you’re like a breath of fresh air on the first day of spring
: 08 paź 2023, 09:33
001.
Astoria potrzebowała kilku tygodni, by dotarło do niej, że nikogo nie interesuje jej życie. Przyzwyczajona do ciągłego ukazywania go na profilach — co robiła przez kilka ostatnich lat — powoli przestawiała się na rzeczywistość, w której nie musi obawiać się o to, czy podczas zwykłego, porannego spaceru, nie powinna wykorzystać światła na możliwie najlepsze ujęcie. Coraz rzadziej śledziła zatroskane komentarze i złośliwości, którymi ludzie podsumowywali jej nagłe wycofanie się z mediów. Przestawienie sobie tego w głowie, powoli pozwalało jej otwierać się na rzeczy, których tak skrupulatnie ostatnimi czasy unikała.
Z uśmiechem pełnym zażenowania wspominała chwile, w których chowała się za dużymi, czarnymi okularami, chociaż na zewnątrz od kilku godzin panował już mrok. Robiła tak przez pierwsze dwa tygodnie, panicznie bojąc się zainteresowania. W tej kwestii była już w odrobinę lepszym miejscu — w którym zdawała sobie sprawę z absurdu i przesady. Kiedy jednak przestała analizować z taką skrupulatnością każdy swój krok, to musiała zaakceptować tęsknotę, która na nią spadła. Poczucie niesprawiedliwości mieszało się z wściekłością, sprawiając, że znalezienie sobie miejsca znowu było tak trudne jak w czasie, gdy miała ledwo dziewiętnaście lat.
Początkowo zamierzała odmówić. Takie wyjście wydawało jej się odrobinę zbyt drastyczne i śmiałe. Wygodniej było wykluczać się z życia towarzyskiego, unikając wszelkich interakcji, które mogłyby zaowocować pytaniami zarówno ciekawskimi, jak i brutalnymi. Do zmiany decyzji pchnął ją, co może zabrzmi odrobinę żałośnie, widok nierozpakowanych kartonów. Wiedziała, że skrywały one ubrania, które w innym życiu — zupełnie różnym od tego, które wiodła teraz — nosiła na wszystkie imprezy, na które była zapraszana z Wendy. Początkowa chęć wypakowania ich, zamieniła się w próbę znalezienia idealnego na grill, na który cale się nie wybierała. A gdy ostatecznie wpadł w jej ręce, to nim zdążyła się zorientować, podkreślała policzki różem i rysowała na powiece kreskę, by jednak się na miejscu pojawić. Tylko odrobinę spóźniona, pojawiła się na miejscu i nawet wtopiła się w tłum, nie mogąc odnaleźć nikogo znajomego.
— Hej, poczekaj! — zawołała, chcąc skupić uwagę jednej z kobiet. W dłoni miała kieliszek z szampanem, gdy pokonała dzielącą ich odległość. Kiedy stanęła tuż obok, wyciągnęła rękę, by wyjąć z jej włosów liścia, który musiał przyczepić się w momencie, w którym kręciła się pod jednym z drzew. — Zakładam, że nie był elementem fryzury — powiedziała, gdy uniosła dłoń z nim nieznacznie do góry, co stanowiło jednocześnie wyjaśnienie, dlaczego pozwoliła sobie na tak śmiały gest.