Strona 1 z 1

All Muscles Car parts

: 24 lip 2023, 10:16
lorne bay

: 29 sie 2023, 22:19
liv bennett
Wczoraj bladło, jak za machnięciem magicznej różdżki, każdego ranka powtarzającej ten sam, mechaniczny gest, stawiający wąską, lecz stanowczą granicę między życiem w wielkim mieście, a powrotem do przetartych szlaków Lorne Bay. Mimo to, dzisiaj było mdłą plamą, na tle której jej życie więdło, jak wyrwane kartki z pamiętnika, rzucone z premedytacją na stos rzeczy zapomnianych. Cichy jęk, rozkwitał w jej klatce piersiowej, tłumiony zdawkowymi odpowiedziami i przyklejonym do ust uśmiechem, rzucanym przelotnie znad kubka kawy, gdy o poranku jej łopatki przyklejały się do wyszczerbionego oparcia krzesła w przestronnej kuchni rodzinnego domu. Mętne wyjaśnienia które zaserwowała w dniu, w którym zjawiła się w progu z dwiema wypchanymi po brzegi walizkami, nie przekonywały rodziców, ale milczeli, jakby uznali, że jeśli dadzą jej wystarczająco dużo czasu, sama wreszcie postanowi im o tym opowiedzieć.
Błąd. Liv nie miała zamiaru ani teraz, ani nigdy wracać do ów żałosnej historii, która nocą wracała do niej pod zamkniętymi powiekami w bezustannej analizie, nie pozwalając zasnąć. Być może zdążyła podzielić się kilkoma słowami więcej z niewielką garstką najbliższych osób, ale palący do czerwoności wstyd nie pozwalał jej wchodzić w szczegóły. Kilku osobom napomknęła, że w ostatnich dniach doszło do naruszenia firmowego mienia, więc przez najbliższy czas będzie żebrać o każdą możliwość dodatkowego zarobku (nawet jeśli miałoby to wiązać się z przesiąknięciem zapachem tłuszczu z frytury), ale w żadnym zdaniu nawet nie zająknęła się na temat tego, że to jej ręce dzierżyły ów sprzęt, ze wściekłością ciskając nim o podłogę. To zaś sprowadziło ją tutaj, do sklepy z częściami motocyklowymi, położonego na obrzeżach miasta, zupełnie jakby od lat czekał w tym miejscu na chwile, w których w tnącym deszczu skradać będą się osoby pragnące uciec przed wścibskim wzrokiem, a przede wszystkim pytaniami, dociekającymi dlaczego próbują pozbyć się takiego dobrego sprzętu.
Otworzywszy drzwi samochodu, znalazła się twarzą w twarz z gęstą kurtyną deszczu, która w kilka sekund przeżuła jej płaszcz i włosy, nie pozostawiając litościwie nawet jednej suchej nitki. Ostrożnie wyciągnęła z bagażnika części nieużywanego od lat motoru starannie owinięte w brezent, chroniący przed przemoczeniem. Zaklęła cicho pod nosem, zdając sobie sprawę z tego jak ciężko będzie przebrnąć przez liczne kałuże, dzierżąc niezbyt poręczy pakunek.
Kroki stawiała ostrożnie, z namaszczeniem omijając płytkie wgłębienia pełne wody, wystające gałęzie i samotnie walające się po chodniku kolorowe puszki po napojach gazowanych. Od sklepu dzieliło ją już zaledwie kilka metrów, gdy jej wzrok napotkał na swojej drodze kolejną przeszkodę - długonogą, wyższą dobrych parę centymetrów od niej, ciemnowłosą - która mimo strug deszczu spływających jej po rzęsach i policzkach, zdawała się być nadzwyczaj wyraźna w porównaniu do reszty otoczenia. Poczuła jak serce zaczyna jej dudnić w klatce piersiowej, jakby próbowało się z niej wyrwać. Nie widziała jej odkąd wyjechała. Przynajmniej nie na żywo, bo jej wyobraźnia przez jakiś czas codziennie odtwarzała jej obraz, powodując nieprzyjemne ukłucie w okolicy żołądka. Dokładnie tak jak teraz, kiedy zorientowała się, że zaraz zwróci skąpe śniadanie które zjadła przed wyjściem.
Pod nagłym przypływem fali adrenaliny, postanowiła odwrócić się na pięcie i rzucić do ucieczki, wprost do samochodu stojącego niespełna dziesięć metrów dalej, ale następna sekwencja ruchów nie wyszła tak jak planowała. Gdzieś pomiędzy obrotem, a następnym krokiem, jej nogi się splątały, wydając donośne tąpnięcie w nieco głębszej niż mijane dotychczas kałuży, a sprzęt, na którym boleśnie zacisnęły się ramiona, przeważył, więc mimo szaleńczej próby utrzymania równowagi, runęła do tyłu, w ostatnim odruchu, rozpaczliwie przyciskając dłoń do głowy, chroniąc ją przed ewentualnym uszkodzeniem.
Zaciekawiony rumorem dochodzącym zza okien komisu właściciel, przycisnął nos do szyby. Być może w pierwszej chwili był nawet skory do pomocy, ale szalejąca na zewnątrz ulewa, skutecznie przekonała go do nie wtrącania się w nie swoje sprawy. Liv zatem leżała samotnie na plecach. Upokorzona, pozbawiona wszelakich złudzeń na istnienie choć cienia szansy na to, że nie zwróciła na siebie uwagi harmidrem. Błagalnie wzniosła spojrzenie w stronę nieba, po raz pierwszy wznosząc modły do tego, kto urzędował tam na górze, żeby wcześniej wspomniana brunetka, jednak jej nie zauważyła.

candela fitzgerald