: 09 gru 2023, 14:14
Blondyn dla niej starał się być lepszym mężczyzną, jednak była też czynnikiem zapalającym, który w moment potrafił wywrócić jego życie do góry nogami i zniszczyć to, czego dokonał dotychczas. Miała ogromny wpływ na jego nastrój i zachowanie, przez co spoczywała na jej barkach odpowiedzialność za to co stanie się gdy postanowi go skrzywdzić. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w relacjach damsko-męskich, które zwykle opierały się wyłącznie na fizycznym zbliżeniu, jednak była drugą kobietą, której zapragnął ponad wszystko inne i drugą, która mogła go z r u j n o w a ć. Zależało mu na tym by była obok i precyzował dokładnie, że nie chodziło tu o przyjaźń ani rodzinne relacje, których kurczowo powinni byli się trzymać. Był zakochany i jednocześnie przerażony tym, gdzie po raz drugi zaprowadzi go niepoprawnie ulokowane uczucie. Był destrukcyjny dla najbliższego otoczenia ale i samego siebie, wybierając nieodpowiednie kobiety na swe życiowe partnerki.
Nie myślał o tym, gdy zalewała go fala intensywnych, cielesnych doznań. Czul ciepło jej ud, które oplatały go w pasie i smak słodkich perfum, które ściągał pocałunkami z jej dekoltu. Ledwo panował nad przyspieszonym oddechem i jęknięciami, które niekontrolowanie wydostawały się z jego ust. Na zewnątrz trwało wesele, a za ścianą przechadzała się obsługa, która w każdej chwili mogła ich nakryć. Gdy jednak dotarł do kulminacyjnego punktu tej nasyconej intymnością bliskości, zapomniał o otaczającej ich imprezie i wydał z siebie jęk. Gdy było po wszystkim, starali się zadbać o to by w razie nieoczekiwanych gości, mieć na sobie choć część ubrań.
— Tylko na weekend. W poniedziałek rano muszę być już w Townsville — odparł, widocznie niezadowolony kolejną rozłąką i rychłym pożegnaniem. Mógł rzucić wszystko i zwyczajnie wrócić do Lorne, jednak wiedział, że tutaj, nie zaznają spokoju i szczęścia. Nie pod nosem rodziców, którym nie potrafiłaby zrujnować pierwszych chwil w małżeństwie. — Chciałbym — oderwał się od stołu i podszedł do niej, by ułożyć dłonie na jej nagich ramionach — Ale powinnaś być tu z matką. Ja nie jestem w stanie udawać, że cieszy mnie ich związek i lepiej jeśli wrócę. Emilia pozwoliła mi zająć mój dawny pokój i mówiła, że wrócą jutro koło południa — wyjaśnił, godząc się na powrót do domu tylko przez wgląd na nieobecność Hala.
Jego uwagę odwrócił ponownie dzwoniacy telefon, więc wycofał się i sięgnął po koszulę, którą wciągnął na ramiona. — Odbierz ten przeklęty telefon. Pewnie cię szukają — odezwał się, wierząc, że wydzwania jej matka. Właściwie nawet przez chwile nie przyszło mu na myśl, że mogła przyjść tu w towarzystwie innego mężczyzny.
sidney coningsby
Nie myślał o tym, gdy zalewała go fala intensywnych, cielesnych doznań. Czul ciepło jej ud, które oplatały go w pasie i smak słodkich perfum, które ściągał pocałunkami z jej dekoltu. Ledwo panował nad przyspieszonym oddechem i jęknięciami, które niekontrolowanie wydostawały się z jego ust. Na zewnątrz trwało wesele, a za ścianą przechadzała się obsługa, która w każdej chwili mogła ich nakryć. Gdy jednak dotarł do kulminacyjnego punktu tej nasyconej intymnością bliskości, zapomniał o otaczającej ich imprezie i wydał z siebie jęk. Gdy było po wszystkim, starali się zadbać o to by w razie nieoczekiwanych gości, mieć na sobie choć część ubrań.
— Tylko na weekend. W poniedziałek rano muszę być już w Townsville — odparł, widocznie niezadowolony kolejną rozłąką i rychłym pożegnaniem. Mógł rzucić wszystko i zwyczajnie wrócić do Lorne, jednak wiedział, że tutaj, nie zaznają spokoju i szczęścia. Nie pod nosem rodziców, którym nie potrafiłaby zrujnować pierwszych chwil w małżeństwie. — Chciałbym — oderwał się od stołu i podszedł do niej, by ułożyć dłonie na jej nagich ramionach — Ale powinnaś być tu z matką. Ja nie jestem w stanie udawać, że cieszy mnie ich związek i lepiej jeśli wrócę. Emilia pozwoliła mi zająć mój dawny pokój i mówiła, że wrócą jutro koło południa — wyjaśnił, godząc się na powrót do domu tylko przez wgląd na nieobecność Hala.
Jego uwagę odwrócił ponownie dzwoniacy telefon, więc wycofał się i sięgnął po koszulę, którą wciągnął na ramiona. — Odbierz ten przeklęty telefon. Pewnie cię szukają — odezwał się, wierząc, że wydzwania jej matka. Właściwie nawet przez chwile nie przyszło mu na myśl, że mogła przyjść tu w towarzystwie innego mężczyzny.
sidney coningsby