It looks like gin-gin situation
: 08 wrz 2023, 18:51
#6
To był ten dzień z rodzaju "niech się skończą, a wszyscy będziemy zgodnie udawać, że się nie zdarzył". I to nie tak, że Stasii się złamał paznokieć i chciałaby umrzeć, bo jej stylistka będzie mogła ją przyjąć dopiero w następnym tygodniu, ale również nie tak zły, jak tamten kiedy dowiedziała się, że jej ojciec zmarł. Ani jak ten, kiedy jej brat miał wypadek. Ten dzień był po prostu... MEH. Drukowanymi literami, z podkreśleniem i nawet posypane brokatem.
Może wstała lewą nogą? Może zadzwonił jej budzik w trakcie cudownego snu, a może zobaczyła kogoś, kogo nie chciała zobaczyć i to popsuło jej nastrój na cały dzień? Jedno wielkie, grube być może. Nawet nie do końca wiedziała o co chodzi, ale fakt, że musiała być rano w ratuszu, aby załatwić jakieś papiery związane ze swoim samochodem, podatki, składki czy bóg wie co, na pewno nie pomógł jej w posiadaniu dobrego nastroju. Zwłaszcza, że w ostatniej chwili musiała poprosić koleżankę, aby wzięła za nią lekcje z Panem Cohenem, więc odpadł jej zarobek. Układało się po prostu świetnie. Nie miała za wiele klientów dziś w kalendarzu, więc już w okolicach zmroku, który racji z początku wiosny zapadał wciąż dość szybko, mogła być w barze.
Nie specjalnie miała ochotę siedzieć w domu, nawet z Ellą, z którą mogła robić wszystko, co jej się żywnie podobało, nie patrząc na to, czy ktoś ją ocenia, czy komentuje. Hayworth trafiła się współlokatorka-marzenie. Nie mogła na nią narzekać i nawet nie próbowała!
Oficjalnie, gdyby ktoś się pytał blondynki, nie uznawała ona alkoholu, ani leków, czy używek. Nie pasowało to do jej image'u, miała ku temu powody, obserwując jak dzięki tym substancjom jej brat stacza się po równi pochyłej robiąc piękne fikołki. Jednak prawda była taka, że uwielbiała bąbelki szlachetnego szampana (na który nie miała nigdy pieniędzy, więc zadowalała się każdym prosecco), a trawką także nie wzgardziła. No, ale, ale!
Weszła do baru, choć zazwyczaj jednak bywała w Shadow. Nie miała nic wspólnego ze złą famą tego klubu, jednak była dość regularnym gościem. Nie miała ochoty tam iść. Na mało co miała dziś ochotę, więc stanęła w progu i się zaczęła zastanawiać. Przejechała wzrokiem po wnętrzu, nie zobaczyła nikogo znajomego i to chyba ją pchnęło do wejścia. -To samo poproszę-powiedziała usadzając swoje cztery litery obok pięknej dziewczyny. Ugh, ile ona by dała aby tak wyglądać. Delikatne rysy, lśniące włosy... A nie jak ona, twarz bobasa i słoma na głowie. Cóż, nie można mieć wszystkiego.-Albo nie.... Polecasz tego drinka?-zapytała Neive, bo to właśnie od niej chciała odgapić to, czym miała w planach się doprawić. Wyglądało to dobrze, ale wiadomo, wygląd zewnętrzny to zdecydowanie nie wszystko.
To był ten dzień z rodzaju "niech się skończą, a wszyscy będziemy zgodnie udawać, że się nie zdarzył". I to nie tak, że Stasii się złamał paznokieć i chciałaby umrzeć, bo jej stylistka będzie mogła ją przyjąć dopiero w następnym tygodniu, ale również nie tak zły, jak tamten kiedy dowiedziała się, że jej ojciec zmarł. Ani jak ten, kiedy jej brat miał wypadek. Ten dzień był po prostu... MEH. Drukowanymi literami, z podkreśleniem i nawet posypane brokatem.
Może wstała lewą nogą? Może zadzwonił jej budzik w trakcie cudownego snu, a może zobaczyła kogoś, kogo nie chciała zobaczyć i to popsuło jej nastrój na cały dzień? Jedno wielkie, grube być może. Nawet nie do końca wiedziała o co chodzi, ale fakt, że musiała być rano w ratuszu, aby załatwić jakieś papiery związane ze swoim samochodem, podatki, składki czy bóg wie co, na pewno nie pomógł jej w posiadaniu dobrego nastroju. Zwłaszcza, że w ostatniej chwili musiała poprosić koleżankę, aby wzięła za nią lekcje z Panem Cohenem, więc odpadł jej zarobek. Układało się po prostu świetnie. Nie miała za wiele klientów dziś w kalendarzu, więc już w okolicach zmroku, który racji z początku wiosny zapadał wciąż dość szybko, mogła być w barze.
Nie specjalnie miała ochotę siedzieć w domu, nawet z Ellą, z którą mogła robić wszystko, co jej się żywnie podobało, nie patrząc na to, czy ktoś ją ocenia, czy komentuje. Hayworth trafiła się współlokatorka-marzenie. Nie mogła na nią narzekać i nawet nie próbowała!
Oficjalnie, gdyby ktoś się pytał blondynki, nie uznawała ona alkoholu, ani leków, czy używek. Nie pasowało to do jej image'u, miała ku temu powody, obserwując jak dzięki tym substancjom jej brat stacza się po równi pochyłej robiąc piękne fikołki. Jednak prawda była taka, że uwielbiała bąbelki szlachetnego szampana (na który nie miała nigdy pieniędzy, więc zadowalała się każdym prosecco), a trawką także nie wzgardziła. No, ale, ale!
Weszła do baru, choć zazwyczaj jednak bywała w Shadow. Nie miała nic wspólnego ze złą famą tego klubu, jednak była dość regularnym gościem. Nie miała ochoty tam iść. Na mało co miała dziś ochotę, więc stanęła w progu i się zaczęła zastanawiać. Przejechała wzrokiem po wnętrzu, nie zobaczyła nikogo znajomego i to chyba ją pchnęło do wejścia. -To samo poproszę-powiedziała usadzając swoje cztery litery obok pięknej dziewczyny. Ugh, ile ona by dała aby tak wyglądać. Delikatne rysy, lśniące włosy... A nie jak ona, twarz bobasa i słoma na głowie. Cóż, nie można mieć wszystkiego.-Albo nie.... Polecasz tego drinka?-zapytała Neive, bo to właśnie od niej chciała odgapić to, czym miała w planach się doprawić. Wyglądało to dobrze, ale wiadomo, wygląd zewnętrzny to zdecydowanie nie wszystko.