Another night, another crisis
: 01 lis 2023, 21:08
Tak naprawdę nie miał dzisiaj w planach picia w Shadow - zakładał raczej, że spędzi noc leżąc na kanapie z pizzą i upadlając się jakąś tanią zdobyczą z pobliskiego monopolowego - ale kiedy opuścił mieszkanie swojego dzisiejszego klienta (nienawidził tego słowa; zbyt dobitnie przypominało mu, że zrobił z własnego ciała produkt na sprzedaż) nogi same poniosły go w kierunku owianego złą sławą klubu.
Nawet nie zauważył, kiedy przepuścił większość pieniędzy, które udało mu się dzisiaj zarobić. Wydawanie pieniędzy na alkohol zawsze przychodziło mu nadzwyczaj lekko i bezproblemowo, nawet, jeśli miał świadomość, że właśnie przepuszcza cały swój aktualny dobytek. No cóż... czynsz mógł poczekać, prawda? Chyba nikt tak od razu nie wyrzuci go z mieszkania, jeśli spóźni się z płatnością zaledwie o kilka dni? Zresztą, w tej chwili znajdował się w zbyt głębokim stanie alkoholowego upojenia, by w ogóle pomyśleć o czymś tak dorosłym i odpowiedzialnym jak płacenie czynszu. Będzie się tym martwił jak już wytrzeźwieje a jego zdolności koncentracji wrócą na jakiś bardziej przyzwoity poziom. W tej chwili nie był w stanie skupić się absolutnie na niczym; chwiał się lekko na wysokim, barowym krześle, zaciskając obie dłonie na pustej szklance po whisky. Docierały do niego zaledwie urywki tego, co działo się dookoła, jedynie muzyka przedzierała się do jego umysłu głośno i wyraźnie, z minuty na minutę drażniąc go coraz bardziej i przyprawiając o ćmiący ból głowy.
Poczuł, że musi wyjść stąd w tej chwili. Najlepiej do domu. Problem polegał na tym, że nie miał już pieniędzy na ubera a o pieszej wyprawie nawet nie było mowy - był na to zdecydowanie zbyt pijany. Pozostawało mu jedynie zwrócić się o pomoc do kogoś, kto prawie na pewno mu nie odmówi... ale najpierw musiał wyjść na zewnątrz, bo im dłużej przebywał w głośnym, dusznym pomieszczeniu, tym bardziej robiło mu się słabo.
Świeże powietrze sprawiło, że poczuł się minimalnie lepiej, ale wciąż ledwo trzymał się na nogach. Oparł się o ścianę, po czym sięgnął do tylnej kieszeni po telefon i z trudem, ledwo trafiając w klawisze, wystukał kilka nieskładnych wiadomości do Saula, który aktualnie był mu chyba najbliższy spośród całej rodziny. Podczas pobytu w Kolumbii miał z nim wprawdzie ograniczony kontakt, podobnie jak z resztą rodzeństwa, ale mimo wszystko Zah czuł z nim szczególną więź - być może przez to, że w pewnych kwestiach byli do siebie bardzo podobni? Przed nim jednym nie czuł aż tak silnej potrzeby udawania, że podczas nieobecności w Lorne radził sobie zajebiście i wyszedł na ludzi - i właśnie dlatego Saul wydał mu się jedyną osobą, którą mógł prosić o pomoc w takim stanie.
Chciał schować telefon z powrotem do kieszeni, ale urządzenie wyślizgnęło mu się z ręki i upadło na ziemię, oczywiście ekranem do dołu. Spróbował schylić się, żeby je podnieść, ale siła grawitacji pociągnęła go w dół, skutkiem czego przewrócił się, boleśnie obijając sobie kolana. Udawał, że wcale nie widzi spojrzeń, posyłanych mu przez grupkę ludzi, palących kawałek dalej. Usiadł, ponownie opierając się o ścianę, po czym podniósł telefon - pęknięcie biegnące przez środek szybki jeszcze bardziej zepsuło mu humor.
Kurwa, serio? Czy może być jeszcze gorzej?
Saul Monroe
Nawet nie zauważył, kiedy przepuścił większość pieniędzy, które udało mu się dzisiaj zarobić. Wydawanie pieniędzy na alkohol zawsze przychodziło mu nadzwyczaj lekko i bezproblemowo, nawet, jeśli miał świadomość, że właśnie przepuszcza cały swój aktualny dobytek. No cóż... czynsz mógł poczekać, prawda? Chyba nikt tak od razu nie wyrzuci go z mieszkania, jeśli spóźni się z płatnością zaledwie o kilka dni? Zresztą, w tej chwili znajdował się w zbyt głębokim stanie alkoholowego upojenia, by w ogóle pomyśleć o czymś tak dorosłym i odpowiedzialnym jak płacenie czynszu. Będzie się tym martwił jak już wytrzeźwieje a jego zdolności koncentracji wrócą na jakiś bardziej przyzwoity poziom. W tej chwili nie był w stanie skupić się absolutnie na niczym; chwiał się lekko na wysokim, barowym krześle, zaciskając obie dłonie na pustej szklance po whisky. Docierały do niego zaledwie urywki tego, co działo się dookoła, jedynie muzyka przedzierała się do jego umysłu głośno i wyraźnie, z minuty na minutę drażniąc go coraz bardziej i przyprawiając o ćmiący ból głowy.
Poczuł, że musi wyjść stąd w tej chwili. Najlepiej do domu. Problem polegał na tym, że nie miał już pieniędzy na ubera a o pieszej wyprawie nawet nie było mowy - był na to zdecydowanie zbyt pijany. Pozostawało mu jedynie zwrócić się o pomoc do kogoś, kto prawie na pewno mu nie odmówi... ale najpierw musiał wyjść na zewnątrz, bo im dłużej przebywał w głośnym, dusznym pomieszczeniu, tym bardziej robiło mu się słabo.
Świeże powietrze sprawiło, że poczuł się minimalnie lepiej, ale wciąż ledwo trzymał się na nogach. Oparł się o ścianę, po czym sięgnął do tylnej kieszeni po telefon i z trudem, ledwo trafiając w klawisze, wystukał kilka nieskładnych wiadomości do Saula, który aktualnie był mu chyba najbliższy spośród całej rodziny. Podczas pobytu w Kolumbii miał z nim wprawdzie ograniczony kontakt, podobnie jak z resztą rodzeństwa, ale mimo wszystko Zah czuł z nim szczególną więź - być może przez to, że w pewnych kwestiach byli do siebie bardzo podobni? Przed nim jednym nie czuł aż tak silnej potrzeby udawania, że podczas nieobecności w Lorne radził sobie zajebiście i wyszedł na ludzi - i właśnie dlatego Saul wydał mu się jedyną osobą, którą mógł prosić o pomoc w takim stanie.
Chciał schować telefon z powrotem do kieszeni, ale urządzenie wyślizgnęło mu się z ręki i upadło na ziemię, oczywiście ekranem do dołu. Spróbował schylić się, żeby je podnieść, ale siła grawitacji pociągnęła go w dół, skutkiem czego przewrócił się, boleśnie obijając sobie kolana. Udawał, że wcale nie widzi spojrzeń, posyłanych mu przez grupkę ludzi, palących kawałek dalej. Usiadł, ponownie opierając się o ścianę, po czym podniósł telefon - pęknięcie biegnące przez środek szybki jeszcze bardziej zepsuło mu humor.
Kurwa, serio? Czy może być jeszcze gorzej?
Saul Monroe