I do not wish to reign over the dead
Cisza działała na niego kojąco, a tutaj cisza była wręcz wymagana. Była symbolem szacunku dla zmarłych, chociaż tak naprawdę spoczywające w ziemi resztki ludzkie nie mogły przecież się nią cieszyć. Dlatego szacunek dla nieboszczyków okazywało się żyjącym. Krewnym, przyjaciołom, znajomym i każdemu, kto zechciał postawić swoje nogi na terenie cmentarza. Wolną chwilę wykorzystał, żeby odwiedzić swoją rodzinę w rocznicę śmierci jednej z córek. Nie brał specjalnie wolnego, nigdy tego nie robił, przedkładając obowiązki nad wszystko inne. Nawet w taki dzień. Był niepoprawnym pracoholikiem przez co nie miał też wielu znajomych. Kojarzył ludzi, głównie z pracy w domu pogrzebowym. Jedną z takich osób była Luna. Młoda dziewczyna, teraz już kobieta, który straciła matkę zbyt wcześnie. Chociaż czy każda śmierć nie jest zbyt wczesna? Często nawet ludzie, którzy pozornie przeżyli całe swoje życie dochodził w momencie, który dla kogoś z rodziny lub przyjaciół był przedwczesny. Bo w większości przypadków ktoś tęsknił i ktoś nie mógł się pogodzić ze śmiercią.
Zauważył ją, siedzącą na niedużej ławce przy jednym z pomników. Zapamiętał ją pozytywnie, chociaż historia na pewno była smutna. Niósł bukiet kwiatów, zebranych z własnego ogrodu, ale miał jeszcze trochę czasu, więc podszedł bliżej, impulsywnie postanawiając zagadać dziewczynę. Liczył się z tym, że być może nie będzie chciała rozmawiać. Najwyżej uszanuje jej niechęć i pójdzie dalej bez żalu.
一 Witaj, Luna 一 powiedział, zatrzymując się blisko, ale nie naruszając jej przestrzeni osobistej. 一 Mam trochę kwiatów, chciałabyś niewielki bukiet? 一 zapytał, zauważając, że nie ma nic przy sobie. Może było to śmiałe pytanie, ale sam uwielbiał kwiaty i uważał, że każdemu mogły w pewien sposób poprawić humor. Rzadko zagadywał innych, a akurat miał ochotę na pogawędkę. Nie chciał się jednak narzucać. Uśmiechnął się lekko, przyjaźnie. Miał ochotę zapalić, ale chyba w tym miejscu mu nie wypadało. Poza tym Lunie mogłoby to przeszkadzać, więc powstrzymał się.
Poprawił wolną dłonią schludny, dokładnie wyprasowany garnitur, obserwując dziewczynę dosyć uważnie, chcąc wyłapać każdy grymas na jej twarzy, świadczący o braku komfortu. Potrafił wyczuwać nastroje, chociaż niekiedy przychodziło mu to z trudem. Czasami ważniejsze były okoliczności albo jego chorobliwa chęć trzymania się zasad. Trwał w relacji, którą nie do końca potrafił rozgryźć. Jego pracodawca miał różne wymagania i różne oczekiwania, których nie potrafił momentami spełnić, mimo że wstępnie uważał, że robi wszystko tak, jak należy. Być może źle oceniał pewne sytuację, ale bardzo się starał żyć również w zgodzie ze sobą i z zasadami, które wpajano mu od dziecka. Powstrzymał się od zerknięcia na elegancki zegarek, który nosił na przegubie. Miał czas i narazie nigdzie mu się nie spieszyło. Do kolacji jeszcze daleko.