: 22 sie 2023, 12:18
Trochę sie zarumieniła. Dawno nie słyszała, by ktoś mówił do niej wprost o tym, że jest atrakcyjna i chyba trochę powoli przestawała się za taką uważać. - Dzięki - miło było coś takiego usłyszeć i to od osoby, która według Zoey, bardzo wiele o atrakcyjności wiedziała, bo sama była jedną z bardziej atrakcyjnych osób jakie McTavish poznała. Patrzyła na to całkowicie obiektywnie, a nie przez pryzmat tego, że Gaie po prostu lubi.
- Nie, na pewno nie - pokręciła głową - drugi taki introwertyk jak ja i w ogóle bym z domu nie wyszła. - No, bo nie byłoby po co skoro swoją ulubioną osobę miałaby na wyciągnięcie ręki. - Nie znudzi mi się Twoje mówienie rzeczy - tego mogła być pewna, bo rozmowa z Gaią zawsze była ciekawa, głównie dlatego, że dziewczyna miała o czym opowiadać. Definitywnie nie było to nudne i Zoey wątpiła w to, by jej to przeszkadzało kiedykolwiek. No chyba, że byłaby w chuj zmęczona, a Gaia, by do niej napierdalała i ta biedna nie mogłaby spać. Wtedy to może ale uważała, że Zimmerman jest na tyle ogarniętą osobą, że w momencie, w którym jak na tacy byłoby widać, że ktoś nie ma sił na prowadzenie rozmowy, to ta by nie ciągnęła tego na siłę ignorując potrzeby drugiej osoby. - A którą wersję siebie mi pokazujesz? - Zapytała, bo to było ciekawe. Dostawała Gaie dla wszystkich, czy Gaie dla wybranych?
- Wspaniale - ucieszyła się - to jak za miesiąc się będę z kimś znajomym widzieć to na pewno im opowiem o naszej randce - oczywiście, że się tym będzie chwalić na prawo i lewo, bo McTavish zbyt często na te randki nie chodziła więc było czym. - Myślę, że powinnyśmy sobie zrobić zdjęcie na pamiątkę. - Wypaliła w końcu, gdy już napiła się alkoholu po wzniesionym toaście. - Jak kiedyś będziemy naszym dzieciom i papudze opowiadać o naszych początkach to od razu z ładnym zdjęciem - poza tym wierzyła w to, że cokolwiek, by się im nie przytrafiło to zawsze byłaby fajna pamiątka i przy oglądaniu albumów ze zdjęciami wróci się do tego z uśmiechem.
- Hmm... zaproponowałam koledze skok ze spadochronu, ale wątpię, żeby to kiedykolwiek się wydarzyło, bo Wren potrafi się przewrócić na prostej drodze więc myślę, że to mogłaby być ostatnia rzecz jaką by zrobił, a ja miałabym go na sumieniu - nic więcej szalonego się u niej nie działo. Typowa Zoey. No chyba, że szaleństwem było spotkanie z byłym, który złamał jej serce i to takie w pełni świadome spotkanie.
- O masz jeszcze jednego brata? Myślałam, że jesteś sama ze swoim bliźniakiem. - Tak mi się wydaje, że obie zapomniałyśmy o tym, że Zimmermanowie mają jeszcze jednego brata i o nim Gaia z Zoey nie rozmawiała, ale mogę się mylić. Najwyżej wyjdzie na to, że McTavish ma słabą pamięć. - Bardzo chętnie, dawno nie byłam na koncercie muzyki klasycznej - a pewnie łaziła na takie imprezy ze względu na ojca, żeby sie pokazać jakimi snobami są. Żart.
Kiwnęła głową, bo doceniała to, że Gaia potrafi dotrzymać sekretów i pewnie nie chce obcej babie mówić tajemnic swojej przyjaciółki. To dobrze o niej świadczyło. - Nie byłam. Jesteś pierwszą dziewczyną, z którą się całowałam, czy jestem na randce - przyznała i wcale nie uważała, że to coś złego, że ma 30 lat i teraz nagle zmieniają jej się upodobania. Nigdy jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawiała. Uważała kobiety za atrakcyjne tak samo jak i mężczyzn, ale zawsze się koło niej kręcił jakiś facet. Może po prostu nie miała w otoczeniu żadnej osoby tej samej płci, która byłaby nią zainteresowana. McTavish też nigdy nie szukała sobie związku, po prostu jakoś tak wychodziło. - Co nie? Nie chciałabym być nigdy niczyją drugą opcją albo wyjściem awaryjnym. Obrzydliwe. Nie rozumiem jak można ludzi w ten sposób traktować. Mącenie ludziom w głowach i sercach powinno być karane - westchnęła i być może to powinien być kolejny postulat jej ojca? Wszystkie zranione kobiety, by wtedy na niego zagłosowały.
Zaśmiała się. - Tylko z jednym i tylko raz, a na dodatek dawno temu - machnęła ręką, bo wtedy była inną osobą. Młodą, nie najmądrzejszą i miała nieco mniej zahamowań niż teraz. - Nie ma na to chyba dobrego wytłumaczenia. Miałam gorszy okres w życiu, on był przystojny i dostępny. Nie byłam jedyną dziewczyną, z którą zdradzał żonę, więc pomyślałam, że jak nie ja to będzie inna, czemu miałabym nie skorzystać? To nie ja kogoś okłamywałam i zdradzałam. No i jakoś samo wyszło. - Nie była może do końca dumna z tego, ale szczerze? Pewnie gdyby się cofnęła w czasie to zrobiłaby dokładnie to samo. Nie miała wtedy nic do stracenia. - Mam nadzieję, że nie, ale pewnie nie przypuszczali nigdy, że mogę chcieć im przedstawić dziewczynę - nie wiedziała jak zareagują, ale spodziewała się raczej normalnej i zdrowej reakcji. Jej ojciec nie był prawicowym i konserwatywnym politykiem.
Zaśmiała sie słysząc jej prośbę ale przytaknęła i pomyślała, że zamiast mówić ze szkockim akcentem po prostu powie jej coś po gaelicku. - Is math an sgathan suil caraide - nie była wybitna w tym języku, bo uczyła się go tylko od ojca i dziadków, którzy płynnie się nim posługiwali. W domu normalnie tego nie używała, ale pamiętała niektóre wyrażania więc mogła się pochwalić. - W takim razie wrócimy kiedyś do Edynburga... tam Cię zaproszę na jakąś kolejną randkę - uśmiechnęła się i już wiedziała, że gdy to się wydarzy to zmusi Gaie do zjedzenia haggius. - Pojedziemy na Loch Ness, może znajdziemy Nessie - Poza tym Loch Ness było blisko Inverness, gdzie mieszkali jej dziadkowie więc przy okazji będa mogły ich odwiedzić. Zoey w głowie już im zaplanowała wycieczkę. - Zobacz jak ładnie widać Lorne - powiedziała wskazując na rozświetlony brzeg, który od strony morza wyglądał bajecznie.
- Nie, na pewno nie - pokręciła głową - drugi taki introwertyk jak ja i w ogóle bym z domu nie wyszła. - No, bo nie byłoby po co skoro swoją ulubioną osobę miałaby na wyciągnięcie ręki. - Nie znudzi mi się Twoje mówienie rzeczy - tego mogła być pewna, bo rozmowa z Gaią zawsze była ciekawa, głównie dlatego, że dziewczyna miała o czym opowiadać. Definitywnie nie było to nudne i Zoey wątpiła w to, by jej to przeszkadzało kiedykolwiek. No chyba, że byłaby w chuj zmęczona, a Gaia, by do niej napierdalała i ta biedna nie mogłaby spać. Wtedy to może ale uważała, że Zimmerman jest na tyle ogarniętą osobą, że w momencie, w którym jak na tacy byłoby widać, że ktoś nie ma sił na prowadzenie rozmowy, to ta by nie ciągnęła tego na siłę ignorując potrzeby drugiej osoby. - A którą wersję siebie mi pokazujesz? - Zapytała, bo to było ciekawe. Dostawała Gaie dla wszystkich, czy Gaie dla wybranych?
- Wspaniale - ucieszyła się - to jak za miesiąc się będę z kimś znajomym widzieć to na pewno im opowiem o naszej randce - oczywiście, że się tym będzie chwalić na prawo i lewo, bo McTavish zbyt często na te randki nie chodziła więc było czym. - Myślę, że powinnyśmy sobie zrobić zdjęcie na pamiątkę. - Wypaliła w końcu, gdy już napiła się alkoholu po wzniesionym toaście. - Jak kiedyś będziemy naszym dzieciom i papudze opowiadać o naszych początkach to od razu z ładnym zdjęciem - poza tym wierzyła w to, że cokolwiek, by się im nie przytrafiło to zawsze byłaby fajna pamiątka i przy oglądaniu albumów ze zdjęciami wróci się do tego z uśmiechem.
- Hmm... zaproponowałam koledze skok ze spadochronu, ale wątpię, żeby to kiedykolwiek się wydarzyło, bo Wren potrafi się przewrócić na prostej drodze więc myślę, że to mogłaby być ostatnia rzecz jaką by zrobił, a ja miałabym go na sumieniu - nic więcej szalonego się u niej nie działo. Typowa Zoey. No chyba, że szaleństwem było spotkanie z byłym, który złamał jej serce i to takie w pełni świadome spotkanie.
- O masz jeszcze jednego brata? Myślałam, że jesteś sama ze swoim bliźniakiem. - Tak mi się wydaje, że obie zapomniałyśmy o tym, że Zimmermanowie mają jeszcze jednego brata i o nim Gaia z Zoey nie rozmawiała, ale mogę się mylić. Najwyżej wyjdzie na to, że McTavish ma słabą pamięć. - Bardzo chętnie, dawno nie byłam na koncercie muzyki klasycznej - a pewnie łaziła na takie imprezy ze względu na ojca, żeby sie pokazać jakimi snobami są. Żart.
Kiwnęła głową, bo doceniała to, że Gaia potrafi dotrzymać sekretów i pewnie nie chce obcej babie mówić tajemnic swojej przyjaciółki. To dobrze o niej świadczyło. - Nie byłam. Jesteś pierwszą dziewczyną, z którą się całowałam, czy jestem na randce - przyznała i wcale nie uważała, że to coś złego, że ma 30 lat i teraz nagle zmieniają jej się upodobania. Nigdy jakoś specjalnie się nad tym nie zastanawiała. Uważała kobiety za atrakcyjne tak samo jak i mężczyzn, ale zawsze się koło niej kręcił jakiś facet. Może po prostu nie miała w otoczeniu żadnej osoby tej samej płci, która byłaby nią zainteresowana. McTavish też nigdy nie szukała sobie związku, po prostu jakoś tak wychodziło. - Co nie? Nie chciałabym być nigdy niczyją drugą opcją albo wyjściem awaryjnym. Obrzydliwe. Nie rozumiem jak można ludzi w ten sposób traktować. Mącenie ludziom w głowach i sercach powinno być karane - westchnęła i być może to powinien być kolejny postulat jej ojca? Wszystkie zranione kobiety, by wtedy na niego zagłosowały.
Zaśmiała się. - Tylko z jednym i tylko raz, a na dodatek dawno temu - machnęła ręką, bo wtedy była inną osobą. Młodą, nie najmądrzejszą i miała nieco mniej zahamowań niż teraz. - Nie ma na to chyba dobrego wytłumaczenia. Miałam gorszy okres w życiu, on był przystojny i dostępny. Nie byłam jedyną dziewczyną, z którą zdradzał żonę, więc pomyślałam, że jak nie ja to będzie inna, czemu miałabym nie skorzystać? To nie ja kogoś okłamywałam i zdradzałam. No i jakoś samo wyszło. - Nie była może do końca dumna z tego, ale szczerze? Pewnie gdyby się cofnęła w czasie to zrobiłaby dokładnie to samo. Nie miała wtedy nic do stracenia. - Mam nadzieję, że nie, ale pewnie nie przypuszczali nigdy, że mogę chcieć im przedstawić dziewczynę - nie wiedziała jak zareagują, ale spodziewała się raczej normalnej i zdrowej reakcji. Jej ojciec nie był prawicowym i konserwatywnym politykiem.
Zaśmiała sie słysząc jej prośbę ale przytaknęła i pomyślała, że zamiast mówić ze szkockim akcentem po prostu powie jej coś po gaelicku. - Is math an sgathan suil caraide - nie była wybitna w tym języku, bo uczyła się go tylko od ojca i dziadków, którzy płynnie się nim posługiwali. W domu normalnie tego nie używała, ale pamiętała niektóre wyrażania więc mogła się pochwalić. - W takim razie wrócimy kiedyś do Edynburga... tam Cię zaproszę na jakąś kolejną randkę - uśmiechnęła się i już wiedziała, że gdy to się wydarzy to zmusi Gaie do zjedzenia haggius. - Pojedziemy na Loch Ness, może znajdziemy Nessie - Poza tym Loch Ness było blisko Inverness, gdzie mieszkali jej dziadkowie więc przy okazji będa mogły ich odwiedzić. Zoey w głowie już im zaplanowała wycieczkę. - Zobacz jak ładnie widać Lorne - powiedziała wskazując na rozświetlony brzeg, który od strony morza wyglądał bajecznie.