split second and you disappeared
: 19 lip 2023, 01:55
31
Zaginione miasto to, to nie było. Na szczęście, bo tak naprawdę za każdym razem, gdy Scarlet przypominała sobie pretensjonalną fabułę tego filmu rozrywkowego – popkorniaka raczej – to zbierało jej się na narzekanie. Kochała Sandrę Bullock i Daniela Radcliffe’a, ale bez przesady. Jedyne o co prosiła to odrobina realizmu a nie Brad Pitt z lwią grzywą, który jest wychillowany w tej dżungli niczym tuzin tybetańskich mnichów. Tak naprawdę to śmieszkowy film, no shame on that (dopisek autorki).
Właściwie te aktualne badania nie były niebezpieczne wbrew temu, co jej mówiono. Choć bardziej ostrzegano ją, że miejsce jest niebezpieczne, a nie same badania. Pomimo tego, iż leciał już prawie drugi miesiąc, odkąd Scarlet przebywała w Meksyku to tak na dobrą sprawę wcale się nie przemęczała. W każdym razie nie fizycznie. Rozszyfrowanie starożytnych inskrypcji wydawało się dość błahe w porównaniu do odkrywania starożytnego miasta. Ale Scar i tak się cieszyła – w końcu miała możliwość spełniać marzenia i szczerze powiedziawszy przez cały ten czas, kiedy na moment odbiła się od swojej pracy; tęskniła za owym zajęciem. Dlatego wcale nie odczuła tego, iż nie było jej już dwa miesiąc w Lorne. Ba! Wiedziała, że te wyprawy badawcze będą się tylko przedłużać – w zależności od miejsca, do którego zostanie wysłana – i w końcu do Lorne Bay będzie przyjeżdżać tylko na parę miesięcy (może tygodni) w roku.
Za to koordynowanie książki na odległość okazało się… znośne i całkiem sprawne. Wiedziała, że na czas premiery będzie musiała być obecna w Lorne Bay, a później jeszcze objechać w parę miejsc, by wypromować książkę po tak długiej przerwie. Choć jej zdaniem mogła ją promować za pomocą sociale mediów i w ogóle w tym nie widziała żadnego problemu. Ale wydawca się uparł, więc Scarlet musiała się zgodzić i przystać na warunki ze strony marketingu i sekcji promocyjnej. Niemniej, musiała przełożyć premierę i to najbardziej ją stresowało. Bowiem przekładała ten termin już jakieś dwa razy i choć wiedziała, że to nie fair, to nic nie mogła na to poradzić. Te badania była dla niej ważniejsze. — Będę tutaj jeszcze sześć tygodni i nie mam zamiaru rezygnować z wyprawy wcześniej. Taki wczesny powrót się wiążę z wysokimi kosztami i traktowany jest jako przerwane badanie — oznajmiła Coltonowi, otwierając drzwi do drewnianego domku (kwatery w zasadzie), która na jakieś dwa tygodnie miała służyć Brooksowi za nocleg. Zaprosiła go tutaj ze względu na… właściwie nie do końca wiedziała czemu, ale jako wymówką posłużyła się kwestią dogadania spraw biznesowych. Nawet opłaciła mu przelot. Co do zakwaterowania – zadbała o to, by został ulokowany w sąsiadującym domku. Wszystkie te kwatery, który służyły całej ekipie badawczej za noclegownię ustawione były stosunkowe blisko siebie na zupełnym odludziu, co dawało zupełną swobodę ekipie na szwendanie się w miejsca, do których nie docierali turyści.
Nosiła długie spodnie khaki i białą koszulę – kompletnie za nic mając to, że pewnie brudziła się non stop – i tak mógł dostrzec jej opaloną skórę i piegi – które pojawiły się w wyniku kontaktu skóry ze słońcem – zdobiące jej twarz. Obejrzała się przez ramię na swojego agenta i lekko się uśmiechnęła, wręczając mu do ręki matę do spania. — Może być trochę twardo — ostrzegła go.
Colton Brooks
Zaginione miasto to, to nie było. Na szczęście, bo tak naprawdę za każdym razem, gdy Scarlet przypominała sobie pretensjonalną fabułę tego filmu rozrywkowego – popkorniaka raczej – to zbierało jej się na narzekanie. Kochała Sandrę Bullock i Daniela Radcliffe’a, ale bez przesady. Jedyne o co prosiła to odrobina realizmu a nie Brad Pitt z lwią grzywą, który jest wychillowany w tej dżungli niczym tuzin tybetańskich mnichów. Tak naprawdę to śmieszkowy film, no shame on that (dopisek autorki).
Właściwie te aktualne badania nie były niebezpieczne wbrew temu, co jej mówiono. Choć bardziej ostrzegano ją, że miejsce jest niebezpieczne, a nie same badania. Pomimo tego, iż leciał już prawie drugi miesiąc, odkąd Scarlet przebywała w Meksyku to tak na dobrą sprawę wcale się nie przemęczała. W każdym razie nie fizycznie. Rozszyfrowanie starożytnych inskrypcji wydawało się dość błahe w porównaniu do odkrywania starożytnego miasta. Ale Scar i tak się cieszyła – w końcu miała możliwość spełniać marzenia i szczerze powiedziawszy przez cały ten czas, kiedy na moment odbiła się od swojej pracy; tęskniła za owym zajęciem. Dlatego wcale nie odczuła tego, iż nie było jej już dwa miesiąc w Lorne. Ba! Wiedziała, że te wyprawy badawcze będą się tylko przedłużać – w zależności od miejsca, do którego zostanie wysłana – i w końcu do Lorne Bay będzie przyjeżdżać tylko na parę miesięcy (może tygodni) w roku.
Za to koordynowanie książki na odległość okazało się… znośne i całkiem sprawne. Wiedziała, że na czas premiery będzie musiała być obecna w Lorne Bay, a później jeszcze objechać w parę miejsc, by wypromować książkę po tak długiej przerwie. Choć jej zdaniem mogła ją promować za pomocą sociale mediów i w ogóle w tym nie widziała żadnego problemu. Ale wydawca się uparł, więc Scarlet musiała się zgodzić i przystać na warunki ze strony marketingu i sekcji promocyjnej. Niemniej, musiała przełożyć premierę i to najbardziej ją stresowało. Bowiem przekładała ten termin już jakieś dwa razy i choć wiedziała, że to nie fair, to nic nie mogła na to poradzić. Te badania była dla niej ważniejsze. — Będę tutaj jeszcze sześć tygodni i nie mam zamiaru rezygnować z wyprawy wcześniej. Taki wczesny powrót się wiążę z wysokimi kosztami i traktowany jest jako przerwane badanie — oznajmiła Coltonowi, otwierając drzwi do drewnianego domku (kwatery w zasadzie), która na jakieś dwa tygodnie miała służyć Brooksowi za nocleg. Zaprosiła go tutaj ze względu na… właściwie nie do końca wiedziała czemu, ale jako wymówką posłużyła się kwestią dogadania spraw biznesowych. Nawet opłaciła mu przelot. Co do zakwaterowania – zadbała o to, by został ulokowany w sąsiadującym domku. Wszystkie te kwatery, który służyły całej ekipie badawczej za noclegownię ustawione były stosunkowe blisko siebie na zupełnym odludziu, co dawało zupełną swobodę ekipie na szwendanie się w miejsca, do których nie docierali turyści.
Nosiła długie spodnie khaki i białą koszulę – kompletnie za nic mając to, że pewnie brudziła się non stop – i tak mógł dostrzec jej opaloną skórę i piegi – które pojawiły się w wyniku kontaktu skóry ze słońcem – zdobiące jej twarz. Obejrzała się przez ramię na swojego agenta i lekko się uśmiechnęła, wręczając mu do ręki matę do spania. — Może być trochę twardo — ostrzegła go.
Colton Brooks