eks zawsze wygląda lepiej gdy jest eks..
: 26 paź 2023, 18:59
jayanti wyland
Dennis ciągle czuł się jak turysta w Lorne Bay, mimo iż to tutaj właśnie się urodził. Czasami nachodziły go myśli, co by było gdyby został i tutaj się rozwijał, zamiast od małego podróżować, wyjeżdżać, a potem wracać. W grę wchodziło tyle opcji w jaką mogło pójść jego życie, tyle możliwych scenariuszy mogło przecież napisać życie. Może nie był kimś kto dużo rozmyśla i gdyba, ale gdy zwiedzał niektóre urokliwe lokalizacje w mieście to żałował, że poznaje je dopiero teraz, gdy już jest dorosłym i ma dłuższą chwilę na to. Sezon miał się zacząć dopiero po nowym roku, a on sam mógł przecież trenować tutaj w Australii, bez konieczności latania do Europy czy Stanów. Załatwił sobie w końcu też i symulator, który miał mu pomóc w efektywnym trenowaniu, pod nowy bolid i znane trasy torów, które były w kalendarzu F2, w której to jeździł. Miał też w sumie blisko do Melbourne na tor, gdzie mógłby śmiało o tej porze roku trenować bo wiadomo jakim klimatem raczyła Australia, w momencie gdy gdzieniegdzie pojawiał się mroź i śnieg, tutaj było gorąco i idealnie na tego typu treningi i ogólnie przyzwyczajanie się do temperatury na zewnątrz plus tej w bolidzie.
Pomijając jednak już sam fakt tego co słychać u Dennisa, dzisiaj rozbijał się po okolicy w poszukiwaniu cukierni, a raczej kogoś kto robi ciekawe wypieki. Miał adres i niby stronę do kontaktu, ale z racji swojej miernej wiedzy na temat dzielnic i ulic w Lorne, błądził jak dzieciak we mgle. Nie, to nie były przysmaki dla niego, chciał coś na Halloween, coś śmiesznego i zabawnego, bo jego kumpel przy okazji miał urodziny. Chciał ciastek z napisem "my big dick" czy innego tego typu, których zdjęcia widział na wspomnianej stronie. Nie miał kompletnie pojęcia o osobie, która się tym trudniła, ale pomyślał za tą wyobraźnie i uważał to za szalony - sprzedawać takie produkty. Rynek jednak zmieniał się dynamicznie, tak samo jak upodobania ludzi i w teorii aktualnie to nie powinno nikogo dziwić, że ktoś coś wymyślił. Potrzeba rynku matką wynalazku, czy jak to tam inaczej można ująć.
Wysiadł w końcu, parkując na poboczu swoje auto, potężny czarny SUV od Range Rovera, kolejny plus posiadania bogatego sponsora, od razu nasuwał kto tutaj jest grubym kotletem. Nie robił jednak na szczęście spersonalizowanych tablic rejestracyjnych, więc nie mógł go nikt na szczęście rozpoznać. Dla swojego dobra jednak wyposażył się w okulary przeciwsłoneczne i czapkę z logo Ferrari, bo jakże inaczej. Marzył o tym, że kiedyś dołączy do tego zespołu w Formule 1, stąd to uwielbienie.
Może i wyglądał trochę na kretyna, albo kogoś kto z daleka widać, że się kryje ale hej! Miał już mały wakat fanek, które obserwowały każdy jego krok, znajdując czasami różne sposoby aby znaleźć właśnie jego. Dmuchał na zimne, gdy przechadzał się po okolicy, bo jednak głupi ruch, ktoś go pozna i już będzie miał przechlapane. Czy to duże ego? Może je miał, ale teraz był po prostu zwykłym facetem, klientem i po prostu Dennisem. W lokalizacji miejsca, które szukał pomógł mu chyba szyld? Chyba?
Tak czy inaczej w końcu znalazł sprawczynię zamieszania i cóż, odruchowo musiał ściągnąć okulary bo cóż, troche go ścieło. No chyba to logiczne przy spotkaniu gdzieś przypadkowo swojej eks?
- Wyland? - zapytał, chociaż wcale nie musiał, miał oczy i pamiętał dokładnie tą ładną twarzyczkę. Nawet jeśli ich znajomość trwała tylko przez gorące lato, pamiętał. - To Ty? W sensie, to Ty zajmujesz się wypiekami? I to Twoja strona? - dodał zaraz, wpatrując się przez chwilę w stronę internetową, którą miał odpaloną, a którą to potem jej pokazał. Wszystko chyba się zgadzało i adres i też dane kontaktowe, które jakimś cudem pominął wcześniej, a które inicjałami zdradzały przecież prawdę, której nie ukrywała.
004.
Pomijając jednak już sam fakt tego co słychać u Dennisa, dzisiaj rozbijał się po okolicy w poszukiwaniu cukierni, a raczej kogoś kto robi ciekawe wypieki. Miał adres i niby stronę do kontaktu, ale z racji swojej miernej wiedzy na temat dzielnic i ulic w Lorne, błądził jak dzieciak we mgle. Nie, to nie były przysmaki dla niego, chciał coś na Halloween, coś śmiesznego i zabawnego, bo jego kumpel przy okazji miał urodziny. Chciał ciastek z napisem "my big dick" czy innego tego typu, których zdjęcia widział na wspomnianej stronie. Nie miał kompletnie pojęcia o osobie, która się tym trudniła, ale pomyślał za tą wyobraźnie i uważał to za szalony - sprzedawać takie produkty. Rynek jednak zmieniał się dynamicznie, tak samo jak upodobania ludzi i w teorii aktualnie to nie powinno nikogo dziwić, że ktoś coś wymyślił. Potrzeba rynku matką wynalazku, czy jak to tam inaczej można ująć.
Wysiadł w końcu, parkując na poboczu swoje auto, potężny czarny SUV od Range Rovera, kolejny plus posiadania bogatego sponsora, od razu nasuwał kto tutaj jest grubym kotletem. Nie robił jednak na szczęście spersonalizowanych tablic rejestracyjnych, więc nie mógł go nikt na szczęście rozpoznać. Dla swojego dobra jednak wyposażył się w okulary przeciwsłoneczne i czapkę z logo Ferrari, bo jakże inaczej. Marzył o tym, że kiedyś dołączy do tego zespołu w Formule 1, stąd to uwielbienie.
Może i wyglądał trochę na kretyna, albo kogoś kto z daleka widać, że się kryje ale hej! Miał już mały wakat fanek, które obserwowały każdy jego krok, znajdując czasami różne sposoby aby znaleźć właśnie jego. Dmuchał na zimne, gdy przechadzał się po okolicy, bo jednak głupi ruch, ktoś go pozna i już będzie miał przechlapane. Czy to duże ego? Może je miał, ale teraz był po prostu zwykłym facetem, klientem i po prostu Dennisem. W lokalizacji miejsca, które szukał pomógł mu chyba szyld? Chyba?
Tak czy inaczej w końcu znalazł sprawczynię zamieszania i cóż, odruchowo musiał ściągnąć okulary bo cóż, troche go ścieło. No chyba to logiczne przy spotkaniu gdzieś przypadkowo swojej eks?
- Wyland? - zapytał, chociaż wcale nie musiał, miał oczy i pamiętał dokładnie tą ładną twarzyczkę. Nawet jeśli ich znajomość trwała tylko przez gorące lato, pamiętał. - To Ty? W sensie, to Ty zajmujesz się wypiekami? I to Twoja strona? - dodał zaraz, wpatrując się przez chwilę w stronę internetową, którą miał odpaloną, a którą to potem jej pokazał. Wszystko chyba się zgadzało i adres i też dane kontaktowe, które jakimś cudem pominął wcześniej, a które inicjałami zdradzały przecież prawdę, której nie ukrywała.