Another clever idea to get us killed or worse… expelled!
: 11 sie 2023, 13:42
Jeszcze w biurze…
Czy Kieranowi zależało na tym, żeby szefostwo AFP wiedziało, że można mu ufać i na nim polegać w każdej sytuacji? Oczywiście. Czy miał zamiar dostosować się do rozkazu pracy przy biurku? Absolutnie nie. Oczywiście codziennie rano pojawiał się w biurze, dla niepoznaki nabazgrał jeden czy dwa raporty, pokiwał grzecznie głową kiedy razem z innymi pracownikami biurowymi znalazł się przy ekspresie, gdzie wpadał w wir rozmowy o nowym kocie Kate z księgowości albo ogródku Alfreda, któremu zostały 2 lata do emerytury. Z tym, że następnie wracał do swojego biurka, odpalał swoje sprawy, a każdą przerwę „na papierosa” poświęcał na wykonywanie i odbieranie telefonów do i od swoich kontaktów. I od jednego z takich właśnie kontaktów otrzymał telefon z propozycją spotkania w porcie w Sapphire River.
Jak gdyby nigdy nic zabrał z oparcia krzesła swoja kurtkę i zaczął kierować się w stronę klatki schodowej. Rozejrzał się po drodze, czy nikt go nie obserwuje i nie podpierdoli jego wagarów, jednak nie odnotowując niczego takiego otworzył drzwi na klatkę… i wpadł oczywiście na swoją ulubioną koleżankę z pracy rozmawiającej na klatce przez telefon. Z wydawanych przez nią dźwięków skumał, że widocznie rozmawia ze swoją 2-letnią córką, bo z jej ust wydobywały się mniej więcej „Oooo!”, „Ślicznie!!!”, „No łaaaaaaadnie” wypowiadane najbardziej cukierkowym tonem, jaki słyszał w życiu. Oczywiście wywrócił oczami, bo nie byłby sobą gdyby pozostawiłby to bez reakcji.
– Idę na fajkę – stwierdził próbując ją wyminąć… po czym nagle przystanął, bo co będzie przed nią zgrywał greka. Jak go podpierdoli to będzie przynajmniej miał dowód, że nie warto jej ufać. – Nie, w zasadzie to wymykam się stąd, żeby pogadać z moim informatorem. Czeka na mnie w Sapphire River i zamierzam do niego jechać. Śmiało, możesz iść teraz się podlizać szefowi i na mnie nakablować – i nawet wskazał dłonią na drzwi prowadzące z powrotem na ich piętro.
Annie Halsworth-Callaway
Czy Kieranowi zależało na tym, żeby szefostwo AFP wiedziało, że można mu ufać i na nim polegać w każdej sytuacji? Oczywiście. Czy miał zamiar dostosować się do rozkazu pracy przy biurku? Absolutnie nie. Oczywiście codziennie rano pojawiał się w biurze, dla niepoznaki nabazgrał jeden czy dwa raporty, pokiwał grzecznie głową kiedy razem z innymi pracownikami biurowymi znalazł się przy ekspresie, gdzie wpadał w wir rozmowy o nowym kocie Kate z księgowości albo ogródku Alfreda, któremu zostały 2 lata do emerytury. Z tym, że następnie wracał do swojego biurka, odpalał swoje sprawy, a każdą przerwę „na papierosa” poświęcał na wykonywanie i odbieranie telefonów do i od swoich kontaktów. I od jednego z takich właśnie kontaktów otrzymał telefon z propozycją spotkania w porcie w Sapphire River.
Jak gdyby nigdy nic zabrał z oparcia krzesła swoja kurtkę i zaczął kierować się w stronę klatki schodowej. Rozejrzał się po drodze, czy nikt go nie obserwuje i nie podpierdoli jego wagarów, jednak nie odnotowując niczego takiego otworzył drzwi na klatkę… i wpadł oczywiście na swoją ulubioną koleżankę z pracy rozmawiającej na klatce przez telefon. Z wydawanych przez nią dźwięków skumał, że widocznie rozmawia ze swoją 2-letnią córką, bo z jej ust wydobywały się mniej więcej „Oooo!”, „Ślicznie!!!”, „No łaaaaaaadnie” wypowiadane najbardziej cukierkowym tonem, jaki słyszał w życiu. Oczywiście wywrócił oczami, bo nie byłby sobą gdyby pozostawiłby to bez reakcji.
– Idę na fajkę – stwierdził próbując ją wyminąć… po czym nagle przystanął, bo co będzie przed nią zgrywał greka. Jak go podpierdoli to będzie przynajmniej miał dowód, że nie warto jej ufać. – Nie, w zasadzie to wymykam się stąd, żeby pogadać z moim informatorem. Czeka na mnie w Sapphire River i zamierzam do niego jechać. Śmiało, możesz iść teraz się podlizać szefowi i na mnie nakablować – i nawet wskazał dłonią na drzwi prowadzące z powrotem na ich piętro.
Annie Halsworth-Callaway