I can wait for you at the bottom
I can stay away if you want me to
{outfit}
Call spędził w barze kilka godzin - znacznie dłużej, niż na początku przewidywał i gdy pisał do Quinna. Nie pisał do niego nic więcej poza tym smsem wieczorem, informując go, że po treningu skoczył na piwo i wróci później. Niby później to pojęcie względne, ale chyba mimo wszystko powinien uprzedzić go o tym, że wróci w środku nocy, a nie "później"... Tak czy inaczej, kolejnej wiadomości mu nie wysłał, nie uznając najwyraźniej, że jest to konieczne. W barze spędził parę godzin rozmawiając z jakimś chłopakiem - całkiem atrakcyjnym zresztą - który potrzebował najwyraźniej rozmowy i pocieszenia. W innych okolicznościach Calleas pewnie zawiesiłby na nim wzrok na trochę dłużej, ale Klaus był przybity i raczej nie w głowie mu były szybkie numerki, a sam Call nie uprawiał seksu z nikim poza Quinnem od jakiegoś czasu. No dobra, ostatnio nie uprawiał seksu też z Quinnem, odkąd ten dowiedział się o swojej chorobie, co już trochę zaczynało go męczyć, ale to inna kwestia.
Wrócił do domu późno, prawdopodobnie było jakoś około trzeciej lub czwartej, ale nie patrzył na zegarek szczerze mówiąc. Zagadał się z tym młodym chłopakiem, obaj mieli sporo rzeczy, które chcieli z siebie wyrzucić i chociaż Klaus najpierw nie był chętny żeby się zwierzać, to jakoś tak wyszło, że stracili chyba trochę poczucie czasu wraz z wylewanymi z siebie żalami i wraz z drinkami, które znikały w ich brzuchach. Najwidoczniej obaj potrzebowali rozmowy, nawet jeśli nie do końca zdawali sobie z tego sprawę.
Wrócił tak, jak wraca typowy nawalony facet, który stara się być cicho - czyli zdecydowanie nie był cicho. Klucze przekręcał w zamku dłuższy czas, zanim wreszcie udało mu się trafić właściwym i otworzyć drzwi, potem niechcący trzasnął za mocno drzwiami i narobił huku, a później - gdy zdejmował buty w przedpokoju - o mało co się nie przewrócił.
- Ćśśś - wymamrotał sam do siebie, po czym chichocząc ruszył w stronę kuchni, żeby napić się czegoś zimnego. Ostatnio temperatury były na tyle wysokie, że powrót z baru do domu nieźle go zmęczył, zwłaszcza, że postanowił rozważnie wrócić pieszo, żeby przypadkiem nie rozbić motocykla. Motor odbierze najwyżej z parkingu pod barem jutro rano. Albo po południu, jak już wstanie.
Tarquinn Russo