śmierć Margot to nie jej wina, bo tak właśnie by powiedział, podczas, gdy poczucie winy było jedynym, co przez długi czas trzymało ją przy życiu. Nie chciała tego tchórzliwie się wypierać, wmawiać sobie, że jest niewinna i może żyć szczęśliwie. Już i tak dość złego wyrządziła, bo Margot nie było na świecie, a ona bawiła się w najlepsze przy jej starszym bracie. Była po prostu paskudna i chciała mieć tego świadomość, bo tylko w taki sposób mogła znosić samą siebie. Tylko, że w tym wszystkim niekoniecznie zależało jej na tym, aby Remy był na nią zły.
- Po co za mną biegłeś? - burknęła, trzymając się teraz złości za wszelką cenę, tylko po to, by władzy nad nią nie przejęło zagubienie i rozpacz. No, ale i tak już czuła, że powoli nie daje rady, że ją to wszystko przytłacza. Dlaczego jej pomagał? Dlaczego tak się dla niej starał? Próbowała odsunąć jego ręce, teraz czując, że nawet całą twarz ma w błocie. Dopiero kiedy krzyknął dość, opuściła ręce, cała się przy tym trzęsąc. Słowa nie chciały formować się w zdania, więc kompletnie nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Potrafiła tylko wzruszyć ramionami i pociągnąć nosem. Nie chciała nawet podnosić się z ziemi, wszystko przestało ją obchodzić, jakby była postronnym obserwatorem. Wiedziała, że jeśli zacznie mówić za dużo, to coś w niej pęknie. Mogłaby teraz zapalić, może to by pomogło, ale przy nim nie było to dobrym pomysłem. Patrzyła na niego, jakby nic już z tego nie rozumiała, kiedy tak po prostu zaczął sprawdzać jej nogę. Znów nic nie powiedziała, jedynie pokiwała głową na boki. Przecież to wszystko było chore, nie powinien się tak zachowywać. Głowa zdążyła ją od tego rozboleć.
- Dlaczego taki jesteś? - jęknęła w końcu, czując, że nie wytrzymuje. Już miała przeszklone oczy, ale jeszcze uparcie zgrzytała zębami, czując między nimi ziarenka piasku, byleby nie pozwolić sobie na łzy. Te jednak były tylko kwestią czasu. - Nie możesz mnie tu po prostu zostawić? - dodała i to już było za wiele. Zatrzęsła się cała i zdążyła jedynie schować twarz w dłoniach, pozwalając sobie na szloch. Nie obchodziło jej już gdzie się znajduje, ani nawet to, że dłoń miała z błota i ponownie te wtarła w policzek. - Nie chcę tam jechać. To moja decyzja, nie twoja - zauważyła. - Możesz mnie rzucić, jak jestem takim problemem - była przerażona tym, że mógłby faktycznie tak postąpić. Te słowa brzmiały dziecinnie, ale była mocno zagubiona, jednocześnie cała jej postawa krzyczała, by tego nie robił, bo nie poradziłaby sobie bez niego. - Powinieneś w zasadzie, bo wiecznie odstawiam przedstawienia, jestem okropna - dodała, umartwiając się nieco, ale nie miała nic złego na myśli. Nienawidziła siebie za to, jaka jest, ale nie potrafiła tego przeskoczyć. Strach przed zmianami był w niej zbyt silny, a przy Soriente i tak wystarczająco wiele razy go już przezwyciężała.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Nie pierwszy raz widział Lisbeth w takim stanie. Właściwie, gdyby nie jej atak histerii, tych kilka miesięcy wcześniej, prawdopodobnie nigdy nie zbliżyliby się do siebie. Minęło sporo czasu odkąd po raz pierwszy trzymał ją w ramionach, gdy krzyczała i biła go na oślep. Wtedy miała ku temu konkretny powód, ale to było już przeszłością. Może sprawa z terapeutą także była poważna, ale Remy'ego zaskoczyło to jak gwałtownie i emocjonalnie zareagowała. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że bez profesjonalnej pomocy, stan Lisy nigdy nie ulegnie poprawie.
- No chyba nie spodziewałaś się, że odjadę? - Warknął starając się ją uspokoić. W końcu wyluzowała i tym razem jej złość nie eskalowała, ale bez dwóch zdań była totalnie roztrzęsiona tym co zaszło. - Jaki? - Spojrzał na nią przelotnie, bardziej skoncentrowany na tym, by sprawdzić, czy nie zrobiła sobie jakiejś krzywdy. Przerwał jednak oględziny słysząc jak ponownie wspomniała o tym, że powinien ją zostawić. - Tak się składa, że nie. Jest to totalnie wykluczone - burknął stanowczo. Zaczynało go denerwować to, że za każdym razem, gdy między nimi wynikał jakiś konflikt, Lisbeth sięgała po kartę z napisem "rozstanie". - Nie, Lisku, to nasza decyzja, nasz wspólny problem... - Starał się ją uspokoić, ale wszystko co mówił, ona przekręcała w drugą stronę. - Na litość boską! Przestań wreszcie! Czy odkąd jesteśmy ze sobą, kiedykolwiek dałem ci powód do tego, abyś myślała, że ciebie zostawię? - Warknął, bo miał już serdecznie dość. Mieli na głowie inne kłopoty, o wiele poważniejsze niż nieprawdziwe urojenia, które rozbudzała w sobie Westbrook. - No pytam się? - Ponaglił ją, ale nie dał też szansy na odpowiedź. - Właśnie... Więc daj już spokój... Po prostu widzę, że coś jest z tobą nie tak i... Daj mi dokończyć! - Złapał ją za rękę i przyciągnął bliżej siebie, a przy tym zmusił, aby spojrzała mu prosto w oczy. - I chcę ci pomóc, bo ciebie kocham, rozumiesz? - Dokończył wreszcie, a potem bez słowa zbliżył się bardziej i objął Lisę ramionami, wtulając w siebie mocno. Oboje byli już brudni od piasku i błota, ale w tamtej chwili nie miało to żadnego znaczenia. - Już dobrze... Nic się nie stało. Nigdzie nie pojedziemy, spokojnie. - Nie było opcji, aby spotkanie, które zaplanował doszło do skutku. Lisa była w fatalnym stanie, a on nie miał siły i serca, by ciągać ją tam na siłę. Spróbują innego dnia, gdy Lisbeth będzie lepiej przygotowana. - Spokojnie... - Gładził ją po włosach, bo czapka, którą miała na sobie leżała obok, brudna od błota. - Dasz radę wstać? - Spytał po pewnym czasie. - Musimy iść, Lisku... Chodź, powoli - dodał, a w myślach miał wizję swojego wozu, bo co tu dużo mówić jak go nie odholują będą mieć wiele szczęścia, bo w tym całym popłochu Soriente zaparkował w najbardziej nieodpowiedni sposób jaki to tylko możliwe.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nie wiedziała, czego się spodziewała, za bardzo zagubiła się w tym wszystkim, by myśleć racjonalnie. Na pierwszym planie było przerażenie spowodowane wizją pójścia do specjalisty, a rozsądek został gdzieś daleko, daleko w tyle. Nie potrafiła z początku nic mu powiedzieć i widziała, że Remy już się zdążył na nią zdenerwować. Siedziała więc cicho, przerażona stanem w jaki go wpędziła. Z resztą on sam nie dawał jej póki co czasu na to, by jakkolwiek odniosła się do jego słów. Aż podskoczyła, gdy podniósł głos. Faktycznie nie dawał jej powodów, by się tego obawiała, ale wiedziała, jaka jest, wiedziała, że nie ma w niej nic, co na dłuższą metę mogłoby zachęcać do spędzania z nią czasu, a on... on był z całkiem innej gliny. Ludzie do niego lgnęli, bo był przyjacielski, otwarty i lubił innych, czuł się wśród nich swobodnie, miał wiele zainteresowań... był po prostu za dobry, jak na standardy Lisy i doskonale o tym wiedziała. Mimo to sama by nie odeszła, bo wbrew swoim słowom liczyła na to, że Remy również nigdy jej nie zostawi.
- Ja po prostu... - w końcu dopuścił ją do słowa, kiedy już skryła się w jego ramionach, ale nie potrafiła dokończyć tego zdania. Zaszlochała zamiast tego jeszcze głośniej i wtuliła się w niego mocniej. - Pobrudzę cię - jęknęła, ale nie odsunęła się, wręcz przeciwnie. Chowała się w ramionach mężczyzny przed światem, czując, jak nogi jej drżą. - Pomagasz mi... ty sam mi pomagasz, nie potrzebuję nikogo innego - odniosła się też w końcu do jego wcześniejszych słów i naprawdę wierzyła w to, co mówiła. Wiedziała, że uzależnia się od niego, ale nie patrzyła na to, jak na coś złego. Długi czas była sama, więc kiedy w końcu pojawił się Remy, stał się dla niej centrum wszechświata i nie chciała do tego układu dopuszczać nikogo z zewnątrz, nie uważała, aby było to potrzebne. - Ale nie do psychologa? - mimo wszystko musiała się jeszcze raz upewnić, gdy powiedział, że muszą iść. Miała piasek wszędzie, nawet pod bluzą i w leginsach, ale podniosła się, łapiąc przy tym czapkę, którą założyła na głowę, mimo, że i w niej nie brakowało drobnych ziarenek. - Nic mi nie jest - mruknęła jeszcze, kiedy wspomniał o tym, żeby szli powoli. Nie chciała już sprawiać więcej problemów, więc złapała go za rękę i zwiesiła głowę, jeszcze popłakując, ale usilnie ukrywając to pod rękawem bluzy, by innym nie rzucało się to w oczy. - Jesteś na mnie bardzo zły? - zapytała jeszcze, a z tym pytaniem nowa seria łez napłynęła pod jej powieki i co gorsze, miało to zaraz przybrać na sile, gdy zobaczyła samochód zajmujący się odholowywaniem, stojący zaraz przy wozie Soriente. Oczywiście to wszystko z jej winy, była tego świadoma i już zaczynało niszczyć ją to od środka.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
I tyle było z buńczucznej i zdenerwowanej Lisbeth. Pękła, pozwalając sobie uwolnić emocje. Soriente wiedział, że tak się stanie. Z jednej strony uważał, że to dobrze, bo przynajmniej Lisa nie trzymała tego wszystkiego w sobie, a z drugiej takie sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca. Gdyby Westbrook poddała się odpowiedniej terapii, mogłaby reagować mniej impulsywnie, co wyszło by im obojgu na zdrowie.
- Jestem już brudny - mruknął, jeszcze mocniej wtulając ją w swoje ciało. - Wiem, Lis, ale nie dam rady ze wszystkim, rozumiesz? Poza tym to co chcę dla ciebie zrobić też jej pomocą, ale taką jakiej samemu ci udzielić nie potrafię - wyjaśnił.
Może Soriente na co dzień wydawał się lekkoduchem, który niekoniecznie myśli o życiu na poważnie. Jego lekka megalomania i narcyzm, zmieszane z głupim poczuciem humoru dawały dość mylny obraz człowieka, którym był. Wielu miało go za pozera i zapatrzonego w siebie dupka z kasą, gdy tak naprawdę Remy był niezwykle ciepłym i przyjaznym człowiekiem. Tylko, że przy tym potrafił także zachowywać się niezwykle rozważnie, ale tylko wtedy gdy sytuacja tego wymagała. Stan zdrowia Lisy, był taką kwestią, do której Remigius podchodził z niezwykłą powagą. Mimo wszystko nie był już młokosem i wiedział, że to z czym boryka się Westbrook nie jest błahą sprawą, a konkretnym problemem wymagającym odpowiednich kroków.
- Nie, do domu - potwierdził, po czym wstali i powoli skierowali się w stronę samochodu. - Jestem... - Zatrzymał się, bo już prawie wypowiedział słowo zawiedziony, ale obawiał się, że Lisa mogłaby na nie naprawdę kiepsko zareagować. - Trochę mi źle, że zamiast ze mną pomówić o swoich problemach, ty wybrałaś ucieczkę... To tylko świadczy o tym, że ja sam naprawdę nie jestem w stanie ci pomóc - wyjaśnił i zerknął na Lisę przelotnie, gdy zacisnął mocniej dłoń na jej palcach, ale wtedy w oddali dostrzegł swoje auto i wóz holowniczy. Zdębiał otwierając szerzej oczy, bo to tego było już za wiele. - Kurwa mać! - Warknął, po czym ruszył w stronę wozu, przebiegając tych kilkanaście metrów, które ich dzieliło.
Obok holownika stał radiowóz i dwóch policjantów, którzy zaraz wdali się w dyskusję z Soriente. Mało tego, gdzieś w pobliżu pojawiło się kilku ciekawskich, którzy rozpoznali w Remym, gościa z telewizji i jak na zawołanie postanowili uwiecznić całe zdarzenie swoimi smartphone'ami.
Ostatecznie Sorente udało się przekonać panów w mundurach, aby odpuścili to holowanie. Skończyło się na całkiem pokaźnym mandacie i ogólnym niezadowoleniu. Remy miał już dość i podczas całej tej afery spalił chyba z trzy papierosy, a wsiadając za kółko swojego astona, miał już w ustach kolejnego.
- Czym jest, kurwa, ten dzień - Syknął wściekły, bo jak na zawołanie jeszcze zapalniczka odmówiła mu posłuszeństwa.

Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ