When life leaves you high and dry, I'll be at your door tonight
: 22 lis 2023, 19:42
Kiedyś w Edynburgu (kiedyś brzmiało całkiem lepiej niż zaledwie przed rokiem) natknął się na mały sklepik na rogu. Pewnie nie zwróciłby na niego uwagi, ale właściciel zachęcał do tego, by wpaść, bo w środku znajdowała się studnia życzeń. Jako lekarz medycyny i światły, młody człowiek nie wierzył w takie przesądy, ale nie mógł odmówić staruszkowi, który zachęcał go do zajrzenia. Zdecydowanie nie chodziło o samą studnię, która wprawdzie robiła wrażenie z tym przezroczystym włazem, po którym można było ostrożnie stąpać- czuło się lekką nutkę dreszczyku na myśl o spadnięciu w dół- ale o to, że samo miejsce wydawało się biedne, a Alfie jakoś nigdy nie stronił od pomocy ludziom, którzy tego wymagali.
Dyskretnie, rzecz jasna, bo przecież nie było niczego gorszego od litości. Z tego też powodu wszedł tam niby dla studni, ale jego wzrok padł na małe plakietki, które właściciel posiadał wręcz w zatrważającej ilości. Było ich tak sporo, że mógłby spędzić długie godziny przebierając w nim jak w ulęgałkach i szukając tej najwłaściwszej. Nie miał jednak w kredycie tyle czasu- te odwiedziny wyłuskał ze swojego napiętego harmonogramu, więc mógł jedynie poświęcić kilkanaście minut na szybki przegląd zawieszek i wybrał kilka z nich nie zwracając uwagi na cenę. Był w tak dobrej sytuacji, że to zagadnienie nigdy go nie dotykało, więc mógł tym samym sprawić przyjemność mężczyźnie, który zdawał się obserwować go z dobrotliwym uśmiechem.
Obiecał, że jeszcze tu wróci, ale i tak nie szczędził pieniędzy dla niego, choć sprzedawca i tak wydał mu resztę czując się w obowiązku jeszcze, by zaprosić go na whisky do miejscowego baru. Z zaproszenia nie skorzystał, ale pozwolił sobie wcisnąć ostatnią plakietkę, którą teraz bawił się czekając na pannę Winslow. Na pannę, którą nie widział już od roku, choć przecież już dawno temu przybył do Lorne Bay.
Póki jednak rodzice nie wiedzieli o jego pobycie tutaj próbował być dyskretny i unikać wszystkich ich znajomych, a przyjaciółka nieszczęśliwie znalazła się na tej liście wstydu. Zdecydowanie zaś powinien się przed nią ukorzyć i w tym miała mu pomóc ta zabawna zawieszka, którą trzymał w dłoni czekając aż zjawi się na umówionym miejscu. Wybrał spacer, bo zawsze uważał, że wczesnym latem plaża jest piękna i po zmroku zdawała się być całkiem znośna z pogodą, którą akceptował. W Australii jedynie akceptował poranki i wieczory, cała reszta wydawała mu się niedorzeczna, więc w takich godzinach funkcjonował czując się po trochu jak wampir, gotowy do żeru w nocy.
Może i nawet lekko tak wyglądał w tej białej koszuli, ale na widok dziewczyny obnażył zęby, a nie kły uśmiechając się szeroko i wyciągając do niej swoje ręce.
- Kogo me oczy widzą - i choć spodziewał się reprymendy, musiała ona zaczekać, bo podnosił ją do góry i wręczał jej plakietkę z jutowym sznurkiem z napisem od najgorszego przyjaciela na świecie. I chciałoby się zakrzyknąć, że historii tego podarunku by nie zrozumiała, ale przecież Midge rozumiała absolutnie wszystko i za to właśnie ją kochał.
Niezależnie od tego jak długo się nie odzywał i zdawał się żyć zupełnie w swoim świecie, co zapewne zaraz miał jej wytłumaczyć na tyle dobitnie jak potrafił. Najpierw jednak musiał nacieszyć się jej zapachem, niesionym przez morski wiatr.
Dyskretnie, rzecz jasna, bo przecież nie było niczego gorszego od litości. Z tego też powodu wszedł tam niby dla studni, ale jego wzrok padł na małe plakietki, które właściciel posiadał wręcz w zatrważającej ilości. Było ich tak sporo, że mógłby spędzić długie godziny przebierając w nim jak w ulęgałkach i szukając tej najwłaściwszej. Nie miał jednak w kredycie tyle czasu- te odwiedziny wyłuskał ze swojego napiętego harmonogramu, więc mógł jedynie poświęcić kilkanaście minut na szybki przegląd zawieszek i wybrał kilka z nich nie zwracając uwagi na cenę. Był w tak dobrej sytuacji, że to zagadnienie nigdy go nie dotykało, więc mógł tym samym sprawić przyjemność mężczyźnie, który zdawał się obserwować go z dobrotliwym uśmiechem.
Obiecał, że jeszcze tu wróci, ale i tak nie szczędził pieniędzy dla niego, choć sprzedawca i tak wydał mu resztę czując się w obowiązku jeszcze, by zaprosić go na whisky do miejscowego baru. Z zaproszenia nie skorzystał, ale pozwolił sobie wcisnąć ostatnią plakietkę, którą teraz bawił się czekając na pannę Winslow. Na pannę, którą nie widział już od roku, choć przecież już dawno temu przybył do Lorne Bay.
Póki jednak rodzice nie wiedzieli o jego pobycie tutaj próbował być dyskretny i unikać wszystkich ich znajomych, a przyjaciółka nieszczęśliwie znalazła się na tej liście wstydu. Zdecydowanie zaś powinien się przed nią ukorzyć i w tym miała mu pomóc ta zabawna zawieszka, którą trzymał w dłoni czekając aż zjawi się na umówionym miejscu. Wybrał spacer, bo zawsze uważał, że wczesnym latem plaża jest piękna i po zmroku zdawała się być całkiem znośna z pogodą, którą akceptował. W Australii jedynie akceptował poranki i wieczory, cała reszta wydawała mu się niedorzeczna, więc w takich godzinach funkcjonował czując się po trochu jak wampir, gotowy do żeru w nocy.
Może i nawet lekko tak wyglądał w tej białej koszuli, ale na widok dziewczyny obnażył zęby, a nie kły uśmiechając się szeroko i wyciągając do niej swoje ręce.
- Kogo me oczy widzą - i choć spodziewał się reprymendy, musiała ona zaczekać, bo podnosił ją do góry i wręczał jej plakietkę z jutowym sznurkiem z napisem od najgorszego przyjaciela na świecie. I chciałoby się zakrzyknąć, że historii tego podarunku by nie zrozumiała, ale przecież Midge rozumiała absolutnie wszystko i za to właśnie ją kochał.
Niezależnie od tego jak długo się nie odzywał i zdawał się żyć zupełnie w swoim świecie, co zapewne zaraz miał jej wytłumaczyć na tyle dobitnie jak potrafił. Najpierw jednak musiał nacieszyć się jej zapachem, niesionym przez morski wiatr.