And there are no ends to old friends
: 08 wrz 2023, 20:24
Kilkukrotnie starał się dowiedzieć kim był t a j e m n i c z y przyjaciel Marianne, który miał ich odwiedzić tego wieczoru. Po pierwsze dlatego, że ta znajomość wydała się Jonathanowi niezwykle dziwna. Nawet jeśli Mari faktycznie potrafiła zaskarbić sobie sympatię praktycznie każdego, może poza drobnymi wyjątkami takimi jak Lisbeth, to jednak w ostatnim czasie pracowała znacznie mniej. Z domu także nie wychodziła zbyt często, a już na pewno nie miała powodów, aby zapuszczać się w okolice Uniwersytetu w Cainrns. Jednak jakimś cudem udało jej się zapoznać z wykładowcą z uczelni i jeszcze być z nim w na tyle dobrych stosunkach, aby móc zaprosić go na wspólną kolację ze swoim narzeczonym. Po drugie zaś, Wainwright nigdy nie należał do osób szczególnie towarzyskich. Wcale nie podobała mu się sytuacja, w której miał gościć we własnym domu całkiem obcego człowieka, którego imienia nawet nie mógł poznać, bo przecież dowiesz się jak przyjdzie, tak?. Nic więc dziwnego, że Jona burczał pod nosem za każdym razem, gdy Mari ucinała rozmowę na ten temat. W dodatku odnosił wrażenie, że chciała nie dla siebie, a dla niego znaleźć nowe towarzystwo, a przecież on nikogo nie potrzebował. Miał ją, Wandę, Waltera i masę zmartwień łącznie z Lisbeth, której stan zdrowia był nadal mało zadawalający. W każdym razie jak już zgodził się na tę kolację (głównie po to, aby wiedzieć z jakimi podejrzanymi ludźmi zadaje się Chambers i ewentualnie wybić jej z głowy takie znajomości) to przygotował ją jak należy.
Dowiedział się tylko tyle, że nowy p r z y j a c i e l Marianne jest weganinem, więc wszystko co miało znaleźć się tego wieczora w menu było pochodzenia roślinnego. I chociaż uważał swoją kuchnię za całkiem niezłą, to liczył na to, że jego narzeczona znajdzie chociaż w tym możliwość do ponarzekania. Trochę dziecinnie chciał jakoś uprzykrzyć jej to spotkanie, byleby nigdy więcej nie stawiała go w podobnej sytuacji. Jak na kogoś piastującego tak istotne stanowiska, Jonathan potrafił być czasem niezwykle dziecinny w swoich docinkach. Mimo tego i tak wszystko było gotowe, a im pozostało tylko czekać na pojawienie się gościa.
- Czemu mam wrażenie, że jesteś jakaś poddenerwowana? - Zapytał, bo od dłuższego czasu obserwował Marianne, dostrzegając nerwowość w jej zachowaniu. Dlatego też nie czekając na jej odpowiedź, sięgnął do jej nadgarstka, bo siedziała przy kuchennym blacie obserwując jak on krząta się po pomieszczeniu. - Jesteś jakaś taka... coś mi tutaj nie pasuje... - Mruknął przyglądając się jej badawczo, ale nie miał w zasadzie zbyt wiele czasu na zagłębianie się w swoim dochodzeniu, bo dźwięk domofonu poinformował ich o gościu czekającym na zewnątrz budynku.
Marianne Chambers
Dowiedział się tylko tyle, że nowy p r z y j a c i e l Marianne jest weganinem, więc wszystko co miało znaleźć się tego wieczora w menu było pochodzenia roślinnego. I chociaż uważał swoją kuchnię za całkiem niezłą, to liczył na to, że jego narzeczona znajdzie chociaż w tym możliwość do ponarzekania. Trochę dziecinnie chciał jakoś uprzykrzyć jej to spotkanie, byleby nigdy więcej nie stawiała go w podobnej sytuacji. Jak na kogoś piastującego tak istotne stanowiska, Jonathan potrafił być czasem niezwykle dziecinny w swoich docinkach. Mimo tego i tak wszystko było gotowe, a im pozostało tylko czekać na pojawienie się gościa.
- Czemu mam wrażenie, że jesteś jakaś poddenerwowana? - Zapytał, bo od dłuższego czasu obserwował Marianne, dostrzegając nerwowość w jej zachowaniu. Dlatego też nie czekając na jej odpowiedź, sięgnął do jej nadgarstka, bo siedziała przy kuchennym blacie obserwując jak on krząta się po pomieszczeniu. - Jesteś jakaś taka... coś mi tutaj nie pasuje... - Mruknął przyglądając się jej badawczo, ale nie miał w zasadzie zbyt wiele czasu na zagłębianie się w swoim dochodzeniu, bo dźwięk domofonu poinformował ich o gościu czekającym na zewnątrz budynku.
Marianne Chambers