in my defense, the cop is an idiot
: 30 lip 2023, 20:43
three. Ephraim Burnett
Cholera.
Burnett. Nazywasz się kurwa Burnett.
Odrobinę za późno dociera do mnie, co właściwie się wydarzyło, co powiedziałem, a raczej w jaki sposób to powiedziałem i co usłyszał stojący przede mną policjant. Służbista, pomyślałam, gdy z uwagą studiował mój dowód. Po dwa razy. Z każdej strony. Jakby tłumaczył sobie każdy wers z obcego języka, czym zwyczajnie mnie irytował, dlatego też zniecierpliwiony, rzuciłem kilka kąśliwym uwag, w mojej opinii, całkiem zabawnych.
Kto mógłby pomyśleć, że nauczony doświadczeniem, będę wiedział, kiedy powinienem się zamknąć, ale nie, niestety... a to wszystko, to jedno wielkie nieporozumienie — to samo powiedziałem jemu, więcej niż raz, gdy kazał mi odwrócić się, położyć ręce na dachu radiowozu i cierpliwie czekać, aż sprawdzi moje dokumenty. Nie słyszałem odpowiedzi dyspozytora, szczerze wątpię, by siedzący w samochodzie policjant zrozumiał cokolwiek z tego szumu i trzasku w krótkofalówce, ale nagle oznajmił, że musi zatrzymać mój dowód, co rzecz jasna musiało skończyć się niemałym sprzeciwem z mojej strony. I zdaje się, że to wtedy przekroczyłem granicę…
Siedząc z tyłu radiowozu, przez chwilę zastanawiam się, czy powinien zmartwić się tą sytuacją, tak nieznośnie znajomą, ale jedynie o czym jestem w stanie myśleć to telefon, który mnie czekał. Jeśli miałem wrócić tej nocy do domu, musiałem zapomnieć, że mam jakąkolwiek godność — przezabawne — i zadzwonić do brata. Dochodzi trzecia w nocy, ale po kilku głuchych sygnałach, słyszę zaspany głos. Nim jednak zdążyłem się odezwać, policjant, który zorientował się, że ktoś odebrał, wyrywa mi słuchawkę z ręki, by się przedstawić i przedstawić „moją sytuację”. Nie wiem czy to standardowa procedura, panujący tu zwyczaj, czy zwyczajnie chciał mnie wkurwić, ale jeśli tak, to zdecydowanie mu się udało!
— To zabawne, uwierz, będziemy się z tego śmiać… — odzywam się, gdy policjant łaskawie oddaje mi słuchawkę. — Tym razem to nie moja wina — mówię, nim zdąży cokolwiek powiedzieć, jakby to miało cokolwiek zmienić. I może to ten któryś z kolei zmysł, twin thing, ale jestem wręcz pewny, że Ephraim po drugiej stronie słuchawki, przewraca oczami. To jedna z tych rzeczy, które nas łączą.
Cholera.
Burnett. Nazywasz się kurwa Burnett.
Odrobinę za późno dociera do mnie, co właściwie się wydarzyło, co powiedziałem, a raczej w jaki sposób to powiedziałem i co usłyszał stojący przede mną policjant. Służbista, pomyślałam, gdy z uwagą studiował mój dowód. Po dwa razy. Z każdej strony. Jakby tłumaczył sobie każdy wers z obcego języka, czym zwyczajnie mnie irytował, dlatego też zniecierpliwiony, rzuciłem kilka kąśliwym uwag, w mojej opinii, całkiem zabawnych.
- — Czy to Pana dom?
— Nie, mojego bliźniaka, mogę już iść?
Kto mógłby pomyśleć, że nauczony doświadczeniem, będę wiedział, kiedy powinienem się zamknąć, ale nie, niestety... a to wszystko, to jedno wielkie nieporozumienie — to samo powiedziałem jemu, więcej niż raz, gdy kazał mi odwrócić się, położyć ręce na dachu radiowozu i cierpliwie czekać, aż sprawdzi moje dokumenty. Nie słyszałem odpowiedzi dyspozytora, szczerze wątpię, by siedzący w samochodzie policjant zrozumiał cokolwiek z tego szumu i trzasku w krótkofalówce, ale nagle oznajmił, że musi zatrzymać mój dowód, co rzecz jasna musiało skończyć się niemałym sprzeciwem z mojej strony. I zdaje się, że to wtedy przekroczyłem granicę…
Siedząc z tyłu radiowozu, przez chwilę zastanawiam się, czy powinien zmartwić się tą sytuacją, tak nieznośnie znajomą, ale jedynie o czym jestem w stanie myśleć to telefon, który mnie czekał. Jeśli miałem wrócić tej nocy do domu, musiałem zapomnieć, że mam jakąkolwiek godność — przezabawne — i zadzwonić do brata. Dochodzi trzecia w nocy, ale po kilku głuchych sygnałach, słyszę zaspany głos. Nim jednak zdążyłem się odezwać, policjant, który zorientował się, że ktoś odebrał, wyrywa mi słuchawkę z ręki, by się przedstawić i przedstawić „moją sytuację”. Nie wiem czy to standardowa procedura, panujący tu zwyczaj, czy zwyczajnie chciał mnie wkurwić, ale jeśli tak, to zdecydowanie mu się udało!
— To zabawne, uwierz, będziemy się z tego śmiać… — odzywam się, gdy policjant łaskawie oddaje mi słuchawkę. — Tym razem to nie moja wina — mówię, nim zdąży cokolwiek powiedzieć, jakby to miało cokolwiek zmienić. I może to ten któryś z kolei zmysł, twin thing, ale jestem wręcz pewny, że Ephraim po drugiej stronie słuchawki, przewraca oczami. To jedna z tych rzeczy, które nas łączą.