: 22 paź 2023, 20:22
Przyglądał się żonie, jak wychodziła z wanny, samemu zaraz robiąc dokładnie to samo. Nie przejmując się tym, że napierając jedno na drugie i przechodząc w ten sposób do hotelowej sypialni, zostawiali za sobą ścieżkę mokrych śladów, całowali się, dotykali się i krok za krokiem zbliżali się do łóżka. Nie pokusili się nawet o kawałek ręcznika, bo… Bo nie i już. Bo łapska Logana szybko oplotły nagie i mokre od kąpieli ciało pani doktor i ani myślał to przerywać. Ani myślał wypuszczać ją ze swoich ramion, nie tylko teraz, ale i przez całą noc, aż do samego świtu. Pierwszy na łóżko opadł Trevisano, natychmiast wciągając żonę na siebie. Całował jej wargi, szyję, ramiona. Całował jej dekolt, piersi, którym poświecił szczególnie dużą i intensywną uwagę. Chwytał je w zęby, drażnił językiem, zamykał w wargach i czuł, jak sam przez to wewnętrznie drży. Moment, w którym Elise opadła na niego w ten bardzo szczególny sposób, przyjmując go w siebie, zaakcentował cichym gardłowym warknięciem. Kobiece biodra weszły w rytmiczny ruch, specyficzne kołysanie, dłonie Logana badały niespiesznie, dokładnie każdy jeden centymetr jej pleców, jej pośladków i ud. Jej ramion i piersi. Dotykał ją chciwie wszędzie. Wszędzie gdzie chciał, wszędzie gdzie mógł, wszędzie gdzie wiedział, że sprawi jej to przyjemność. Bo o to przecież chodziło, o przyjemność, którą chcieli sobie dawać i chcieli od siebie dostawać przez całą długą noc. Kiedy spleceni we wspólnym i wzajemnym ruchu ich bioder, ich nagich ciał opadli na łóżko… Przez kolejne minuty, potem godziny plątali i poniewierali kiedyś schludnie wyprasowaną hotelową pościel. Kochali się ze sobą dokładnie, tak jakby jutra nie tyle miało, ale mogło nie być. Bo przecież tak właśnie się czuli… Za kilka dni Bear wróci do domu, do ich Australii, Elise zostanie tutaj… Musieli nadrobić. Kochać się na zapas. Całować się na zapas. I pieprzyć też… Robili to wszystko w idealnych proporcjach, doskonałym balansie. Czułość burzyła gwałtowność, kiedy Logan mocno i zdecydowanie wciskał własne podbrzusze między uda żony, wdzierał się w nią i wypełniał ją całym pulsującym sobą. Wtedy, w którymś niezapowiedzianym momencie wracała czułość i wyciszenie. Dawali sobie ogień i dawali sobie wodę. Wzniecali pożar własnych zmysłów, a potem gasili go czułymi spojrzeniami, czułym dotykiem, czułymi pocałunkami. To wszystko trwało dokładnie tyle ile miało trwać. Aż do ostatniego męskiego warknięcia, kobiecego westchnięcia, aż do ostatniej kropli ich spełnienia. Wtedy oboje opadli ciężko na zupełnie już sponiewieraną pościel, walcząc z urywanym oddechem i wyrywającym im się z piersi serduchem… Potrzebowali chwili. Ale nie bez siebie, nigdy nie bez siebie. Logan nawet nie leżał tak minuty zanim nie przysunął się ciasno i blisko do Elise, nie splótł z nią swojego ciała. Leżąc na boku i patrząc jej w oczy widział w nich to wszystko co tak cholernie uwielbiał w nich widzieć. Właśnie w chwilach takich jak ta… Kiedy emocje mieszały się z iskrami podniecenia, a te przeplatane były echem niedawnego orgazmu… To wszystko stanowiło niesamowity mix. Tak intensywny, że powietrze wokół nich wręcz pachniało seksem. Bliskością i fizycznym uzależnieniem. - Wróć ze mną do domu. - szepnął zbliżając pysk do jej warg. W tej chwili nie pragnął niczego bardziej, jak tylko nigdy już się z nią nie rozstawać.
Elise Trevisano